Uwaga! TVN "Co najmniej 80 tysięcy potencjalnie pokrzywdzonych"
Policjanci z Wydziału do Walki z Przestępczością Gospodarczą Komendy Stołecznej Policji, na polecenie Prokuratury Okręgowej w Warszawie, zatrzymali ośmiu podejrzanych na terenie Warszawy i Łodzi. Zabezpieczyli także ich sprzęt elektroniczny, komputery i telefony.
W zeszłą środę prokuratura domagała się dla pięciu z nich aresztu. Zatrzymani do niedawna byli królami życia i zarabiali olbrzymie pieniądze jako menedżerowie w firmie zajmującej się telesprzedażą. Firmie ta może mieć na koncie setki tysięcy oszukanych osób.
- W sprawie ustalono, że szkoda wyniosła najprawdopodobniej ponad 40 milionów złotych i potencjalnie pokrzywdzonych osób jest ponad 80 tysięcy – mówi Szymon Banna z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Dziennikarka "Uwagi! TVN" była na miejscu w sądzie, próbowała porozmawiać z zatrzymanymi.
- Chciałbym uniknąć komentarza – powiedział jeden z nich.
- W całej tej układance, jaka miała miejsce w tej firmie, to ja jestem chyba najmniejszym pionkiem – powiedział inny.
Zatrzymania po reportażach Uwagi! Sygnalista ujawnił proceder
Wyniki dziennikarskiego śledztwa reporterzy ujawnili pół roku temu. Wcześniej do redakcji zgłosił się 25-letni Maciej, sprzedawca firmy T., który postanowił ujawnić szokujące metody jej działania.
Pomysł na biznes był prosty. Telemarketerzy stosowali wyjątkowo agresywne techniki manipulacji, a poddani silnej presji klienci, głównie seniorzy, kupowali bezwartościowe produkty za olbrzymie pieniądze.
- Po emisji reportażu Uwagi! zostało zorganizowane spotkanie z menadżerką. No i mówili nam, że Maciek złamał umowę poufności, że zostaną postawione przeciwko niemu zarzuty, że nikt z nas ma się nie obawiać, bo nam nic nie grozi, my działamy legalnie i że wszystko jest w porządku, działamy tak, jak działaliśmy do tej pory – opowiada była pracownica firmy T.
- Moja pierwsza myśl, że coś jest nie tak, pojawiła się, jak zadzwonił kiedyś pan i powiedział, że on ma plastry na ból, a małżonka ma plastry na odchudzanie, a skład jest ten sam. Wtedy zapaliła mi się czerwona lampka – wskazuje kobieta. I dodaje: - No ale pracowałam tam, bo nie miałam innej pracy, a pieniądze były potrzebne.
Dział ezoteryczny przynosił ogromne zyski
Firma sprzedawała m.in. produkty pseudomedyczne, np. horrendalnie drogie plastry na silny ból oraz na szybką utratę wagi. Nie mogły nikomu pomóc, bo zawierały śladowe ilości pospolitych ziół.
Przynosząca największy zysk i zarazem najbardziej wstrząsająca część działalności firmy dotyczyła jednak sprzedaży tzw. produktów ezoterycznych. Kamienie, amulety czy rytualne świece miały zapewnić klientom zdrowie i dożywotnią pomyślność. Niektóre sprzedawano nawet za 10 tysięcy złotych.
- Woda z Nilu kosztowała 1 900 złotych, krąg numerologiczny 10 tys. złotych… I mama robiła im przelewy. Wydała na to wszystko około 200 tys. złotych – mówiła nam rodzina jednej z ofiar firmy T.
- Ja pracowałam w dziale medycznym i o tym, że w dziale ezo są takie pieniądze, dowiedziałam się dopiero po reportażu Uwagi! – przyznaje pani Anita, była telemarketerka firmy.
- Po emisji tych programów klienci stali się bardziej ostrożni. Dużo z nich pytało o skład. Jak już ktoś słyszał, że tam jest guarana, jagoda goji… to już kojarzył z reportażem. Dlatego później mieliśmy wprowadzone, że podajemy inny skład niż był na opakawaniu. Klienci nie widzieli tego przez telefon, tylko dopiero kiedy otworzyli paczkę, a wtedy zwrotu już nie było – podkreśla kobieta.
Systemowe oszustwo?
Dowodem na systemowy charakter procederu były m.in. tzw. skrypty, czyli scenariusze rozmów z klientami, które wpajano telemarketerom na firmowych szkoleniach. Okazuje się, że kiedy dziennikarze ujawnili to w reportażu, szefowie przedsiębiorstwa szybko zrezygnowali z obciążających ich materiałów.
- Skrypty zostały zniesione i wprowadzono tzw. "kartę jakości", czyli mieliśmy podpunkty, których powinniśmy użyć, ale używaliśmy ich swoimi słowami – relacjonuje pani Anita.
- Zlikwidowali skrypty, bo każdy wyglądał tak samo. Czy to było na odchudzenie, czy na plastry na ból, czy na tabletki, czy na olejek na sucho: wszystko to samo. Z tego wynikało, że to oszustwo – dodaje.
Tajemniczy Wojciech G.
- Ostatniego grudnia został wysłany mail do pracowników, że od 2 stycznia firma ogłasza upadłość i że już nikt nie ma pracy. Numery telefonów zostały poblokowane. Nie było już w ogóle możliwości, żeby z kimkolwiek z tej firmy się skontaktować – wspomina była telemarketerka.
Do tej pory prokuratura postawiła zarzuty oszustwa wyjątkowo agresywnym telemarketerom z działu ezoterycznego oraz menedżerom.
- W sprawie występuje obecnie 11 osób podejrzanych. Osoby te usłyszały na ten moment dwa zarzuty, czyli oszustwa na wielomilionową szkodę wielu osób oraz zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej. Może za to grozić do 12 lat pozbawienia wolności – mówi Szymon Banna z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Pozostaje pytanie, czy odpowiedzialność poniosą najważniejsi ludzie w firmie: dwoje współwłaścicieli oraz prezes – 60-letni Wojciech G., postać niezwykle tajemnicza. Na co dzień mężczyzna prowadził biznes, kontaktując się jedynie zdalnie i przez wirtualne biuro.
- Nigdy nie miałam kontaktu z szefem tej firmy, ani razu. Na co dzień kontaktowałam się tylko z liderami teamów. Było nam mówione, że oni znają pana G., ale potem okazało się, że też nikt go nigdy na oczy nie widział – opowiada była telemarketerka firmy T.
Odcinek 7390 i inne reportaże "Uwagi!" można oglądać na player.pl.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Projekt wakacji kredytowych na nowych zasadach? Adwokat tłumaczy, co może się zmienić
- Przeglądał mieszkania na sprzedaż. "Zdębiałem, jak to zobaczyłem"
- Koniec z patodeweloperką. "Będzie rewolucja mieszkaniowa"
Autor: Luiza Bebłot
Reporter: Tomasz Patora, Joanna Pęcherska-Fiałek
Źródło: Uwaga! TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN