Post o zaniedbanych dzieciach wywołał burzę. Prawda okazała się inna, niż wszyscy myśleli

Uwaga! TVN. Post o zaniedbanych dzieciach wywołał burzę. Prawda okazała się inna
Uwaga! TVN. Post o zaniedbanych dzieciach wywołał burzę. Prawda okazała się inna
Internetowy wpis wywołał burzę. Jego autorka pisała, że czwórka dzieci żyje w melinie – są zastraszone, brudne i głodne, a służby nie reagują. Co więcej, matka miała zabrać dzieci i się wyprowadzić. Gdy reporter Uwagi! TVN Maciej Dopierała pojechał na miejsce, okazało się, że historia może wyglądać zupełnie inaczej.

Kilkaset osób oznaczało redakcję Uwagi! TVN pod wstrząsającym internetowym wpisem o czwórce małych dzieci. Głodne i zaniedbane kilkulatki miały żyć w melinie. Oburzeni internauci alarmowali, że ich matka miała być regularnie pod wpływem alkoholu i narkotyków, a dzieci zostawiać bez opieki.

Próbowaliśmy skontaktować się z autorką posta, jednak ta milczała.

Bardzo zaniepokojeni natychmiast pojechaliśmy do Gliwic.

Mieszkanie jest puste i ewidentnie zniszczone. Według autorki posta, miała je zdemolować matka czwórki kilkuletnich dzieci.

We wpisie pojawia się sugestia, że kobieta uciekła tuż przed interwencją służb, które miały zabezpieczyć dzieci i nie wiadomo, gdzie przebywa.

"Uwaga!" TVN. Sąsiedzi rzucają nowe światło

- Czytałem o tym w internecie. Ona nie miała tutaj łatwo. To nie było tak, jak ci ludzie pisali. To nie było tak, że te dzieci były zaniedbane albo biegały głodne – mówi sąsiad kobiety. I dodaje: - Ona się wyprowadziła właśnie po to, żeby polepszyć swoim dzieciom życie.

Już pierwsze rozmowy z sąsiadami rzucają nowe światło na sprawę. Pojawiają się wątpliwości, co do wiarygodności informacji umieszczonych w poście.

W pobliskim parku spotykamy rodzinę, która zna matkę czwórki dzieci.

- Nasz syn chodzi do przedszkola z dzieckiem pani Magdy. Nie widziałam, żeby dziecko było zaniedbane. Było normalne – mówi kobieta.

- Często byliśmy razem na placu zabaw. Jak się spotykaliśmy, to dzieci były zadbane, czyste – dodaje jej mąż.

- Pozytywnie ją odebraliśmy jako matkę. Cały czas była z tymi dziećmi, tylko ona z nimi była – mówią.

Kim jest ojciec dzieci?

Sąsiedzi rysują pozytywny obraz pani Magdaleny, czyli matki czwórki dzieci. Mimo to autorka posta nie zostawia na kobiecie suchej nitki. Sugeruje nawet, że pani Magda miała się znęcać nad ojcem dzieci.

- Ten jej mąż, ojciec z tych dzieci, siedzi w więzieniu. Też nie jest napisane dlaczego. On jest w tym poście przedstawiony w samych superlatywach, jako ofiara, że to ona się nad nim znęcała, a to jednak… - mówi sąsiad pary.

Kamil S. odbywa karę pozbawienia wolności za niepłacenie alimentów na dziecko z poprzedniego związku. Po tym jak mężczyzna trafił do więzienia pani Magdalena postanowiła zacząć życie na nowo.

Pani Magda odpowiada na zarzuty

Okazuje się, że kobieta wcale się nie ukrywa i zaprosiła nas do siebie.

- Nie zgadzam się z zarzutami, które są w tym poście. (...) Jeżeli dzieci się bały, to tylko jak widziały, jak ich ojciec mnie bił – mówi nam od razu pani Magdalena.

Kobieta mówi nam, że film został nagrany, przez matkę jej męża, kiedy ona była w pracy.

- Cały czas byłam sama. Tatuś był tylko na pokaz. On twierdził, że to mnie dzieci nienawidziły, ale za co? Za to, jak się staram? Za to, że nie piłam z nim? – pyta pani Magda.

- Wyprowadziłam się z tego mieszkania, bo chciałam zapewnić dzieciom lepsze warunki. Żeby miały to, czego nie miały przy ojcu. Nie miały przy nim spokoju, były wieczne awantury. Widziały, jak on chodzi naćpany. Widziały, jak wynosi im wszystko do lombardu – opowiada matka dzieci.

- Chciałam się uwolnić. Byłam szmacona. Co chwilę, jak coś mu się nie spodobało, wpadał w furię. Potrafił mnie uderzyć na oczach dzieci. Wywrócić na podłogę i mnie skopać. To to był koszmar, bo dzieci na to patrzyły – mówi ze łzami w oczach.

- Tak wyglądało całe moje życie, bo ja też nie pochodzę z dobrej rodziny. Kamil na początku pokazał mi trochę miłości. Jak urodziłam pierwsze dziecko, to pokazał, co potrafi - mówi pani Magdalena.

OPS zna tę rodzinę

Kobieta nie zgłaszała przemocy, bo jak mówi, za bardzo bała się męża, jednak sąsiedzi widzieli jak chodziła pobita, z zasinieniami pod oczami. Zaniepokojeni zgłosili to do gliwickiego ośrodka interwencji kryzysowej, który po zbadaniu sprawy uznał, że kobieta jest ofiarą przemocy ze strony męża i założył Niebieską Kartę.

O to jak funkcjonowała rodzina S. idziemy zapytać do Ośrodka Pomocy Społecznej.

- Pani jest bardzo zaangażowana jako mama. Dzieci zawsze były zadbane, najedzone, bawiły się. Widać naprawdę bardzo silne więzi pomiędzy nią a jej dziećmi – mówi Beata Kurczyk-Korsieko z Ośrodka Pomocy Społecznej w Gliwicach.

- Nie zauważyłam, żeby miała problemy z alkoholem albo narkotykami, nigdy. Nie widziałam też, żeby stosowała przemoc wobec dzieci. Chciałabym też podkreślić, że opublikowane w internecie filmiki są bardzo stare. Nie zostały nagrane kilka tygodni czy miesięcy temu. Jak ja weszłam w środowisko domowe, to czegoś takiego, co jest tam pokazane, nigdy nie zastałam – podkreśla Beata Kurczyk-Korsieko.

Post był zemstą?

Według pani Magdaleny, post, który rozpętał burzę, to zemsta na niej za to, że postanowiła rozwieźć się z Kamilem S., a mieszkanie, które wspólnie zajmowali, oddała do Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej.

Okazuje się, że autorką posta jest siostra Kamila S. - Karen. Nasz reporter spotkał się z nią na ogródkach działkowych na obrzeżach Gliwic. Od początku rozmowy kobieta skupia się na bracie i mieszkaniu, które ten ma stracić.

- Opublikowałam ten post ze względu na mojego brata. Jego mieszkanie zostało zdemolowane. Do czego Kamil ma wrócić? Magda porąbała meble i zdemolowała to mieszkanie – uważa siostra mężczyzny.

Pani Magdalena zdecydowanie zaprzecza, że zniszczyła mieszkanie. Poprosiła trzech przyjaciół o pomoc w przeprowadzce i przekazała im klucze. Według relacji sąsiadów mężczyźni po tym jak wynieśli meble mieli po sobie posprzątać, śmieci posegregować i wynieść do odpowiednich kontenerów. Wersji o tym, że matka czwórki dzieci miała celowo zdewastować lokal nie potwierdza również ani policja, ani Zakład Gospodarki mieszkaniowej w Gliwicach. Co więcej funkcjonariusze przed zdewastowanym mieszkaniem zastali właśnie autorkę posta.

Co stało się z mieszkaniem?

- Policja spisała tam trzech mężczyzn, którzy powiedzieli, że mają klucze od Magdy, że wyłamali okno od strony podwórka i weszli przez okno – mówi pani Karen.

- Ale jak mieli klucze, to po co wyłamali okno? – pytał nasz reporter Maciej Dopierała.

- Nie wiem. Mnie się pan pyta? Ja to mieszkanie zdemolowałam? Tylko niech pan mi nie mówi, tak jak policja, że to równie dobrze mogłam to zrobić ja – odpowiada kobieta.

Konflikt rodzinny

Światło na to, dlaczego Karen S. mogła opublikować post pełen przekłamanych informacji, rzucają również pracownicy pomocy społecznej.

- Jest konflikt rodzinny pomiędzy siostrą pana Kamila, mamą pana Kamila a panią Magdą. W mojej ocenie, to jest celowe działanie, żeby uprzykrzyć życie pani Magdzie, narobić jej problemów – mówi Beata Kurczyk-Korsieko z gliwickiego OPS-u. I dodaje: - To, co w ostatnich dniach przeżyła pani Magda, żadna matka nie powinna przeżywać.

"Od kiedy Karen opublikowała ten oczerniający mnie post, dostaję w wiadomościach prywatnych same wyzwiska i groźby" – przyznawała pani Magdalena w opublikowanym w internecie wideo.

- Takie miałam informacje od swojej mamy i od swojego brata. Ja tego tak nie zostawię i nie dam go zniszczyć – zapewnia Karen S.

- Magda jest złą matką. Dzieci cierpią, są wycofane w rozwoju, nie potrafią mówić. M. jest głodzona, ma niedowagę, wygląda jak dwuletnie dziecko – twierdzi kobieta.

Kiedy nasz reporter zaczął zadawać kolejne pytania, Karen S. przerwała rozmowę, tłumacząc się złym samopoczuciem.

- Chcę, żeby moje dzieci były szczęśliwe. Miały ciepły i spokojny dom, na jaki zasługują – kończy rozmowę pani Magda w swoim nowym mieszkaniu.

Inne reportaże Uwagi! można oglądać także na player.pl.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości