Uwaga! TVN. Ostrze w halloweenowym cukierku
Siostry - Maja i Zuzanna razem z koleżankami ostatniego dnia października poszły zbierać halloweenowe cukierki.
- To był drugi raz, kiedy poszłyśmy zbierać cukierki. Nigdy nie spotkałyśmy się z tym, żeby ktoś źle zareagował – mówią nastolatki.
- Że coś jest nie tak, dowiedzieliśmy się dopiero na drugi dzień. Julka przyleciała do mnie i powiedziała, że chyba wyrzuci wszystkie cukierki, bo w jednym z nich coś jest – opowiada pan Artur, ojciec nastolatek.
- Jadłam cukierka i poczułam coś twardego. Wyciągnęłam go z buzi i okazało się, że to była żyletka. Mogłam się tym zranić – wspomina nastolatka.
Przerażeni rodzice nastolatek od razu zabezpieczyli pozostałe słodycze przyniesione przez córki i powiadomili policję.
- Policja przyjechała i okazało się, że to było ostrze od temperówki – mówi pan Artur.
- To było wbite w cukierek z galaretką, w jego środek. Ktoś musiał odwinąć papierek, wbić to i zawinąć z powrotem. Byliśmy przerażeni, że w reszcie cukierków też może coś być – dodaje pani Mirela, mama dziewczynek.
Policja bada sprawę
Halloweenowa zabawa mogła zakończyć się tragicznie nie tylko dla córek pani Mireli i pana Artura. Jak się okazuje, słodycze, które dostawały dzieci w wielu regionach Polski, były nafaszerowane nie tylko ostrzami temperówek, ale i fragmentami żyletek, igłami, szpilkami czy nawet gwoździami.
Policja w Starogardzie Gdańskim, gdzie ujawniono jedne z pierwszych przypadków, prowadzi śledztwo w sprawie narażenia dzieci na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
- Jest to wstępny etap postępowania. Na razie nie mówimy jeszcze o osobach podejrzanych. W pierwszej kolejności staramy się dotrzeć do wszystkich osób, które mogą posiadać jakąkolwiek wiedzę na temat tego zdarzenia – tłumaczy Marcin Kunka, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej w Starogardzie Gdańskim.
- Do podobnych zdarzeń doszło na terenie całego kraju. Wobec tego nie wykluczamy również możliwości, że są to jakieś skorygowane działania na forach internetowych, w aplikacjach internetowych. Nie wyłączamy żadnych możliwości – dodaje.
Niepokojący list
Burmistrz gminy Skarszewy potępił karygodny proceder w mediach i przygotował nagrodę w wysokości 10 tys. złotych za informację, kto naraził dzieci z pobliskich miejscowości na niebezpieczeństwo. Spotkało się to z zaskakującą reakcją.
- Wczoraj otrzymałem bardzo dziwny list, w którym ktoś potępił mnie za to zachowanie. Napisał, że moje oburzenie jest bezpodstawne, że to ja czynię teraz źle – mówi Jacek Pauli, burmistrz Skarszewa.
"Emocje pana na takie działanie są w tym momencie przyzwoleniem patologicznych zachowań jako samorządowca i gospodarza gminy" – czytamy w liście.
- Według tej osoby "patologiczne" jest to, że jesteśmy oburzeni, że chcemy znaleźć sprawcę - komentuje Pauli.
- "Rodzic powinien za taki czyn pozwolenia dewastacji otrzymać karę" – czyta dalej i komentuje: - Czyli ktoś sugeruje, że te dzieci dewastowały, że przeszkadzały. Te niewinne, biedne dzieci.
"Tu należy się ukaranie rodzica czy też rodziców, którzy przebrane dziecko za potwora puszczają w teren. Zaopatrują go w mąkę, ryż i jajka, aby z zemstą to, jeżeli nie dostanie cukierków, rzucać na klatki schodowe. (…) W mojej ocenie mam wrażenie, że popiera pan ból matki, której dziecko w cukierku miało igłę. Ta matka niech się puknie w czoło i przyzna do popełnionego błędu, który sama wykonała" – pisze autor listu.
- Przerażające – ocenia burmistrz i dodaje, że list został przekazany już policji.
Niepokojące przypadki w całej Polsce
Do komisariatów policji napływają nowe zgłoszenia rodziców z kolejnych miejsc w Polsce. 11-latek z Bogatyni dostał cukierki z igłami krawieckimi, a dziewczynka z dolnośląskich Kobierzyc znalazła cukierka z gwoździem. W Gnieźnie ujawniono podobne trzy przypadki.
Na cukierka z niebezpieczną niespodzianką natknęła się też 14-letnia Wiktoria, która od kilku lat jest fanką Halloween.
- Chodziliśmy ze znajomymi zbierać cukierki. Obeszliśmy około 40 domów. Czasem ludzie otwierali drzwi, a czasem mieli wystawione przed drzwiami torby. Możliwe, że ktoś podłożył tam tego cukierka, tego nie wiemy – opowiada 14-latka.
- Chciałam zjeść jednego cukierka, ale zwróciłam uwagę, że papierek jest strasznie wygnieciony. Otworzyłam go i coś ukuło mnie w środek dłoni – mówi Wiktoria.
- Przyszła z tym do taty i okazało się, że to było ostrze od maszynki do golenia. Ktoś wepchnął je do środka cukierka – dodaje pani Żaneta, mama dziewczynki.
- Szok, niedowierzanie, no i złość. Ja to zrozumiałam tak, że ktoś chciał mi zabić dziecko. To było pierwsze, co pomyślałam. Nawet nie chcę sobie wyobrażać, że na takiego cukierka mogłoby trafić jakieś mniejsze dziecko – mówi kobieta.
Internetowy trend?
Sprawa szokuje nie tylko rodziców, ale poruszyła również opinię publiczną.
Początkowo podejrzenie padło na zagorzałych przeciwników Halloween. Jednak okazuje się, że ślad może prowadzić do mediów społecznościowych. 14-letnia Wiktoria pokazuje nam filmy, na których widać, że ich autorzy wkładają niebezpieczne przedmioty w słodycze.
- Od kiedy zrobiło się o tym głośno, wielu z nich pousuwało te filmy – mówi 14-latka.
Kto włożył niebezpieczne przedmioty w cukierki?
Kim może być osoba, która włożyła niebezpiecznie przedmioty w cukierki? O to zapytaliśmy Jana Gołębiowskiego, psychologa i profilera kryminalnego..
Zdaniem eksperta, w związku z tym, że informacje docierają z całej Polski, można wykluczyć, że za takimi działaniami stoi jedna czy dwie osoby.
- Statystycznie niemożliwe jest, żeby aż tyle osób nagle działało w podobny sposób. Można założyć, że to jakaś akcja, rodzaj internetowej mody. To mogło być wykonywane przez osoby młode - uważa ekspert.
Na czym polegał ten trend? "Ludzie robią to, aby stać się popularnym'"
Krótkie filmiki o słodyczach naszpikowanych truciznami albo ostrymi narzędziami, jak się okazuje, robiły furorę już miesiąc temu na jednym z popularnych komunikatorów. Wiele wskazuje na to, że tragiczną w skutkach zabawę mogły wymyślić same dzieci. Niebezpieczny trend odkryła Kinga Szostko, prezeska fundacji Bezpiecznedziecko.org.
- Trend polegał na tym, że użytkownicy, czyli dzieci, podrzucali sobie pomysły na Halloween: granulat na mrówki zamiast oranżadki, trutka na szczury w papierkach po Hubie-Bubie. Wykałaczki w Michałkach, żyletki, zamieniania słodyczy na kamienie. To wszystko do określonej piosenki, czyli "Panie Krab, ja mam pomysł'' - mówi prezeska fundacji.
- Dzieci same komunikowały już pod koniec września, że w tym roku nie będą jedli cukierków, bo nie wiadomo co w nich znajdą. A teraz możemy spotkać posty tych dzieci: "Panie Krabie, dlaczego chciałeś zrobić nam krzywdę? Czy to był twój pomysł na Halloween dla nas?'" - dodaje.
Takich postów było trzy i pół tysiąca i 125 tysięcy wyświetleń treści o cukierkach.
- To mógł być ktoś w naszym wieku. Ludzie robią to dla zasięgów, żeby być popularnym - przypuszcza Maja.
- To mógł być ktoś z nas. Ktoś z rodziców albo dziecko, które na co dzień mijamy - mówi pani Mirela. I dodaje: Uważam, że jeżeli ktoś nie chce wpuszczać i dawać dzieciom słodyczy, to po prostu powinien zamknąć drzwi albo powiedzieć dzieciom, że nie obchodzi tego święta.
- Ja powiedziałam córce, że w następnym roku albo w ogóle nie pójdzie, albo cukierki od razu trafią do kosza. Nie będę drugi raz ryzykować, że coś mogło jej się stać - mówi pani Żaneta.
Cały reportaż możesz obejrzeć na stronie Uwagi! TVN.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Śmiertelny wypadek na Trasie Łazienkowskiej. "Odganiały osoby, które proponowały pomoc"
- Ceniony lekarz w ciężkim stanie. Wjechał w niego pijany kierowca. "Miał połamane wszystko, co można połamać"
- Celowo doprowadził do wypadku i zaczął strzelać. "Powiedział, że zabije matkę i jego"
Autor: as/dc
Źródło: "Uwaga!" TVN