Ochrona książki
W kwietniu tego roku Polska Izba Książki przekazała do konsultacji projekt Ustawy o ochronie rynku książki. Podstawą rozmów dotyczących zmian jest zdezaktualizowanie się dotychczas obowiązującego projektu. Według PIK projekt ten wymaga aktualizacji, które wynikają ze środowiskowych debat oraz dyskusji z kierownictwami Ministerstwa Kultury i Instytutu Książki. Z danych udostępnionych na stronie Rynku Książki wynika, że do Polski próbuje się wprowadzić wzorce zaczerpnięte z działalności innych państw m.in. z Niemczech, Francji czy Włoch. Celem tej ustawy ma być ochrona książki jako dobra kultury, zapewnienie jej szerokiej dostępności na terenie kraju oraz urozmaicenie dostępnej oferty czytelniczej, a także wspomaganie rozwoju czytelnictwa w Polsce.
Ustawa o ochronie rynku książki
Nie brakuje jednak głosów sprzeciwu w sprawie nowych przepisów. W większości wychodzą one od czytelników, czyli osób bezpośrednio zainteresowanych kupowaniem książek. To właśnie ich życie miało się poprawić za sprawą nowelizacji projektu. Niestety, miłośnicy słowa pisanego wątpią w pozytywny efekt wprowadzenia proponowanych zmian.
- Zacznijmy od tego, że nazwa ustawy („o ochronie rynku książki”) jest błędna, ponieważ jedyny segment, któremu ma ona służyć (choć i to założenie oparte jest na myśleniu życzeniowym) to niezależne księgarnie, których wkład w obrót książką wynosi obecnie zaledwie kilka procent w skali całego rynku. Oczywiście, należy wspierać lokalne księgarnie, jednak ta ustawa jest błędna już w swoich założeniach – przekonuje Daniel Muniowski, tworzący kanał na YouTube Strefa Czytacza. - Przekonanie, że czytelnicy zmienią swoje przyzwyczajenia zakupowe (zakupy przez Internet lub w sieciowych księgarniach) jest naiwne. Nawet jeśli nie kupimy książki w innej cenie niż okładkowa, nadal wybierzemy księgarnię internetową z powodu wygody i łatwego dostępu lub księgarnię sieciową z powodu większego asortymentu i lepszej lokalizacji. Wbrew nadziejom pomysłodawców projektu, ta ustawa opiera się tylko na marzeniu.
Te same ceny we wszystkich księgarniach
Ustalenie jednakowej ceny książki dla wszystkich sprzedawców jest jednym z najważniejszych aspektów ustawy. Oznacza to, że wydawca lub importer, sprowadzający daną książkę, musiałby ustalić cenę książki, zanim ta trafi do sprzedaży. Cenę tę następnie wraz z datą i rokiem polskiej premiery musi następnie wydrukować na okładce książki.
Wysokość ceny będzie zależała również od wydania książki: tego, czy jest w twardej czy miękkiej oprawie, czy wchodzi w cykl wydawniczy itd. Ujednolicenie ceny książki ma obowiązywać przez 12 miesięcy od daty premiery tytułu, a rabat naniesiony na książkę nie może wynosić w tym czasie więcej niż 5 procent. Większego rabatu (w wysokości 15 procent) wydawcy będą mogli udzielać jedynie na Targach Książki. Powyższe zależności nie dotyczą jedynie e-booków i książek wydawanych na zamówienie w niewielkim nakładzie oraz publikacji artystycznych – wykonywanych ręcznie.
- Cena książki wzrośnie nawet o 40 procent. Z jednej strony wydawnictwa będą mniej skłonne do eksperymentowania z gatunkami, stawiając na to, co sprawdzone - trendy. Kryminał, erotyk czy obyczajówka nie muszą się obawiać, ale co z mniej popularnymi gatunkami? Co z pionierami? Zmniejszy się liczba wydawanych książek, więcej serii czy cykli pozostanie niedokończonych (co już dziś staje się plagą) – zauważa twórca Strefy Czytacza. - Dziś średnia cena okładkowa ok. 400-stronicowej książki oscyluje wokół 45 zł. Grubsze tytuły wycenia się na 60 czy 70 zł. Zdarzają się też i „perły” wyceniane na 100 zł, jak wznowienie „Obcej” Diany Gabaldon. Przy średniej zarobków te ceny są zaporowe, dlatego tak ważne jest, by utrzymać ceny na jak najniższym poziomie. Ustawa uderzy również w księgarnie internetowe, które – chcąc się utrzymać na rynku – będą musiały dopłacać do wysyłki, w przeciwnym razie zakupy nowości książkowych będą w nich zupełnie nieopłacalne (cena okładkowa + koszt wysyłki) – tłumaczy.
Debiutanci zagrożeni
Zmniejszenie rabatów może skutkować ograniczeniami ze strony wydawców. Debiutanci, którzy stanowią ryzyko finansowe, będą wydawani rzadziej lub ich selekcjonowanie stanie się bardziej surowe. Jak ocenia Daniel Muniowski: Pod górkę będą mieli debiutanci, których wydanie zawsze jest obarczone wyższym ryzykiem. Nie wszystkie wydawnictwa stać na takie ryzyko, więc albo obiorą łatwiejszą drogę wydając „masówkę”, albo podejmą ryzyko i pewnie niejednokrotnie tego pożałują. Można spodziewać się, że w takiej sytuacji z mapy zniknie przynajmniej ich część – zauważa.
Rynek książki po zmianach okiem pisarza
- Jak mogę nie być za jednolitą ceną książki, skoro widzę, że do Wrzenia Świata przychodzą klienci, oglądają książki, fotografują je i nie kupują, ale wychodzą. Dlaczego robią zdjęcia? Bo kupują je potem o wiele taniej w sieci. Jak ma przetrwać mała księgarnia, która organizuje spotkania autorskie, tworzy klimat i ma zatrudnionego wykształconego księgarza? No nie przetrwa. Musi więc sprzedawać do tego wino – skomentował polski reportażysta i dziennikarz Mariusz Szczygieł w wywiadzie dla wiadomości.gazeta.pl.
Strach dotyczy nie tylko debiutantów, ale również doświadczonych autorów, którzy mają stabilną pozycję na rynku wydawniczym oraz wiedzą, w jaki sposób on funkcjonuje. Wprowadzenie zmian określonych w nowelizacji ustawy o ochronie rynku książki również w ich mniemaniu nie wyjdzie księgarniom na dobre. Pozostaje również pytanie: dlaczego osoby, chcące kupować książki, mają obchodzić się smakiem, jeśli o promocje chodzi, a zwolennicy kupowania ubrań, gier komputerowych czy klocków lego mogą korzystać z niższych cen, które są dla nich przewidziane?
Debata o ochronie rynku książki odbędzie się 28 września.
Zobacz także:
- Najlepsze książki 2020 roku dla dzieci i dla dorosłych. 6 tytułów, które warto przeczytać
- „Mama każe mi czytać 20 stron dziennie. Ledwo to znoszę”. Jak zachęcić dziecko do czytania?
- Bołądź i Szyc. Wiedzą jak zachęcić dzieci do czytania
Autor: Milena Jaworska
Źródło zdjęcia głównego: saulgranda/Getty Images