Czy dużo czytamy?
Wiele mówi się o tym, że trzeba czytać książki. Szkoła niemalże codziennie stara się zaszczepiać w uczniach chęć samodzielnego stykania się z literaturą za sprawą zajęć języka polskiego i obowiązkowej listy lektur. Mimo usilnych starań współczesnej edukacji czytelnictwo wciąż znajduje się na dosyć niskim poziomie. Według badań dot. stanu czytelnictwa w Polsce przeprowadzonych przez Bibliotekę Narodową jedynie 42% Polaków deklaruje, że przeczytało w 2020 roku przynajmniej jedną książkę w całości lub fragmentarycznie. Wynik ten jest tak niewielki dlatego, że – jak zauważają nauczyciele – już od najmłodszych lat zniechęcamy się do czytania. Problem ten wydaje się złożony, jednak istnieje kilka prostych i przyjemnych sposobów, które pomogą młodzieży przekonać się do czytania.
Interesujące lektury
Dzieci najczęściej uzasadniają swój negatywny stosunek do literatury komentarzem: książki są nudne. Faktycznie mogą takie być, jeśli zostały nieodpowiednio dobrane. Na wczesnym etapie zapoznawania się z literaturą warto zatem proponować pociechom pozycje, które je zaciekawią. W związku z tym należy dopasowywać lektury do pasji lub zainteresowań dziecka, ponieważ praktycznie pewnym jest, że chłopiec uwielbiający piłkę nożną po otrzymaniu książki o kosmosie od razu rzuci ją w kąt. Dobrym sposobem jest również zapytanie dziecka o to, co właściwie chciałoby przeczytać, pozostawienie mu wolnego wyboru lub podjęcie próby dowiedzenia się, czemu właściwie książki są dla niego nudne.
Odpowiednia forma tekstu
Czarno-białe, gęsto zadrukowane strony skutecznie zniechęcają do czytania. Wszystkie inne pozytywne aspekty samego dzieła tj. koncept fabularny lub sympatyczni bohaterowie tracą na znaczeniu, jeśli sama forma książki jest nieprzystępna. Dla maluchów najlepiej wybierać bogato ilustrowane, pełne kolorów egzemplarze z dużą czcionką i trójwymiarowymi elementami, dla młodzieży natomiast najlepsze będą książki z kremowym papierem oraz estetyczną oprawą, a przede wszystkim z porywającą historią w środku.
Bez przymusu
Wielu rodziców wyznacza dziecku limity, czyli liczbę stron, którą malec powinien dziennie przeczytać. Zabieg ten służyć ma systematyce, jednak sprzyja jedynie wytworzeniu poczucia dyskomfortu u dziecka spowodowanego rutynowym powtarzaniem czynności, która przecież miała być przyjemna. Dodatkowo zniechęcającym jest narzucenie warunku, że jeśli pożądana ilość stron nie zostanie przeczytania, pociecha nie będzie mogła pograć na komputerze, pobawić się na dworze z kolegami lub zrobić jakąkolwiek inną rzecz, która sprawia jej radość. Czytanie w takim przypadku staje się obowiązkiem odczuwanym jako tak samo “zły” co kartkówka albo sprawdzian w szkole.
- Mama każe mi czytać 20 stron dziennie. Ledwo to znoszę! Z takim tempem i tak najczęściej nie doczytuję lektur na czas, więc nie widzę w tym sensu – tłumaczy Bartek z szóstej klasy. – Muszę to robić, bo inaczej nie będę mógł wyjść na osiedle, żeby pograć z kolegami w piłkę albo pograć na komputerze. Mama wyznaje regułę “najpierw obowiązki, dopiero potem zabawa” – przyznaje.
Koncentracja kluczem do sukcesu
Żyjemy w czasach, w których w codziennym funkcjonowaniu towarzyszą nam rozmaite cuda techniki – smartfony, tablety, komputery, telewizor telewizory, czyli inaczej mówiąc powszechne rozpraszacze. Technologia sama w sobie jest dobra i rozwijająca, ale na dłuższą metę rozleniwia mózg, a często generuje uzależnienia. Korzystnym zatem będzie zadbanie o odpowiednią przestrzeń dla naszego małego czytelnika. Zapewnienie mu ciszy i spokoju, wyłączenie dekoncentrujących go urządzeń znajdujących się w pobliżu, a tym samym sprawienie, że dziecko odpowiednio skupi się na czytaniu.
Sztuczna konkurencja
Maluchy niejednokrotnie poddawane są ocenie zarówno w szkole, jak i w domu. To właśnie porównywanie i wartościowanie ich umiejętności – szczególnie przez rodziców lub opiekunów – buduje traumę, która bezwzględnie odstręcza od wykonywania danej czynności, w której dziecko czuje się słabsze od innych. Niestety, niejednokrotnie sprawa dotyczy czytania w głównej mierze na etapie samej nauki tej umiejętności.
- Zdarza się, że zarówno rodzice, jak i nauczyciele porównują umiejętności i osiągnięcia czytelnicze dzieci. Czy takim postępowaniem zniechęcamy naszą pociechę do czytania? Zdecydowanie tak – mówi Ewelina Jaworska, bibliotekarka i nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej. – Zdaje się, że wśród rodziców potrzeba chwalenia się dziećmi powstaje w jakiś sposób naturalnie i często nie zdajemy sobie sprawy, że tym samym wyrządzamy naszemu dziecku krzywdę. Zniechęcamy do czytania już od najmłodszych lat, budując w maluchu poczucie wstydu, które z marszu uznać można za negatywne uczucie. Z tego względu my, rodzice i nauczyciele, musimy się zastanowić, czy warto narażać pociechę na ten zgoła niepotrzebny stres.
Siła autorytetu – rodzic przykładem
Samo pokazanie dziecku, jak się czyta nie wystarczy. Najlepiej skusić się na wspólną lekturę chociażby przed snem. Takie zachowanie nie tylko motywuje podopiecznego do sięgania po książki, ale również pogłębia rodzinne więzi i pokazuje, że obcowanie z literaturą nie jest jedynie indywidualną rozrywką, a wspólną podróżą w fantazyjne światy.
Zobacz także:
Nauka języka angielskiego poprzez czytanie. "Na początek najlepsze będą książki dla dzieci"
Dzieci w przedszkolach, a rodzice zaczynają porządki pod ich nieobecność. To duży błąd
Autor: Milena Jaworska
Źródło zdjęcia głównego: Catherine Falls Commercial/Getty Imagines