Pięć uratowanych w Polsce tygrysów dotarło do azylu w prowincji Alicante prowadzonego przez stowarzyszenie AAP Primadomus. Jest to główna siedziba holenderskiego stowarzyszenia Adwokaci Zwierząt – AAP. Pomimo przebycia ponad 2 tysięcy kilometrów, zwierzęta czują się dobrze.
Niektóre się szybciej zadomowiły, niektóre potrzebują jeszcze czasu. Widać, że ta sytuacja mocno je zestresowała, co przejawia się w ich zwiększonej agresji. Próbujemy sobie z tym radzić – wyjawił David van Gennep - Jedną z najtrudniejszych rzeczy w ratowaniu takich zwierząt jest to, że trafiają do nas w tak złym stanie, że poprawa ich zdrowia i kondycji wymaga czasu. Musza przytyć, zbudować mięśnie na nowo, a my pilnujemy, żeby poprawa zdrowia przebiegała prawidłowo – dodał po chwili.
Droga do Alicante
Podróż przebiegła bez zakłóceń. Zwierzęta były karmione i pojone co dwie godziny. Ich transport odbył się w bardzo komfortowych warunkach. Pojazd, którym były przewożone posiadał technologię umożliwiającą kontrolowanie temperatur oraz odpowiednio dużą przestrzeń, w której tygrysy mogły dowolnie zmieniać swoje ułożenie.
W ramach rutynowej kwarantanny pierwsze tygodnie swojego pobytu w Hiszpanii zwierzęta spędzą w specjalnie przystosowanych do tego budynkach. Następnie będą mogły korzystać z wolnej przestrzeni.
Mamy ośrodek, który jest przeznaczony właśnie dla lwów i tygrysów. Przygotowaliśmy dla każdego z nich wybieg o powierzchni od 5 do 8 tysięcy kilometrów kwadratowych. Na wybiegu znajdują się budynki, gdzie mogą się schronić, odpocząć, a także schłodzić, co jest bardzo ważne dla tygrysów. Te zwierzęta tyle przeszły, zmieniła się ich natura, nie mogą wrócić do dzikiego życia. Przez to, że tak agresywnie reagują na człowieka byłyby śmiertelnie niebezpieczne. Stałyby się ludojadami, przez co pewnie natychmiast zostałyby odstrzelone. Nie możemy ich na to narażać. Najlepszym, co możemy dla nich zrobić to znaleźć zoo, które się dobrze nimi zaopiekuje – powiedział van Gennep.
Tygrysy pod koniec października zostały uratowane z włoskiego transportu zmierzającego do Dagestanu. Na granicy znalezione łącznie dziesięć tygrysów, niestety jeden z nich nie przeżył.
Ze względu na fatalne warunki, w jakich znajdowały się zwierzęta, Prokuratura Okręgowa w Lublinie postawiła zarzuty obywatelowi Rosji, dwóm obywatelom Włoch oraz granicznemu lekarzowi weterynarii w Koroszczynie, którego oskarżono o zaniechanie sprawdzenia stanu zdrowia zwierząt i poprawy ich warunków. W jego obronie stanęły Krajowa Rada Lekarsko-Weterynaryjna i Ogólnopolski Związek Zawodowy Pracowników Inspekcji Weterynaryjnej, które we wspólnym oświadczeniu zauważyły, że to właśnie weterynarz rozpoczął walkę o życie tygrysów.
Tygrysy dotarły do Hiszpanii
Transport z tygrysami przejechały ponad 2600 kilometrów, a cała podróż trwała ponad 40 godzin. Pięć tygrysów z poznańskiego zoo bezpiecznie dotarło do ośrodka w Hiszpanii. Dwa z uratowanych drapieżników zostały w stolicy Wielkopolski, kolejne dwa w ogrodzie zoologicznym w Człuchowie.
Zwierzęta wyruszyły do Hiszpanii w sobotę (30.11) wieczorem. Miały kilka postojów, a w drodze były regularnie pojone i karmione. Każdy z tygrysów był przewożony w specjalnie dostosowanej do tego klatce. Towarzyszył im też lekarz weterynarii.
Jak informują pracownicy azylu w Villenie koło Alicante, wszystkie zwierzęta mają się dobrze, choć są trochę nerwowe.
Jeden z kotów po wpuszczeniu do nowego kojca rozbił szybę i wydostał się na zewnętrzny wybieg. Inny z kolei po wypuszczeniu z klatki od razu się położył, żeby odpocząć. Teraz wszystkie tygrysy będą musiały przejść rutynową, 30-dniową kwarantannę.
>>> Zobacz film: Uratowane tygrysy już w Hiszpanii. Podróż trwała ponad 40 godzin
Zobacz też:
Tygrysy utknęły na granicy z Białorusią. Jedno zwierze padło, pozostałe zostały uratowane
Tygrysy już w Poznaniu. "Kondycja zwierząt jest tragiczna"
Czy uratowane tygrysy pojadą do Hiszpanii?
Autor: Anna Kobyłka
Źródło: PAP