"Siła jest kobietą". 83-latka przekazała 150 tys. zł Fundacji TVN. "Robię to z głębokiej potrzeby"

83-latka przekazała 150 tys. zł Fundacji TVN
83-latka przekazała 150 tys. zł Fundacji TVN
Źródło: Elena Pejchinova/Getty Images
Pani Aurelia jest schorowaną 83-letnią wdową, od której można uczyć się empatii. Od najmłodszych lat pomaga innym z dobroci serca. Ostatnio przekazała swoje oszczędności, 150 tys. złotych, na rzecz Fundacji TVN, która wraz z Centrum Zdrowia Dziecka buduje nowoczesne Centrum Psychiatrii dla Dzieci i Młodzieży. - Zawsze mówię, że należy się cieszyć tym, że możemy pomagać - podkreśla w rozmowie z cyklu "Siła jest kobietą".

Siła jest kobietą: Każda jest inna. Każda wyjątkowa. Każda ma różne cele i marzenia, inną historię do opowiedzenia. Łączy je jedno. Bohaterki tego cyklu udowadniają, że siła jest kobietą.

Pani Aurelia wsparła budowę Centrum Psychiatrii Dzieci i Młodzieży

Dominika Czerniszewska, dziendobry.tvn.pl. Ostatnio wsparła Pani budowę Centrum Psychiatrii Dzieci i Młodzieży. Czy to oznacza, że los najmłodszych jest najbliższy Pani sercu?

Pani Aurelia: Potrzebujących jest wielu. Kiedyś się nad tym zastanawiałam, ale teraz przeważnie wpłacam na rzecz dzieci. Dlatego że sama nie zostałam matką, nie wychowywałam, więc nie wniosłam swojego wkładu do społeczeństwa. Teraz w jakiś sposób staram się to robić. Rodzice zawsze ponoszą koszty, by wychować dziecko. Mierzą się nie tylko z trudem, ale i z wydatkami. Nie doświadczyłam tego, więc choć przekazaniem datku mogę się zwrócić w kierunku dzieci. Poza tym rozpacz tych rodziców, którzy nie są w stanie pomóc swojemu dziecku, jest straszna.

Od najmłodszych lat pomagała Pani innym?

Odkąd sięgam pamięcią, brałam udział w akcjach charytatywnych. Pierwsza wpłata, jaką przekazałam, była na budowę Domu Pomocy Społecznej im. "Matysiaków". Później były kolejne zbiórki.

Nie każdy ma tyle empatii. Tę chęć pomocy wyniosła Pani z domu?

Nikt mnie nie zachęcał. W ogóle nie przypominam sobie, żeby w rodzinnym domu były rozmowy na ten temat. Poza tym po ukończeniu szkoły podstawowej musiałam się przeprowadzić, by kontynuować naukę z racji tego, że moi rodzice mieszkali na wsi.

Jak potoczyły się dalej Pani losy?

Zacznę od tego, że do pierwszej klasy szkoły podstawowej poszłam tuż po wojnie, w 1945 roku. Warunki straszne i ciężkie. Dzisiejsza młodzież w ogóle nie zdaje sobie z tego sprawy, jak wszystkiego brakowało. Później - tak jak wspomniałam - opuściłam rodzinny dom. Najpierw skończyłam roczną szkołę pielęgniarską. Proszę pamiętać, że mam 83 lata, więc to wszystko działo się w głębokim PRL-u. Okazało się, że właściwie nie bardzo mogłam pracować jako pielęgniarka. Przeżyłam kilka szoków… Pierwszy, kiedy trzymałam dziecko, które było prześwietlane, bo koń je kopnął. Do dzisiaj pamiętam tę piankę na jego ustach. To dziecko zmarło. Drugi pojawił się, kiedy ujrzałam w szpitalu pacjentkę, która chorowała na nowotwór. To były lata 50., więc poziom leczenia był w powijakach. Ona leżała tam tygodniami. Jak lekarz wchodził na salę, to tylko wzrokiem ją omiatał i przechodził do następnych pacjentek. Strasznie to przeżywałam. Byłam zbyt wrażliwa na to wszystko. Nie potrafiłam się uwolnić.

Zdecydowała się Pani na zmianę zawodu?

Tak. Przeszłam do pracy w administracji, do Wydziału Zdrowia. Uznałam wówczas, że moje obecne wykształcenie to za mało, by dobrze pracować. Zaczęłam więc studia na Wydziale Prawa i Administracji. Ukończyłam je i prawie 30 lat przepracowałam w administracji rządowej w ministerstwie. Ono przez lata zmieniało nazwę, ale mam na myśli Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. W Departamencie Pomocy Społecznej byłam aż do swojego 70-lecia, bo wtedy przeszłam na emeryturę. 30 marca skończyłam 70 lat, a z dniem 31 marca rozwiązałam umowę na moją prośbę, bo wcale nie planowano mnie zwalniać.

Misie Fundacji TVN lecą do dzieci
Źródło: Dzień Dobry TVN

Jak wygląda życie aktywnej kobiety w wieku emerytalnym?

Mam sporo pracy (śmiech). Dużo robię robótek, np. szaliki, czapki, swetry. Kupuję włóczki, nici, a potem dziergam lub szyję i wrzucam do pojemników na odzież. Wcześniej zajmowałam się też porządkami wokół swojego bloku. Dla mnie to, co robią sprzątacze, to za mało (śmiech). Trochę mnie to dziwi, że nikt do mnie nie dołączył. Jak jeszcze pracowałam, posadziłam sporo krzewów wokół bloku i je pielęgnowałam. Nosiłam wodę, podlewałam. Jestem człowiekiem starej daty, więc dla mnie najważniejszą rzeczą jest książka, a nie film czy telewizja. Dlatego kupuję książki, a później zostawiam je w różnych miejscach, np. w sklepie czy na przystanku, żeby ktoś je wziął.

Zobacz wideo: Misie Fundacji TVN lecą do dzieci

83-letnia działaczka społeczna

Jest Pani stuprocentową działaczką społeczną. Rodzina Panią wspiera?

Rodzina? Wie pani, rodzice i mąż nie żyją. Było nas 5 rodzeństwa, ale 2 też już nie żyje. Pozostały mi 2 siostry, ale to już są leciwe osoby. Stan zdrowia nie najlepszy. Takiego zaangażowania, jakie ja chciałbym widzieć, to chyba raczej nie ma.

Uczy Pani, jak być wyczulonym na potrzeby innych. Gdy opowiada Pani o pomocy, słychać radość w głosie.

Pomagać na pewno warto. Zawsze mówię, że należy się cieszyć tym, że możemy pomagać. Każdy z nas może się znaleźć w takiej sytuacji, co potrzebujący. Niestety, boleję nad tym, że jest stosunkowo małe zaangażowanie. Mimo że przecież poziom życia tak wzrósł.

A nawet symboliczna złotówka jest w stanie pomóc.

Tak, ale obecnie tych drobnych datków to już raczej nie czynię. Jeśli już się angażuję, to staram się przekazać jakąś większą wpłatę. Teraz tak było. Wpłaciłam 150 tys. złotych na TVN i po 100 tys. na dwie inne fundacje.

Jestem pod wrażeniem Pani datków. Takie wpłaty od osób prywatnych nie zdarzają się codziennie. Przekazała Pani swoje oszczędności?

Tak, ale chcę bardzo podkreślić, że te oszczędności nie wynikały z tego, że sobie czegoś odmawiałam. Mam bardzo małe potrzeby, więc pewne środki mi pozostały. Jestem raczej samowystarczalna. Dla mnie wszelkie wojaże ze względu na stan zdrowia i problemy z sercem od dawna są niebezpieczne. Nie byłam też w sanatorium, bo po prostu źle się czuję poza domem. Z natury jestem bardzo oszczędna. Nie ze skąpstwa, bo to nie o to chodzi. Oszczędzam, np. wodę i prąd ze względu na sytuację, jaka panuje na naszym globie.

Nie bójmy się tego nazwać, żyjemy w konsumpcyjnym świecie. Pomimo licznych kampanii społecznych taka postawa to rzadkość.

Jestem bardzo wdzięczna Matce Naturze, że obdarzyła mnie taką cechą charakteru, że nikomu niczego nie zazdroszczę. Nie patrzę, czy ktoś ma to, czy tamto, np. mam prawo jazdy, ale nigdy nie kupiłam samochodu, chociaż mogłam mieć ich kilka. Z mężem pracowaliśmy w różnych miejscach, więc uważałam, że ten samochód jest mi niepotrzebny. Poruszałam się środkami komunikacji miejskiej. W życiu, jeśli coś robię, to nie po to, by później się z tym afiszować. Robię to z własnej, głębokiej potrzeby.

To prawda. W przypadku tej rozmowy również poprosiła Pani o zachowanie anonimowości.

Nie lubię rozgłosu. Pomaganie sprawia mi przyjemność. Zresztą bez przesady, że moja pomoc jest aż tak wielka. Na pewno są osoby, które robią znacznie więcej...

Fundacja TVN - jak pomóc?

Osoby, które chciałaby wesprzeć Fundację TVN i budowę Centrum, mogą to zrobić:

  • wysyłając SMS o treści "Pomagam" pod numer 7126 (koszt SMS 1,23 zł z VAT);
    • wysyłając przelew na Telefon BLIK na numer 509 559 966;
      • dokonując wpłaty na konto PL 25 1140 1010 0000 2581 1800 1001;
        • bezpośrednio na stronie Fundacji TVN.

          Masz ciekawą historię do opowiedzenia? Chcesz zostać bohaterką cyklu Siła jest kobietą? Napisz do mnie: dominika_czerniszewska@discovery.com

          Zobacz też:

          Autor: Dominika Czerniszewska

          Źródło zdjęcia głównego: Elena Pejchinova/Getty Images

          podziel się:

          Pozostałe wiadomości

          Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana
          Materiał promocyjny

          Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana