"Co łaska", czyli ile? Pod tym pojęciem kryją się konkretne kwoty

Ile wynosi "co łaska"?
Ile wynosi "co łaska"?
Źródło: princessdlaf/Getty Images

Pojęcie "co łaska" jest źródłem wielu kontrowersji i emocji wiernych, a jego znaczenie staje się jeszcze bardziej złożone w kontekście opłat za sakramenty. W Polsce istnieje duża rozbieżność w wysokości stawek, które są zależne od parafii, regionu, a także podejścia duchownych. W jednej parafii za chrzest, bierzmowanie, ślub czy pogrzeb można zapłacić nawet kilka tysięcy złotych, podczas gdy w innej – znacznie mniej.

"Co łaska" w kościele. Ile wynosi?

Jak czytamy w tygodniku "Polityka", ksiądz Tadeusz, proboszcz jednej z parafii na zachodnich krańcach Polski, ustalił cennik za posługi sakralne. Stawki wynoszą:

  • 150 zł za bierzmowanie
  • 500 zł za komunię
  • 1,5 tys. zł za pogrzeb.

Choć oficjalnie w kościele nie ma ustalonych cenników, te sumy są znane dzięki "poczcie pantoflowej". Wierni płacą te kwoty, jednak nie kryją swojego niezadowolenia, wskazując na brak transparentności.

Ks. Kazimierz Sowa, autor książki "Niewierni wierni. Rozmowy o prawdziwym Kościele", zwraca uwagę na hipokryzję obu stron – zarówno duchownych, którzy "żyją z ofiar", jak i wiernych, którzy chętnie płacą, ale nie chcą, by było to formalne.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo:

Eliza Kuna, adwokat oraz Maja Pisarek, psycholog w Dzień Dobry TVN.
Pieniądz w rodzinie nigdy nie zginie?
Źródło: Dzień Dobry TVN

Wielu duchownych ustala własne "cenniki" za posługi religijne. Na przykład, jak podaje "Polityka", proboszcz z Podlasia przy wizycie duszpasterskiej prosił o 500 zł od rodzin i 250 zł od osób samotnych. Inny ksiądz, z parafii w Koniecpolu na Śląsku, zbierał 150 zł na remont kościoła, także od osób, które nie praktykują religii. Jednym z głośniejszych przypadków był duchowny, który zażądał dodatkowej ofiary w wysokości 300 zł za chrzest dziecka Katarzyny, mimo że wcześniej za chrzest jej pierwszego dziecka poprosił o 100 zł. Kobieta opowiada, że ostatecznie porzuciła Kościół z powodu takich praktyk.

"Co łaska", czyli ile dać księdzu?

Czytelniczka serwisu dziendobry.tvn.pl podzieliła się swoją historią. Do zaskakującej sytuacji doszło, gdy przed świętami jako 10-latka kupowała opłatek. Jak wspomina, jej "co łaska" okazało się niewystarczające.

- Chciałam zdobyć opłatek na Boże Narodzenie, więc poszłam do kościoła, gdzie było małe stoisko. Tam rozdawano wiernym poświęcone opłatki. Była też widoczna kartka z napisem "co łaska". Nie wiedziałam, ile to jest, więc wręczyłam złotówkę kobiecie, która dysponowała opłatkami. Ona spojrzała najpierw na monetę, później na mnie i powiedziała stanowczo: "Ale to jest za mało!". Byłam w szoku, więc zapytałam, ile mam dopłacić? Odparła, że za taki opłatek należy się minimum 5 zł. Wygrzebałam jeszcze 4 zł z portfela, dokonałam zakupu, ale rachunku nie otrzymałam... To jest oburzające. Sądziłam, że "co łaska", to tyle, ile sami w zgodzie z naszym sumieniem zdecydujemy. Okazuje się jednak, że to jest po prostu czysty biznes. Wolałabym, żeby na tym stoisku była widoczna cena i nie byłoby nieporozumień - opowiedziała Justyna.

Kolejna czytelniczka została niemile zaskoczona podczas wizyty u proboszcza przed ślubem kościelnym w swoim rodzinnym małym mieście na Dolnym Śląsku.

- Poznaliśmy się z moim przyszłym mężem w Warszawie, gdzie oboje studiowaliśmy. Ksiądz wypytywał, gdzie pracujemy, na odpowiedź, że w stolicy, stwierdził: "no, to pewnie dobrze zarabiacie". Kiedy doszło do pytania, ile musimy zapłacić, podał kwotę 2 razy wyższą, niż podawali nam znajomi, którzy brali ślub kilka tygodni wcześniej. Nie ukrywaliśmy, że ta suma wydaje nam się bardzo wysoka, na co proboszcz obrzucił nas wyniosłym spojrzeniem i powiedział: "widać przecież, że was stać". Zaniemówiliśmy, ale trudno, co było robić, zapłaciliśmy, przecież nie będziemy się targować, chcieliśmy jak najszybciej zakończyć to upokarzające spotkanie. Ale niesmak pozostał i od tego momentu moje podejście do instytucji kościoła jest mocno zachwiane - wspomina Dorota.

Kościół a pieniądze

Jak zauważa "Polityka", debata o finansach Kościoła powraca, bo widoczny jest brak przejrzystości w zarządzaniu pieniędzmi. Wiele osób zauważa, że Kościół powinien wprowadzić system raportowania finansowego, który ujawniałby, na co przeznaczane są zebrane środki. Dr Miłosz Hodun, ekspert think tanku European Liberal Forum, wskazuje na brak pełnych danych o dochodach Kościoła, które mogą sięgać nawet 3–4 miliardów złotych rocznie. Istnieje też duża część dochodów, które nie są rejestrowane.

Tygodnik jako jeden z nielicznych przykładów pełnej przejrzystości finansowej podaje parafię w Winnicy, gdzie proboszcz, ks. Zbigniew Paweł Maciejewski, postanowił wprowadzić jawność finansową. Podzielił się szczegółowym sprawozdaniem finansowym parafii, w którym zawarł stawki za posługi:

  • 2 tys. zł za pogrzeb
  • 1,1 tys. zł za ślub
  • 200 zł za chrzest.

Ksiądz zwrócił również uwagę, że ofiary nie powinny być uznawane za obowiązek, a jedynie za dobrowolny gest wiernych, którzy chcą wspierać Kościół. Proponuje też, aby parafianie samodzielnie zbierali i rozliczali tacę, co pozwala na pełną kontrolę nad finansami.

Zobacz także:

Jak przekazać 1,5% na Fundację TVN? Kliknij w obraz
Jak przekazać 1,5% na Fundację TVN? Kliknij w obraz
podziel się:

Pozostałe wiadomości