- W okresie letnim liczba pacjentów w ośrodku gwałtownie rośnie – to czas rozmnażania dzikich zwierząt.
- Aż połowa przyjętych zwierząt umiera lub wymaga eutanazji – tylko 50% wraca na wolność.
- Ludzie często nieświadomie szkodzą dzikim zwierzętom, zabierając je z naturalnego środowiska.
Kiedy dzikie zwierzę naprawdę potrzebuje pomocy?
Letnie miesiące to najgorętszy okres dla pracowników warszawskiego Ośrodka Rehabilitacji Dzikich Zwierząt. – Najwięcej, zdecydowanie. Jest to tak zwany sezon, czyli moment, w którym zwierzęta dzikie się rozmnażają. Wtedy są one, można powiedzieć, lekko rozkojarzone, więc zdecydowanie jest to okres, w którym u nas pacjentów jest najwięcej - powiedziała Jana Smolnik, która na co dzień pracuje ze zwierzętami.
– Przede wszystkim najpierw bym wzięła pod uwagę gabaryty zwierzęcia, ponieważ siłą rzeczy większe zwierzę jest w stanie nam wyrządzić większą krzywdę, więc jeżeli jest to małe zwierzę, powiedzmy takie do wielkości małego psa, to zachęcam do tego, żeby przy takim łapaniu używać albo rękawiczek, albo jakiegoś kawałka materiału, tak żeby na przykład zasłonić głowę zwierzęciu i też trochę oddzielić jego pysk od naszego ciała. I w taki sposób najlepiej go włożyć do jakiegoś pojemnika, z którego nam nie ucieknie podczas transportu – dodaje ekspertka.
Czym jest bambinizm?
Nie wszystkie zwierzęta trafiające do ośrodka są ranne. Wiele z nich zostaje odebranych naturze niepotrzebnie. – Niestety ludzie zabierają zwierzęta ze środowiska naturalnego bez większego powodu, ponieważ kierują się własną empatią. To się wiąże z takim niezrozumieniem tego, jak działa dzika przyroda, negowaniem tego, że ona jest brutalna i funkcjonuje zupełnie inaczej niż nasz świat, czy świat właśnie tych psów i kotów, które znamy najbardziej – mówi Jana Smolnik.
– To zjawisko ma swoje określenie, nazywamy to bambinizmem i dotyka właśnie on najbardziej ssaków, saren i zajęcy. Często ludzie widząc takiego uroczego zająca na jego niekorzyść starają się mu pomóc niepotrzebnie, ponieważ myślą, że jest osierocony, a to jest tylko pozorne osierocenie – wyjaśnia.
Zobacz także:
- Niechciane zwierzę pokarmem dla tygrysów. Nietypowe ogłoszenie zoo
- Pingwinie selfie podbija Internet
- "Pijane jemiołuszki" sensacją sieci. Co tak naprawdę im się stało?
Reporter: Oskar Netkowski