Aleksandra Rachamim 6 lat temu wyjechała z Polski i przeprowadziła się do kraju męża. W Izraelu wspólnie wychowują trójkę synów i córkę. Gdy teraz Polacy krzątają się w kuchni, by zdążyć ze wszystkim przed Bożym Narodzeniem, oni święta mają już za sobą. Bo między 10 a 18 grudnia Ola ze swoją rodziną obchodziła Chanukę .
Chanuka - co to za święto?
– To Święto Świateł, które upamiętnia odzyskanie Jerozolimy przez Żydów. Trwa 8 dni, ponieważ kiedy Żydzi odzyskali świątynię w Jerozolimie, chcieli zapalić świecę menorę, ale nie mieli oleju. Zaczęli szukać w świątyni i w jednej z piwnic odnaleźli ostatni dzbanek czystego oleju, którym mogli tę świecę zapalić. Miało go wystarczyć tylko na jeden dzień. Ostatecznie zdarzył się cud i menora świeciła się przez 8 dni – wyjaśniła Aleksandra Rachamim.
Podczas obchodzenia Chanuki codziennie zapala się jedną świeczkę oraz spożywa potrawy wyłącznie przyrządzone na oleju.
– Na upamiętnienie cudu jemy pączki. Moje koleżanki z polskimi korzeniami przygotowują też chruściki, placki ziemniaczane, oponki, gniazdka. Wszystko, co można usmażyć - tłumaczyła nasza rozmówczyni.
Droga do judaizmu
Ola została wychowana w katolickiej rodzinie. Dlaczego zdecydowała się przejść na judaizm?
– W Polsce o Żydach uczymy się tak naprawdę od gimnazjum. I ta tematyka zawsze mnie interesowała. (…) Zdarzyło się, że brałam udział w warsztatach, kiermaszach książek o tematyce żydowskiej. Osobiście byłam bardzo religijną osobą, ale taką rozerwaną. Nie mogłam nigdzie znaleźć swojego miejsca. Byłam w chórze gospel, szukałam siebie w kościele prawosławnym, u baptystów, śpiewałam w katolickiej scholi – wspomina Aleksandra Rachamim.
Dopiero gdy na drodze stanął jej przyszły mąż, zaświeciła jej się lampka, że "chyba to jest to". Wówczas zaczęła szukać, czytać więcej nie tylko o tradycji i kulturze żydowskiej, ale przede wszystkim religii.
– Stwierdzałam, że to są te wartości, które do mnie przemawiają i że kocham tego człowieka. Chcę z nim być. Możemy razem zbudować coś wspaniałego. I stało się - opowiadała Ola.
"Ślub pod chupą"
Ola nie jest jedyną Polką, która zdecydowała się na taki krok. Sylwia Borowska dwa lata temu wydała książkę "Mój mąż Żyd", która opowiada o Polkach, które wyszły za Izraelczyków, ale nie przeszły na judaizm. Wiele osób pytało pisarkę, "a co z kobietami, które zdecydowały się na konwersję?". I właśnie jedną z nich była Ola. Dlatego pisarka zadecydowała, że napisze kolejną książkę -"Ślub pod chupą".
- Jest to 8 historii, bardzo różnych, gdzie motywacja i potrzeba była bardzo różna. Zdarza się tak, że w momencie, gdy kobieta zakochuje się w Żydzie, a on jasno komunikuje, że nie zrezygnuje z religii, ona przechodzi na judaizm. Ale tak naprawdę ta droga dochodzenia do decyzji zmiany religii często nastąpiła już wcześniej. Tak jak Ola szukała czegoś, co by było dla niej - podkreśliła pisarka.
Następnie przytoczyła historię innej Polki - Racheli, która czuła się nieswojo w domu rodzinnym. Spakowała więc walizkę i nie znając języka, wyjechała do Izraela. Została Żydówką.
- I ta religia, i przyszły mąż dali jej to poczucie bezpieczeństwa - mówiła Sylwia Borowska w Dzień Dobry TVN.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.pl
Zobacz też:
Wyrabia piernikowe dzieła sztuki. Nam zdradziła swój idealny przepis
Boże Narodzenie 2020. "Zapowiadają się wyjątkowo 'chude' święta"
Miłość sprawia, że wszystko jest możliwe. Paulina została matką, choć cierpi na zanik mięśni