Zgodnie z definicją umieszczoną na stronie Rzecznika Praw Obywatelskich, porwanie rodzicielskie to sytuacja, w której jedno z rodziców bez woli i wiedzy drugiego z nich wywozi lub zatrzymuje u siebie dziecko, pozbawiając drugiego rodzica możliwości utrzymywania kontaktu z dzieckiem.
>>> Zobacz także:
- Uknute przez praktykę. Porwania rodzinne
- Jak rozwód rodziców wpływa na dzieci?
- Polska oficjalnie potwierdziła azyl dla Norweżki i jej 2-letniej córki
Porwanie syna
Osobą, która miała dopuścić się takiego czynu jest Sebastian J. Mężczyzna utrudniał kontakty własnego syna z jego matką, przez co ta nie widziała chłopca przez trzy lata.
Mieszkali co chwila w nowym miejscu, przemieszczali się po terenie całej Polski.
- powiedziała pani Marta.
Kobieta przez cały ten okres podejmowała wszelkie możliwe kroki prawne, aby odzyskać syna. Niestety - mimo wyroku wskazującego, że syn powinien być przy matce - organy państwa wydawały się być bezradne.
W końcu jednak nastąpił zwrot w sprawie i mężczyzna został zatrzymany. W chwili aresztowania go pani Marta otrzymała od policji informację, że może odebrać chłopca, co natychmiast uczyniła. Spotkanie matki i syna przebiegło spokojnie, choć można było od dziecka wyczuć dystans, który prawdopodobnie wynikał z tego, że przez lata był przez ojca wrogo nastawiany do mamy. Teraz oboje próbują odbudować swoje relacje.
Jestem szczęśliwa, że Kuba jest w domu. Chcemy spędzić jak najwięcej czasu razem i postaram się, żebyśmy spędzali ten czas tak jak on będzie chciał.
- powiedziała pani Marta.
Pomoc w porwaniach rodzicielskich
Sebastian J. miał także oferować odpłatną pomoc w porwaniach rodzicielskich, a swoją działalność reklamować w internecie. Reporterzy Superwizjera TVN dotarli do nagrania rozmowy, na którym mężczyzna proponował swoje usługi kobiecie chcącej odebrać dziecko byłemu partnerowi. Dziecko miało być uprowadzone spod szkoły. Ostatecznie kobieta zrezygnowała z porwania.
Mimo że działanie Sebastian J. było nielegalne, mężczyzna długo pozostawał bezkarny, a wymiar sprawiedliwości wydawał się być bezradny wobec jego działań. Aż do ubiegłej soboty, kiedy został aresztowany na trzy miesiące. Postawiono mu pięć zarzutów. Cztery z nich dotyczą uprowadzeń rodzicielskich czworga dzieci, a piąty - posiadania amunicji. Jak powiedział reporter Superwizjera TVN, Robert Socha, sprawa jest rozwojowa i może dojść do kolejnych zatrzymań.
Autor: Anna Kobyłka