Porwania rodzicielskie. Po trzech latach odzyskała syna. "Jestem szczęśliwa!"

Sebastian J. miał najpierw uprowadzić własnego syna, a potem z porwań rodzicielskich uczynić biznes. Mimo że jego działanie było nielegalne, mężczyzna długo pozostawał bezkarny. Sytuacja się zmieniła w ubiegłą sobotę, kiedy został aresztowany i postawiono mu zarzuty. Działalności Sebastiana J. przyjrzeli się reporterzy Superwizjera TVN. W Dzień Dobry TVN gościliśmy byłą żonę mężczyzny, która po trzech latach odzyskała syna i reportera Superwizjera TVN Roberta Sochę, który zna szczegóły sprawy.

Zgodnie z definicją umieszczoną na stronie Rzecznika Praw Obywatelskich, porwanie rodzicielskie to sytuacja, w której jedno z rodziców bez woli i wiedzy drugiego z nich wywozi lub zatrzymuje u siebie dziecko, pozbawiając drugiego rodzica możliwości utrzymywania kontaktu z dzieckiem.

>>> Zobacz także:

Porwanie syna

Osobą, która miała dopuścić się takiego czynu jest Sebastian J. Mężczyzna utrudniał kontakty własnego syna z jego matką, przez co ta nie widziała chłopca przez trzy lata.

Mieszkali co chwila w nowym miejscu, przemieszczali się po terenie całej Polski.

- powiedziała pani Marta.

Kobieta przez cały ten okres podejmowała wszelkie możliwe kroki prawne, aby odzyskać syna. Niestety - mimo wyroku wskazującego, że syn powinien być przy matce - organy państwa wydawały się być bezradne.

W końcu jednak nastąpił zwrot w sprawie i mężczyzna został zatrzymany. W chwili aresztowania go pani Marta otrzymała od policji informację, że może odebrać chłopca, co natychmiast uczyniła. Spotkanie matki i syna przebiegło spokojnie, choć można było od dziecka wyczuć dystans, który prawdopodobnie wynikał z tego, że przez lata był przez ojca wrogo nastawiany do mamy. Teraz oboje próbują odbudować swoje relacje.

Jestem szczęśliwa, że Kuba jest w domu. Chcemy spędzić jak najwięcej czasu razem i postaram się, żebyśmy spędzali ten czas tak jak on będzie chciał.

- powiedziała pani Marta.

Pomoc w porwaniach rodzicielskich

Sebastian J. miał także oferować odpłatną pomoc w porwaniach rodzicielskich, a swoją działalność reklamować w internecie. Reporterzy Superwizjera TVN dotarli do nagrania rozmowy, na którym mężczyzna proponował swoje usługi kobiecie chcącej odebrać dziecko byłemu partnerowi. Dziecko miało być uprowadzone spod szkoły. Ostatecznie kobieta zrezygnowała z porwania.

Mimo że działanie Sebastian J. było nielegalne, mężczyzna długo pozostawał bezkarny, a wymiar sprawiedliwości wydawał się być bezradny wobec jego działań. Aż do ubiegłej soboty, kiedy został aresztowany na trzy miesiące. Postawiono mu pięć zarzutów. Cztery z nich dotyczą uprowadzeń rodzicielskich czworga dzieci, a piąty - posiadania amunicji. Jak powiedział reporter Superwizjera TVN, Robert Socha, sprawa jest rozwojowa i może dojść do kolejnych zatrzymań.

Autor: Anna Kobyłka

podziel się:

Pozostałe wiadomości