Dubaj był jedyną deską ratunku
Artur Ligęska:
Poleciałem do Dubaju, bo tutaj dopadło mnie bankructwo totalne. W każdej dziedzinie życia się rozleciałem. Dubaj był jedyną deską ratunku dla mnie, dla moich finansów, żeby się odbudować jako człowiek. Przez pierwszych sześć miesięcy rzeczywiście się udawało. Pracowałem jako ekspert fitnessowy - to jest mój wyuczony zawód, tworzę fitness kluby dla inwestorów.
Prekursor biznesu fitnessowego w Polsce
Byłem jednym z prekursorów profesjonalnego biznesu fitness w tym kraju. Wiele lat pracy bez urlopu, bez szacunku do samego siebie w tym wszystkim doprowadziło do tego, że zacząłem chorować, rok po mnie zaczęła chorować moja mama i nie miałem już sił. Wszystko się rozpadło.
Emiraty są cudownym krajem
Mimo tragicznych wydarzeń, które go tam spotkały, Artur nadal uważa, że Emiraty są cudownym krajem, świetnym do zarabiania pieniędzy i nawiązywania biznesowych znajomości:
Emiraty są przecudownym krajem pełnym możliwości na zarobienie pieniędzy. Ja niestety nie przygotowałem się, nie odrobiłem lekcji z obyczajowości, z kultury. Z tego wszystkiego co nam Europejczykom i chrześcijanom jest obce.
Zakochał się w nim syn szejka
Jeden z projektów, które tworzyłem, tworzyłem dla członka rodziny królewskiej z Abu Zabi. Współpracowałem dla spółki, która należy do rodziny królewskiej i koniec końców zakochał się we mnie jeden z synów jednego z szejków, który tam sprawuje władzę.
jak dodaje Artur Ligęska:
To była miłość, której ja nie rozpoznałem. Byłem dla niego miłym trenerem personalnym, który pomagał realizować jego cele. Byłem bardziej jego psychologiem. Spędzaliśmy razem czas, dyskutowaliśmy na temat Europy. On jest bardzo mądrym człowiekiem. Spotkać Araba, który wie dużo o Polsce, o Lechu Wałęsie, o Janie Pawle II, to jest coś wyjątkowego.
Nie spodziewałem się, że chłop się we mnie zakocha
Nie spodziewałem się, że to moje dobre podkarpackie serducho doprowadzi do tego. że chłop się we mnie zakocha. Nie zrozumieliśmy się w tej materii.
Zdecydowałem się na wyjazd
To było tak zaborcze, że zdecydowałem się na wyjazd. Miałem lecieć do Londynu gdzie czekał na mnie projekt klubu fitness, a po trzech miesiącach miałem wrócić na bliski wschód i robić projekt fitness klubów w Omanie.
Wróć do domu i zastanów się
Feralnego dnia 13 kwietnia 2018 oddałem bagaże, przyłożyłem paszport do takiego terminala self-check-in ... i on zaczął wyć! Nie zostałem aresztowany, powiedziano mi, że w systemie jest zapisane: wróć do domu i zastanów się. To było dla mnie absurdalne. Cały czas czekałem, że wyjdzie ktoś z ukrytą kamerą i powie "jesteś w reality show".
Zostałem aresztowany
19 oficerów tajnej policji narkotykowej rzuciło się na mnie. Wyzwiska, paralizator... przyznaj się, że masz narkotyki. Procedura w Emiratach jest taka, że osoba podejrzana o posiadanie narkotyków jest weryfikowana - sprawdzane jest mieszkanie, samochód, rzeczy osobiste... Mnie zakuto.
Czy miał przy sobie narkotyki?
Artur uczciwie przyznaje, że temat używek nie jest mu zupełnie obcy, ale w tamtym momencie, nie było najmniejszych podstaw do aresztowania:
Byłbym hipokrytą gdybym powiedział, że jestem święty w tej materii, ale w tej konkretnej sytuacji nie miałem sobie nic do zarzucenia. Zostałem umieszczony w areszcie oddałem krew, mocz, ślinę i włosy do analizy. Powiedziano mi, że wyniki będą za trzy tygodnie.
Prokurator powiedział, że nie ma nic na mnie, ale mnie nie wypuści
Po trzech tygodniach oczekiwania, prokurator powiedział, że nie ma nic na mnie, ale mnie nie wypuści i wysyła mnie do więzienia. Pierwszych pięć miesięcy spędziłem z prawdziwymi kryminalistami. Byłem jedynym Europejczykiem w towarzystwie... było ciężko.
Nie było sądu. Trafiłem do izolatki na pustyni
W mojej sytuacji nie było żadnego sądu, a byłem przetrzymywany. Nie było żadnego numeru więźnia. Zacząłem głodować i domagałem się kontaktu z szefem więzienia. On powiedział mi, że nie jestem więźniem, tylko mam zabukowane miejsce w więzieniu... Po dalszej głodówce trafiłem do izolatki na pustyni.
Co działo się w więzieniu?
Artur opowiedział w studiu Dzień Dobry TVN o tragicznych chwilach, które przeżył w arabskim więzieniu:
Działy się tam okrucieństwa, o których czytamy w książkach opisujących II wojnę światową. Widziałem wszystko. Byłem też gwałcony. Nie przez współwięźniów, bo byłem izolowany, ale przez oficerów. Widziałem śmierć. To była egzekucja podejrzanego o terroryzm. Widziałem tortury... potworności. Jedyna różnica między miejscem, w którym byłem a obozami koncentracyjnymi jest taka, że nas nie gazowano.
"Przekupiłem strażnika (...) musiałem coś w zamian zrobić" - mówi Artur Ligęska
Przekupiłem strażnika, który robił obchód po izolatkach. Poprosiłem go o telefon. On nie wiedział, że miałem totalny zakaz. Niestety musiałem coś w zamian zrobić, ale to była już walka o życie... dostałem dwie minuty telefonu. Rozmawiałem z mamą. Drugi telefon wykonałem do przyjaciółki, która rozprzestrzeniła mój apel na pół świata.
Jak wygląda powrót do życia po takiej traumie?
Jestem na etapie walki ze stresem pourazowym. Czeka mnie jeszcze kilka operacji. Dzięki funduszowi sprawiedliwości dostałem zęby, bo one mi wyleciały. Dzięki pierogom mamy udało mi się też wrócić do normalnej wagi.
Chciałbym zaapelować do wielkich tego świata, że w krajach, które roszczą sobie tytuł nowoczesnych, jest bardzo dużo do zrobienia!
Zobacz też:
- Dubaj – miasto pośrodku pustyni - co warto zobaczyć? Jakie są jeszcze najmodniejsze wakacyjne kierunki w 2019 roku?
- Berlin w 48h - co warto zobaczyć? Michał Cessanis poleca!
- Czy do Dubaju trzeba mieć wizę? Wiza do Dubaju dla Polaków – praktyczne informacje o wyjeździe
Książka Artura Ligęski - "Inna miłość szejka" opowiada jego historię
Autor: Ilona Maciora
Źródło: DDTVN