25 lat temu usłyszała, że jest śmiertelnie chora. "Mąż płakał, ale ja od razu nastawiłam na działanie"

Mija 25 lat od pierwszego przeszczepu szpiku od niespokrewnionego dawcy
Źródło: Dzień Dobry TVN
Życie po przeszczepie szpiku
Życie po przeszczepie szpiku
Dlaczego przeszczepy trzustki są tak skomplikowane?
Dlaczego przeszczepy trzustki są tak skomplikowane?
Człowiek o trzech sercach
Człowiek o trzech sercach
Jubileuszowy przeszczep szpiku kostnego w Katowicach
Jubileuszowy przeszczep szpiku kostnego w Katowicach
Po przeszczepie zdobywa mistrzostwo
Po przeszczepie zdobywa mistrzostwo
W lutym minęło 25 lat od pierwszego przeszczepu szpiku od niespokrewnionego dawcy. Pacjentką była Urszula Jaworska. Jak zabieg odmienił jej życie? Co przez ten czas zmieniło się w polskiej transplantologii? Ulę i jej córkę gościliśmy w Dzień Dobry TVN.

Mija 25 lat od pierwszego przeszczep szpiku od niespokrewnionego dawcy

Urszula Jaworska była tancerką. O chorobie dowiedziała się w 1994 roku. Miała wtedy 35 lat. - Informacja dotarła do mnie w momencie, kiedy pracowałam w szkole, którą kończyłam, baletowej. Przyjechałam do szkoły i pani, która siedziała u nas na portierni, mówi: "proszę szybko zadzwonić do domu, bo coś się stało" - powiedziała w Dzień Dobry TVN Urszula Jaworska. W pierwszej chwili pomyślała, że coś stało się jej 5-letniej córce Oli lub mężowi. - Wróciłam do domu (...), mąż płakał. (...) Powiedział: "jesteś śmiertelnie chora". A ja w tym momencie sobie pomyślałam, że dam sobie z tym radę, nikt więcej nie będzie przeze mnie płakał. Od razu się zebrałam, nastawiłam na działanie - stwierdziła.

Po roku, kiedy nastąpiła progresja choroby, lekarka poinformowała Urszulę, że ma pacjentkę, której pomagała w poszukiwaniu dawcy. Jej także zaoferowała wsparcie, pod warunkiem jednak, że zbierze pieniądze. - U nas wtedy nie było rejestru, nic nie było finansowane. Ja od leczenia, przez te trzy lata, do szukania dawcy, do finansowania przeszczepu sama finansowałam wszystko - wyjaśniła Urszula Jaworska, a następnie dodała: "Pracowałam wtedy w szkole baletowej. Po trzech miesiącach siedzenia na zwolnieniu zaczęłam szukać pracy. Wcześniej pracowałam w Teatrze Syrena. Zadzwoniłam do Teatru Syrena i zapytałam, czy nie znaleźliby dla mnie szatni, czegokolwiek, żebym z domu wyszła". Okazało, że szukali kierownika baletu. To właśnie teatr zorganizował zbiórkę, dzięki której Urszula mogła zaspokoić pierwsze potrzeby związane z szukaniem dawcy.

Kiedy udało się znaleźć dawcę, pani Urszula dowiedziała się, że w Ministerstwie Zdrowia są pieniądze na tego rodzaju operacje. Jednak w resorcie poinformowano ją, że pieniądze zostały wydane. - Wtedy pamiętam, powiedziałam, że przyjdę z kanapkami, termosem i nie wyjdę dopóki mi tych pieniędzy nie dacie. I te pieniądze się znalazły - dodała.

Fundacja Urszuli Jaworskiej

Te doświadczenia sprawiły, że Urszula Jaworska zdecydowała się założyć fundację, która obecnie pomaga nie tylko pacjentom potrzebującym przeszczepu szpiku. - Fundacja rozszerzyła swoją działalność o stwardnienie rozsiane - wyjaśniła Aleksandra Baranowska-Gosiewska, która sama zmaga się z tą chorobą.

Jak się czuje? Dowiecie się tego z dalszej części rozmowy.

Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki znajdziesz na platformie Player.pl.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości