Paulina w czasie pandemii zachorowała na anoreksję. "Naprawdę się męczyłam, ważyłam 36 kg"

DSC_8499
Źródło: Dzień Dobry TVN
Epidemia zaburzeń odżywiania w dobie pandemii
Epidemia zaburzeń odżywiania w dobie pandemii
IV fala koronawirusa depcze nam po piętach
IV fala koronawirusa depcze nam po piętach
Jak rozprzestrzenia się koronawirus?
Jak rozprzestrzenia się koronawirus?
Omikron – co o nim wiemy?
Omikron – co o nim wiemy?
Pandemia odcisnęła piętno na naszym zdrowiu psychicznym. Jak się okazuje, od czasu pierwszego lockdownu coraz więcej osób zgłasza się do specjalistów i prosi o pomoc. Jednym z problematycznych obszarów stało się dla nas odżywianie. Jemy za dużo, bądź nie jemy wcale, obsesyjnie liczymy kalorie lub zatracamy się i zajadamy stres. Jak radzić sobie z zaburzeniami? O tym rozmawialiśmy z Magdą Błaszczyk, psychodietetyk oraz Pauliną Mielniczuk, która w pandemii zachorowała na anoreksję.

Zaburzenia odżywiania

Pandemia wciąż trwa, a nasze zdrowie psychiczne podupada. Boimy się o bliskich, czujemy strach i niepewność, a to wszystko doprowadza do kolejnych problemów… depresji i zaburzeń odżywiania. Dlaczego? Jedni z nas stres zajadają tabliczką czekolady, inni zaś w wyniku tzw. "skurczonego żołądka" nie są w stanie nic przełknąć.

- Przez lockdown pacjentów z zaburzeniami odżywiania faktycznie przybyło. Pojawili się nowi, pojawili się ci, którzy chorowali i zachorowali ponownie przez lęk i obawę o swoje zdrowie i rodziny. Wpłynęła na to też izolacja. Moich pacjentów jest obecnie dwa razy więcej – powiedziała psychodietetyk.

Podstępna choroba dotyka coraz młodszych

Paulina Mielniczuk ma zaledwie 14 lat. Na anoreksję zachorowała w pierwszej fali pandemii. Wszystko zaczęło się we wrześniu 2020 roku, gdy wprowadzono naukę zdalną. - Pandemia pomogła mi odizolować się od rówieśników, miałam więcej czasu dla siebie. Czułam się w tym wszystkim sama. Skupiłam się na sobie, chciałam być zauważona - przyznała nastolatka.

W pierwszym odruchu Paulina chciała o siebie zadbać. Nie sądziła jednak, że perfekcjonizm zamieni się w chorobę.  - Zaczęło się niewinnie, zaczęłam zdrowiej się odżywiać, zaczęłam sama przygotowywać sobie posiłki. To okazało się pułapką. Przed lockdownem zawsze chodziłam na zajęcia, pojawił się strach, że przez brak aktywności moja sylwetka się zmieni – tłumaczyła.

Psychodietetyczka dodała, że problem, z jakim mierzyła się Paulina, dotyczył też wielu innych dzieci. Młodzież wpadła w syndrom "zmiany", uczniowie chcieli przejść metamorfozę, by po powrocie zaskoczyć rówieśników. - W mediach społecznościowych pojawiały się relacje, jak wyjść z pandemii jako nowa, lepsza wersja samego siebie Wtedy zaczęły się nadmierne aktywności fizyczne, diety, ale też kolor włosów czy zmiana stylu – powiedziała specjalistka.

Rodzice dziewczynki o problemach zorientowali się dopiero w lutym 2021 roku, kiedy pewnego dnia kazali jej wejść na wagę.

Mama powiedziała, że od tej pory będzie mi przygotowywać posiłki, żebym nie spadała z wagi. Dla mnie to był koszmar, bo jak coś jadłam to, było to wyliczone i wiedziałam, jakie to ma wartości. To potrwało z tydzień, jak mama robiła posiłki. Były wieczne kłótnie. Potem wszystko wróciło. Coś schowałam do kieszeni, coś wyrzuciłam
– opowiadała.

Zmartwiona mama zaprowadziła córkę do pediatry. Badania krwi wyszły dobrze. Pomoc nadeszła dopiero w lipcu.  – Prosiłam mamę o pomoc, już naprawdę się męczyłam, ważyłam 36 kg. Trafiłam do Malawy, ośrodka leczenia zaburzeń odżywiania Dzisiaj czuje się już dobrze stabilnie, nadal jestem w terapii - podsumowała.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości