Tinder - dziwne historie na pierwszej randce
"Był pijany/była pijana" - to klasyk wśród wyznań użytkowników aplikacji randkowych o nieudanych pierwszych i jednocześnie ostatnich spotkaniach z poznanym w sieci kandydatem na partnera/partnerkę. Sytuacja, w której ktoś przybył na randkę w stanie upojenia alkoholowego, zdarza się tak często, że aż nie warto poświęcać czasu na opisywanie konkretnych przypadków.
Kuriozalnych i zarazem ciekawszych historii jest znacznie więcej. Bohaterką jednej z nich była 28-letnia Marlena z Radomia. Pełna nadziei na nową relację singielka przybyła na umówione miejsce spotkania i ku swojemu zdziwieniu zobaczyła, że mężczyzna poznany w sieci nie przyszedł wcale sam. Towarzyszyła mu starsza kobieta.
- Usłyszałam: "Poznaj mamusię". Zamurowało mnie. Przecież ja nawet tego typa jeszcze nie poznałam, a już miałam znać jego mamusię? Przywitałam się grzecznie z panią, bo wydawała się nawet sympatyczna, ale wzięłam delikwenta na bok i zapytałam, o co chodzi - wspomina Marlena.
Odpowiedź zaskoczyła ją bardziej, niż przypuszczała. Okazało się, że rodzicielka szanownego pana F. wcale nie była inicjatorką tego pomysłu. - Powiedział: "Mama też jest zmieszana, ale ja tak wolę. Ona od razu widzi, czy ktoś do mnie pasuje. Nigdy się nie pomyliła, więc wolę, żeby oceniła od razu. Nie obrazisz się?". Nie obraziłam się, ale wyśmiałam - kwituje 28-latka.
Sandra uniknęła spotkań zapoznawczych z ewentualną przyszłą teściową, ale zamiast tego była świadkiem scen rodem z filmu sensacyjnego Patryka Vegi. - Kolacja przebiegała wspaniale. Naprawdę. Cieszyłam się, że w końcu poznałam kogoś odpowiedniego. Zgodziłam się, żeby odwiózł mnie pod blok, więc wyszliśmy z knajpy i mieliśmy właśnie wsiadać do jego samochodu. Wtedy wokół pojawili się policjanci ze spluwami i krzyczeli: "Ręce do góry".
Kobieta widziała, jak funkcjonariusze zakuwają w kajdany jej potencjalnego ukochanego. - Zapytałam, co zrobił, ale usłyszałam: "Nie chciałaby pani wiedzieć". Jego wsadzili do radiowozu, a mnie puścili wolno. Rzeczywiście chyba wolę nie wiedzieć - mówi z perspektywy czasu zawiedziona singielka.
Miłość
Randka z Tindera idealnym sposobem na zarobek?
Przedsiębiorczość - tym cechują się mężczyźni opisani przez kolejne nasze bohaterki. Panowie z tą zaletą potrafią wzbogacać się na każdym kroku, ale niestety w tym przypadku kosztem swoich tinderowych wybranek.
- Nie był przystojny, ale bardzo miły. Ja już mam swoje lata, więc nie wybrzydzam. Poszłam na spotkanie, które było lekko nudnawe, ale ok. Koszmar zaczął się dopiero później. T. wydzwaniał do mnie i proponował oferty telekomunikacyjne. Powiedziałam, że nie skorzystam, ale on nalegał i odzywał się przynajmniej raz w tygodniu - żali się Marzena.
39-latka z Krakowa podzieliła się tą historią na lokalnym forum internetowym dla kobiet. Tam znalazła inne ofiary wspomnianego T. - To był prawdziwy hit! Nie przypuszczałam, że jego działanie przybrało taki masowy charakter. Zgłosiło się do mnie 9 dziewczyn i każda z nich była z T. na tzw. speed dating. Podobno brał od wszystkich numer, żeby zapełnić listę klientów w pracy, a potem męczył telefonami. Biznesmen jak z koziej d... - przerwała opowieść.
Cóż, szalejąca inflacja zmusza do oszczędzania wszystkich mężczyzn - zarówno tych starszych, jak i młodszych. Przekonała się o tym Eliza, dwudziestolatka z Wrocławia. - Nie zapłacił za mnie w restauracji, ale nie miałam mu tego za złe. Akceptuję równość płciową, więc się nie obraziłam. Zapłaciłam kartą, zostawiłam napiwek w książeczce z rachunkiem, a potem poszłam na chwilkę do łazienki - mówi dla dziendobry.tvn.pl.
Gdy wracała z toalety, widziała, jak nowo poznany chłopak dyskretnie zabiera ze stołu i chowa do kieszeni pozostawione przez nią drobne, które miały trafić do kelnera. - Nie wiem, jak ocenić tę sytuację. To chyba trochę kradzież... Nie zwróciłam mu uwagi, ale to było nasze ostatnie spotkanie - zaznacza młoda singielka.
Kto zakłada profil na Tinderze? Nawet ksiądz
Tajemniczość w sieci jest intrygująca? Tę zależność wziął sobie zbyt mocno do serca pewien młodzieniec, który założył profil na Tinderze, choć ze względów moralnych nie powinien. Umówił się z Kasią w niezobowiązującym miejscu. Zaprosił ją na jesienny spacer po warszawskich Łazienkach Królewskich.
- Zapomniał tylko napisać, że jest księdzem. Dziwne, bo na spotkaniu już się z tym nie krył. Przyszedł normalnie w koloratce. Powiedział, że szuka koleżanki do spacerów, ale jego wcześniejsze wiadomości wcale na to nie wskazywały. Wręcz przeciwnie - relacjonuje Kasia, która wytrzymała w obecności duchownego jedynie 15 minut.
Kapłanem natomiast z pewnością nie jest S., z którym na zapoznawcze spotkanie wybrała się Justyna. - Zrobiliśmy sobie randkę w ciemno, bo w aplikacji nie mieliśmy zdjęć. Pisało nam się super przez ponad dwa tygodnie. Gdy zobaczyłam go przy stoliku, nie dowierzałam. Sympatyczny chłopak z Tindera był narzeczonym mojej koleżanki. Oczywiście był, bo już nie jest - dodaje rozbawiona sytuacją dziewczyna.
Cóż, ile ludzi, tyle historii. Miejmy nadzieję, że nie wszystkie znajomości z aplikacji randkowych kończą się właśnie w ten sposób.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Kobiecy wytrysk to mit z filmów dla dorosłych? Ginekolożka odziera temat z tabu
- Monogamia to przeżytek? Badacze nie mają wątpliwości
- Impreza po rozwodzie zamiast łez. Kontrowersyjne divorce party robi furorę wśród Polek
Autor: Berenika Olesińska
Źródło zdjęcia głównego: FilippoBacci/Getty Images