Susana Osorio-Mrożek – "Przylepka i potwór"
Nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazały się wspomnienia Susany Osorio-Mrożek, dzięki którym czytelnicy mają okazję poznać zupełnie nieznane oblicze autora "Emigrantów". Książka ma tytuł "Przylepka i potwór". Jak przyznała autorka, nie został on wymyślony, lecz zaczerpnięty z życia codziennego. Okazało się bowiem, że dawniej Susana nazywała męża potworem, a on ją przylepką.
- Sławomir ostrzegał mnie, że jest trudnym człowiekiem. Zaczęłam więc nazywać go potworem, także dlatego, że był potwornie inteligentny. Mówiłam wtedy: "Może i jesteś potworem, ale i tak będę się ciebie trzymać". Później on zaczął nazywać mnie przylepką – wyjaśniła.
Miłość od pierwszego wejrzenia
Susana poznała Sławomira Mrożka w 1979 r. w Meksyku. On był 49-letnim wdowcem, ona miała 27 lat. Została jego tłumaczką. Podczas pracy z pisarzem była wielokrotnie proszona przez jego wielbicielki o przekazanie mu słów uwielbienia. Niektóre komplementy były tak odważne, że musiała je cenzurować. Po jakimś czasie drogi Susany i Mrożka się rozeszły. Potem spotykali się w Europie, pisali do siebie listy i wielokrotnie ranili. W 1987 r. Sławomir Mrożek oświadczył się wybrance w Paryżu .
Myślę, że to była miłość od pierwszego wejrzenia. Gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, zaiskrzyło między nami. Nie miałam pojęcia, że on to on. Spotkałam faceta, którego polubiłam. Gdy pisałam listy na początku naszej znajomości, nie miałam pojęcia, że właśnie buduję związek swojego życia. Krok po kroku stawały się bardziej intymne i głębokie
– powiedziała.
Susana dodała, że decyzja o ślubie była przemyślana. Kobieta zdecydowała się zostać żoną Sławomira Mrożka z dwóch powodów. - Po pierwsze, znalazłam się w punkcie, gdzie byłam w stanie zapewnić sobie prawie wszystko. Miałam fajną pracę. Jednej rzeczy, której nie mogłam sobie zapewnić, to miłość. Pomyślałam, że ona jest ważniejsza. Po drugie, czułam, że Sławomir bardzo mnie potrzebuje – wyjaśniła.
Co było ich najmocniejszym fundamentem w związku? Żona Sławomira Mrożka przyznała, że od początku bardzo dobrze rozumiała się z mężem. - Byliśmy silnie połączeni, mieliśmy tę samą wrażliwość, widzieliśmy życie intelektualnie w takim samym kształcie. Mieliśmy bardzo dużo ze sobą wspólnego od samego początku. To było miłe, brakuje mi tego - dodała.
Życie z emocjonalnym człowiekiem
Sławomir Mrożek nie miał łatwego charakteru. Zgodnie z przekazem żony, należał do emocjonalnych osób. Co więcej, pisarz borykał się także z depresją. - Gdy go poznałam w Meksyku, to była zupełnie inna historia. Następnie, gdy poprosił mnie o rękę, wiedziałam dokładnie z kim mam do czynienia. On miał bardzo poważną depresję, był nawet okres, gdzie brał leki. Myślałam, że go uratuję, że jestem w stanie to zrobić. Ale to było niemożliwe, chorobę odziedziczył po rodzinie - wyjaśniła.
Mimo wszystko Susana spędziła u boku męża 25 lat. Jak przyznała, po jego śmierci nie mogła się odnaleźć. Brakowało jej ukochanego.
- To była ponad połowa mojego życia. Gdy myślę o swoim życiu, to myślę tylko o Sławomirze. Nie myślę o dzieciństwie czy teatrze. Gdy zmarł, poczułam, że nic więcej mi nie zostało. To uczucie, że już nie mam życia, towarzyszyło mi przez wiele lat, bo życie było z nim - podsumowała.
Zobacz także:
Niepełnosprawny uczestnik w 10. edycji "Top Model" o swoich protezach: "Ma to swoje plusy"
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.
Autor: Nastazja Bloch