Rurki z Wiatracznej
To kolejna historia, która pokazuje jak wiele dobrych ludzi jest wśród nas. Jeszcze na początku zeszłego tygodnia nic nie wskazywało na to, że kolejki do tego miejsca nie będą się kończyć. "Rurki z bitą śmietaną Rondo Wiatraczna" to kultowe miejsce na kulinarnej mapie Warszawy. Istniejąca od 1958 roku cukiernia mogła nie przetrwać pandemii. Między innymi z powodu wprowadzania nowych obostrzeń, biznes znalazł się na skraju bankructwa. Zmartwiony właściciel Piotr Przewłocki postanowił umieścić w mediach społecznościowych wpis, z prośbą o pomoc.
Drodzy! Jesteście z nami od 1958 roku, kiedy to dziadek Kostek wymyślił, że zamiast pączków będzie sprzedawał rurki z bitą śmietaną, potem długo opracowywał ciasto i w końcu przerobił starą maszynę do ubijania masła i zaczął używać jej do nabijania śmietaną chrupiących rurek. Przetrwaliśmy okropne czasy PRLu, byliście z nami, kiedy zmieniał się ustrój, zaznaczaliście, że jesteśmy dla Was ważni. Kilka lat temu, kiedy zawisło nad nami widmo wyburzenia pawilonów, walczyliście o nas jak lwy i udało się wszystko odroczyć. Dziś też prosimy o pomoc. Wszyscy przedsiębiorcy liczą straty i nie zanosi się na to, by było lepiej. Nasze rodzinne, tradycyjne przedsiębiorstwo ledwo dyszy. Zakaz spożywania posiłków na ulicy wbił nam nóż prosto w serce i mimo prób wyjścia z sytuacji obronną ręką, dodawano kolejne obostrzenia. Niestety grozi nam bankructwo. Jakoś dawaliśmy radę do tej pory, ale teraz nie mamy praktycznie wyjścia, dlatego postanowiliśmy zwrócić się do Was z apelem i prośbą, by wspierać lokalne przedsiębiorstwa. Jesteśmy przygotowani by zawinąć Wam rurki w zgrabne paczki, byście mogli rozkoszować się nimi w domu. Gofry pakujemy w pojemniki żeby dotarły bezpiecznie do domu czy samochodu, bo przecież tam wolno jeść. Prosimy o pomoc, bo przyszłość jawi nam się w czarnych barwach
- zaapelował.
Jaki był odzew? Natychmiastowy. Przerósł najśmielsze oczekiwania.
Efekt był taki, że dostałem telefon, że ustawiła się kilkudziesięciometrowa kolejka. Pierwszego dnia kolejka była stosunkowo krótka. Miała ze sto metrów. Następnego dnia kolejka miała około trzystu, może czterystu metrów długości. Udało nam się sprzedać w ciągu trzech dni tyle rurek, ile normalnie sprzedajemy w miesiąc
- powiedział.
Pomoc i wzruszenie
Małgorzata Przewłocka, mama właściciela, nie kryje wzruszenia. Jak mówi, zmęczenie nie ma żadnego znaczenia.
Jesteśmy przede wszystkim zadowoleni, szczęśliwy, że jest taki odzew. Ta sympatia, która bije, kiedy osoby wchodzą, pomimo czekania iluś tam godzin. Czekali, a aura jest jaka jest. Radość tych ludzi, że przychodzą, że pomagają
- mówi.
Kolejki cały czas się ustawiają, a klienci kupują nie jedną, a często kilkanaście lub kilkadziesiąt rurek.
Przyszła osoba, która kupiła ponad dwieście rurek. Okazuje się, że to dla iluś tam osób (…) Przede wszystkim dzięki, dzięki i jeszcze raz dzięki. Były takie momenty, że mi się chciało po prostu płakać. Z radości, ze szczęścia i że jesteśmy tacy, jacy jesteśmy
- dodaj pani Małgorzata.
Zobacz też:
Wolontariusze ruszyli na pomoc szpitalom. Student medycyny: "To jest dla nas dobry sprawdzian"
Anna Dymna o trudnej sytuacji: "Naprawdę musimy być teraz razem"
Trudna sytuacja pacjentów - tysiące zabiegów zostało odwołanych. "Tym ludziom trzeba pomóc"
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.
Autor: Anna Korytowska
Reporter: Michał Nobis