Pies sąsiada załatwiał się na balkonie, odchody ściekały piętro niżej. "Sądziłam, że to woda z detergentem"

Pies sąsiada załatwiał się na balkonie. Odchody ściekały piętro niżej
Źródło: Dzień Dobry TVN
Skuteczne sposoby na uciążliwych sąsiadów…
Skuteczne sposoby na uciążliwych sąsiadów…
Jak dobrze mieć sąsiada!
Jak dobrze mieć sąsiada!
Pomagasz sąsiadowi? Państwo ci za to zapłaci
Pomagasz sąsiadowi? Państwo ci za to zapłaci
Sąsiad uprzejmie donosi
Sąsiad uprzejmie donosi
Okno w okno z sąsiadem, czyli patodeweloperka po polsku
Okno w okno z sąsiadem, czyli patodeweloperka po polsku
ZUS zapyta sąsiada o twoje L4
ZUS zapyta sąsiada o twoje L4
Mieszkańcy bloków dobrze wiedzą, że jeden nieznośny sąsiad potrafi skutecznie uprzykrzyć życie całej społeczności osiedla. Problematyczne może być nie tylko zakłócanie ciszy nocnej, ale również niepilnowanie tego, co robi i gdzie się załatwia czworonożny pupil. Czy istnieją przepisy, które pozwalają pociągnąć dokuczliwego sąsiada do odpowiedzialności?

Problemy z sąsiadem - co można zrobić w tej sytuacji?

By życie w bloku było spokojne, wszyscy mieszkańcy powinni stosować się do ogólnie przyjętych norm i zasad, a także traktować się wzajemnie z szacunkiem. Choć we własnym mieszkaniu można zachowywać się swobodnie, to jednak warto pamiętać, że jest się członkiem większej społeczności, a w lokalach obok są inni ludzie. Jak się jednak okazuje, niestety, niektórzy o tym zapominają. Przekonała się o tym nasza czytelniczka, która opisała zaskakującą historię związaną z sąsiedzkim sporem.

- Siedziałam o poranku na balkonie i piłam kawę. Napawałam się piękną pogodą, kiedy nagle poczułam, że coś leje mi się na głowę. Ciepły płyn w kolorze żółtym nie tylko zmoczył mnie, ale również pokrył stolik, podłogę, a nawet wlał się do kawy. Szybko się zerwałam i zobaczyłam, że pies sąsiada z góry właśnie załatwił się na mój balkon - opisuje nam Julia.

Kobieta wyjaśnia, że balkony w bloku, w którym mieszka, są tak skonstruowane, że wzdłuż styku podłogi ze szklaną balustradą jest otwór. Jeśli coś tam wpadnie, to spadnie piętro niżej. Tak właśnie się wydarzyło, kiedy pies sąsiada z góry załatwił swoją potrzebę.

- To nie była pierwsza taka sytuacja, ale pierwszy raz byłam jej świadkiem. Już od 2 czy 3 tygodni widziałam, że na moim balkonie pojawiła się i robi się coraz większa żółta, dziwnie pachnąca plama. Nie podejrzewałam jednak, że to może być sprawka psa. Sądziłam, że sąsiad mył podłogę i woda z detergentem ściekła na mój balkon. Nie reagowałam, ponieważ nie chciałam robić "afery" z powodu mycia balkonu. Jednak kiedy się przekonałam, że to pies zasikuje mój balkon, postanowiłam zainterweniować - relacjonuje czytelniczka naszego serwisu.

Początkowo sąsiad nie reagował na pukanie do drzwi. Kiedy tego samego dnia, kilka godzin później sytuacja z psem znów się powtórzyła, udało się skonfrontować z mężczyzną mieszkającym wyżej.

- Zaczęłam krzyczeć, że pies kolejny raz sika na mój balkon. Wtedy sąsiad się wychylił i zapowiedział od razu, że nie zamierza przyjść do mnie tego posprzątać. Nie poczuwał się też do odpowiedzialności i nie przeprosił za to, że nie upilnował psa. Stwierdził, że jeśli mi to przeszkadza, to mogę zamontować na moim balkonie daszek i wtedy mocz nie będzie ściekać. Po kilkuminutowej wymianie zdań, kiedy ten mężczyzna szedł w zaparte, że to nie jest jego wina i to ja mam problem, zapowiedziałam, że zgłoszę tę sprawę do administracji. Czuję się bezradna. Musiałam posprzątać odchody psa sąsiada, co było dla mnie upokarzające. Teraz obawiam się wychodzić na balkon, ponieważ ta przykra sytuacja znów się może powtórzyć - podsumowuje Julia.

Czy istnieją przepisy, które mogą pomóc poszkodowanej kobiecie pociągnąć sąsiada do odpowiedzialności? O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy radczynię prawną dr Katarzynę Kalatę z Kancelarii Kalata.

- Spory sąsiedzkie, choć większości kojarzą się bardziej z fabułą filmu czy serialu komediowego, w którym sąsiedzi walczą ze sobą o przysłowiową miedzę, w rzeczywistości dotykają liczne grono mieszkańców zarówno dużych miast, jak i małych miejscowości. Nierzadko stanowią problem natury nie tylko towarzysko-społecznej, ale również i prawnej. W takim właśnie kontekście należy postrzegać sytuację, w której pies załatwia się co prawda na balkonie swojego właściciela, ale odchody te przedostają się na balkon znajdujący się poziom niżej. Nie ulega wątpliwości, że taką przykrą "niespodziankę", obok aspektu czysto higieniczno-sanitarnego, należy oceniać również przez pryzmat obowiązujących przepisów prawa, które dostarczają nam rozwiązań zarówno na gruncie prawa karnego, jak i cywilnego - powiedziała dr Katarzyna Kalata w rozmowie z Justyną Piąstą, dziennikarką serwisu dziendobry.tvn.pl.

Radczyni prawna powołała się na treść art. 75 Kodeksu wykroczeń.

- Zgodnie z treścią artykułu: "kto bez zachowania należytej ostrożności wystawia lub wywiesza ciężkie przedmioty albo nimi rzuca, wylewa płyny, wyrzuca nieczystości albo doprowadza do wypadania takich przedmiotów lub wylewania się płynów, podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany". Paragraf 2 tego przepisu stanowi natomiast, że: "jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w par. 1 ze złośliwości lub swawoli, podlega karze ograniczenia wolności albo grzywny". Czyn określony w przywołanym powyżej przepisie stanowi wykroczenie, a zatem czyn zabroniony, którego popełnienie wywołuje skutki prawne w postaci nałożenia określonej kary lub środka karnego. Jako że przedostanie się odchodów psa na sąsiedni balkon wypełnia znamiona wykroczenia przewidzianego w przepisie art. 75 k.w., osoba, która doświadczyła takiego zjawiska, ma prawo zgłosić sprawę do Straży Miejskiej, składając zawiadomienie o możliwości popełnienia wykroczenia - wskazała ekspertka.

Czy prawo chroni przed uciążliwymi sąsiadami?

Radczyni prawna powołała się także na kolejny przepis Kodeksu wykroczeń.

- W tym miejscu należy również zwrócić uwagę na przepis art. 124 par. 1 k.w., który stanowi: „kto cudzą rzecz umyślnie niszczy, uszkadza lub czyni niezdatną do użytku, jeżeli szkoda nie przekracza 800 złotych, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny"Jeżeli zatem posadzka lub ściana balkonu, w wyniku załatwiania się na nią psa, doznała uszkodzenia bądź zniszczenia, warto rozważyć również przedmiotową sprawę właśnie pod kątem wykroczenia z art. 124 k.w. Trzeba jednak zaznaczyć, że w tym przypadku, aby stwierdzić popełnienie tegoż wykroczenia, czyn w nim opisany musi zostać popełniony umyślnie – co należy udowodnić. Nieumyślne zniszczenie posadzki, na którą spływa z wyższego piętra mocz zwierzęcia, nie będzie stanowiło wykroczenia umyślnego zniszczenia cudzej rzeczy. Aby zatem pociągnąć do odpowiedzialności właściciela psa na podstawie art. 124 par 1 k.w., koniecznym byłoby udowodnienie, że umyślnie, mając ku temu bezpośredni zamiar, kieruje on swym pupilem w ten sposób, by zwierzę załatwiało się w miejscu umożliwiającym ściekanie odchodów do sąsiada, powodując tym samym zniszczenie mienia - przekazała dr Katarzyna Kalata.

Specjalistka z zakresu prawa dodała, że problem załatwiania się zwierzęcia na sąsiedni balkon można rozpatrywać również pod kątem przepisów prawa cywilnego.

- Przepisy te regulują zagadnienie związane z szeroko pojętym prawem własności i wynikających z niego licznych uprawnień właściciela. Zgodnie z treścią art. 140 Kodeksu cywilnego: "w granicach określonych przez ustawy i zasady współżycia społecznego właściciel może, z wyłączeniem innych osób, korzystać z rzeczy zgodnie ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem swego prawa, w szczególności może pobierać pożytki i inne dochody z rzeczy. W tych samych granicach może rozporządzać rzeczą". Na treść prawa własności składa się oczywiście z jednej strony szereg uprawnień, takich jak możliwość korzystania z rzeczy, pobierania z niej pożytków lub pośredniego eksploatowania przedmiotu własność, z drugiej jednak, jego wykonywanie nie może ograniczać praw innych osób, ani też być sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. I tu pojawia się kwestia tzw. immisji, czyli zakłóceń będących skutkiem korzystania z nieruchomości, które oddziałują na nieruchomość sąsiednią - wyjaśniła dr Kalata.

Radczyni omówiła dokładnie kwestię immisji. - Źródłem immisji są zachowania podejmowane wyłącznie na własnej nieruchomości, które mają jednak skutek wobec innych czy innej nieruchomości. Ponieważ immisje ingerują w sferę własności osób trzecich (w tym przypadku immisjami są więc odchody przedostające się na sąsiedni balkon osoby trzeciej, tzn. nie mającej związku ze zwierzęciem załatwiającym się), dają one podstawę do wytoczenia powództwa negatoryjnego, to znaczy żądania zaniechania naruszeń oraz naprawienia powstałej wskutek tego szkody. Nie ulega wątpliwości, że znalezienie odchodów cudzego zwierzęcia na własnym balkonie nie mieści się w granicach korzystania przez właściciela czy opiekuna tegoż zwierzęcia w granicach przeznaczenia jego prawa własności. Odchody stanowią zatem nie tylko ograniczenie wykonywania prawa własności - jako "zakłócenie", które należy posprzątać, ale również jako że budzą w ogólnym odbiorze społecznym, wstręt i obrzydzenie - stanowią również naruszenie podstawowych zasad współżycia społecznego - przedstawiła nasza rozmówczyni.

Dr Katarzyna Kalata zachęca, by w różnego rodzaju sporach najpierw nawiązać dialog z sąsiadem. Jednak jeśli to nie rozwiąże problemu, warto znać przepisy, które mogą pomóc.

- Mówiąc o współżyciu społecznym, nie sposób jednak w tym miejscu nie wspomnieć, że zanim udamy się na komisariat policji złożyć zawiadomienie o popełnieniu wykroczenia czy do sądu, by wnieść pozew o zaprzestanie immisji, warto w pierwszej kolejności skierować swoje kroki nieco bliżej, bo do sąsiada, by spróbować załatwić z nim sprawę polubownie. Gdyby jednak ugodowe próby nie przyniosły pożądanego efektu, dobrze jest mieć w zanadrzu rozwiązania prawne proponowane powyżej - podsumowała ekspertka z Kancelarii Kalata.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości