We wsi Rudno niedaleko Gliwic kilka rodzin żyje w strachu przed sąsiadem. Matki z dziećmi boją się wychodzić z bloku, obawiając się, że zostaną zaatakowane.
"Przeżywamy gehennę z sąsiadem"
Jedna z bohaterek reportażu - Noa Nowak przeszła już w życiu bardzo dużo.
- Moi rodzice w dzieciństwie bardzo mnie skrzywdzili. Mój ojciec odsiadywał wyrok za przestępstwa seksualne. Za pedofilię. Nie tylko wobec mnie.
Kobieta zamieszkała w Rudnie 4 lata temu. Chciała odnaleźć spokój i poczucie bezpieczeństwa, miejsce, gdzie będzie mogła wychować dzieci.
- Zamiast tego mam kolejnego tyrana, kolejnego człowieka, który powoduje, że moje życie jest pasmem nieszczęść – mówi Noa Nowak. I dodaje: - Jak patrzę na tego człowieka, to boję się go tak samo jak swojego ojca. Jest duży, silny, agresywny i też mnie pobił.
Kobieta w rozmowie z reporterem Uwagi! przytoczyła jedną z sytuacji.
- Wchodziłyśmy z sąsiadką i jej pięcioletnią córką na klatkę, on krzyczał do nas. I wchodząc, zamknęłam drzwi klatki, mówiąc, że tu jest dziecko. Zaczął wyzywać, mówił, że się zakrywamy dzieckiem. Jak otworzył drzwi, psiknęłam mu gazem pieprzowym. To był odruch. Krzyknęłam sąsiadce, żeby uciekała. Zdążył mnie dogonić na półpiętrze. Chwycił mnie i rzucił na podłogę i przycisnął kolanem. Zaczął mnie z pieści okładać po głowie. Po czym, jak wstał, jeszcze kopał mnie po głowie – opowiada Noa Nowak.
Kim jest Krzysztof K?
Mężczyzna przedstawia inną wersję.
- Leciała ta pokraka co któryś schodek, poślizgnęła się, uderzyła głową o poręcz. Nie goniłem jej, po prostu udałem się w jej kierunku – stwierdza.
- Mieszkam tu sześć lat. Nigdy nie miałem konfliktów z sąsiadami, żyję z nimi dobrze. (…) Jestem dobrym człowiekiem, nikomu nic nie robię – zapewnia Krzysztof K.
K. to mieszkający samotnie 50-latek. Przez kilka lat był na rencie po wypadku w kopalni, obecnie prowadzi firmę z branży budowlanej. Problemy z jego agresywnym zachowaniem mają ciągnąć się od kilkunastu lat. Dotarliśmy do rodzin, które musiały uciekać z Rudna, bojąc się tego człowieka.
- Nigdy nie było wiadomo, kiedy mu odpali. Wystarczy jedno słowo powiedzieć i on dostaje czerwonej gorączki – mówi Waldemar Ptaszek, były sąsiad Krzysztofa K.
Mężczyzna przywołuje jedną z sytuacji.
- Było lato, żona siedziała przed domem z sąsiadkami na kawie. Usłyszałem, że podjeżdża, bo muzyka była na full. Zatrzymał się i zaczął mnie wyzywać. Od su…, bardzo brzydko. Żona była w ciąży, a patrzę, że on wyskakuje z samochodu, łapie metalową kratkę i daje prosto we mnie, cofnąłem żonę, a on się zamachnął – przywołuje pan Waldemar.
Podobne opinię ma inna była sąsiadka Krzysztofa K.
- To był strach. Pewnego dnia mąż czyścił samochód. Pan K. podbiegł do niego i zaczął go okładać pięściami. Mój trzyletni syn był świadkiem tego pobicia. Leczył się psychologicznie. Stany lękowe ma do dziś dnia. A jak słyszy jego imię, to mówi: „Mamo, ja cały czas widzę tę scenę, jak on bije tatę” – słyszymy.
- On nienawidzi dzieci. Nasze dzieci miały pod oknem piaskownice, potrafił tam wjechać i porozjeżdżać zabawki. Dzieci się go panicznie bały – przywołuje pan Waldemar.
Uwaga! TVN: "To nie jest konflikt sąsiedzki. Jesteśmy nękani"
Obecni sąsiedzi mężczyzny czują się bezsilni.
- Każda kolejna rodzina z dziećmi, która obok niego zamieszka, stała się jego ofiarą. Rości sobie pełne prawa do podwórka. Nie życzy sobie, żebyśmy tam siedzieli. On może tam parkować swoje samochody, a my nie mamy prawa tam przebywać – mówi Monika Smieja, sąsiadka Krzysztofa K.
- W jednym z lokali mieszkała pani, której przyklejał na drzwi kartki z groźbami. I po prostu ona się stąd wyprowadziła. Wzięła córki pod pachę i uciekła – opowiada Noa Nowak.
- Wszyscy nazywają to konfliktem, a to nie jest konflikt. Mamy tu osoby, które są przez niego nękane, ofiary – zaznacza kobieta.
- W innym lokalu mieszka pan Sebastian, który jest niepełnosprawny i nieporadny i on też pastwił się nad nim. Gonił go z siekierą, krzycząc, że ma węgiel w zębach nosić. On jest agresywny i bezkarny - zaznacza.
K. na zarzuty odpowiada:
- Wszyscy robią mi na złość. To jest gang – stwierdza.
- Okropne jest to, że to my musimy uciekać. Ludzie, którzy nic nie zawinili, muszą się z dziećmi wyprowadzać, żeby mieć święty spokój, a on dalej kolejne rodziny terroryzuje - słyszymy od sąsiadów.
- To kwestia czasu aż dojdzie do tragedii – uważa pan Waldemar.
- Mieszkanie w tym miejscu jest wegetacją. Dzieci nie mogą się normalnie bawić, rozwijać – mówi Noa Nowak.
Nękane rodziny twierdzą, że wysłały dziesiątki pism do urzędu gminy w sprawie agresywnego mężczyzny, i setki razy dzwoniły na policję w jego sprawie. Czują się już bezsilne, bo mężczyzna nadal jest bezkarny.
Do sprawy wrócimy w Uwadze! już niebawem.
Inne reportaże Uwagi! można oglądać także na player.pl.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Odebrano mu rentę i ubezpieczenie, mimo że jest niepełnosprawny od urodzenia. "To dla mnie nie do pojęcia"
- Nie zaciągali kredytów, a okazało się, że je mają. "Kwota zobowiązań to 1,8 mln zł"
- Zagadkowa śmierć po polowaniu. "Stawał się agresywny, bił i dusił"
Autor: KL
Źródło: Uwaga! TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN