Artystyczne pasje
Miłość Urszuli do skrzypiec zaczęła się nietypowo, bo od tańca. Jako 9-latka zaczęła uczęszczać na zajęcia zespołu pieśni i tańca "Ondraszek". A tam szybko podpatrzyła, że wśród licznych zajęć jest również gra na skrzypcach. Nie mówiąc nic w domu, zapisała się na lekcje i wróciła do domu z instrumentem.
Na tym etapie nie myślała jednak o karierze muzycznej. Mama, zafascynowana malarstwem, wciągnęła nastolatkę w świat sztuki, więc naturalnym wyborem była średnia szkoła artystyczna. I wtedy – przez zupełny przypadek – dowiedziała się, że zakopiańskie Liceum Plastyczne im. Antoniego Kenara kształci w zakresie lutnictwa artystycznego. Dostała się. Po czterech latach nauki, z dyplomem artysty plastyka, zdała egzaminy do poznańskiej Akademii Muzycznej. Na jej kierunek przyjęto pięć osób, do obrony dotrwały dwie – Ula i jej koleżanka. Trzej panowie ulotnili się w trakcie studiów.
- Udało mi się wyrobić w sobie systematyczność i konsekwencję w dążeniu do celu – wspomina swoją edukację. - Jestem uparta, nie dam się złamać i za to się cenię. Ogromnym zaszczytem jest, że mogę robić w życiu to, co kocham - podkreśla.
Młoda góralka sama przyznaje, że wybrała sobie niełatwy i niezbyt przyjazny kobietom zawód.
- Przekonałam się o tym na własnej skórze – mówi z uśmiechem. - Tu nie ma możliwości, żeby chodzić w szpilkach, pięknych spódniczkach i wspaniale się prezentować. Lutnictwo wymaga samotności, skupienia, to praca fizyczna i przede wszystkim brudna. Kolokwialnie mówiąc: cały dzień siedzę w trocinach. Nie każda kobieta jest w stanie wyobrazić sobie siebie w takiej roli przez całe życie – podkreśla.
Stworzenie instrumentu "na biało", czyli wykonanie prac w drewnie, to około 1,5 miesiąca pracy. Następnie należy go zabezpieczyć lakierem, którego nakłada się około trzydzieści warstw, po jednej dziennie.
Archiwum prywatne Urszuli Urbaniec
Kobiety w świecie lutnictwa
Egzamin dyplomowy obejmował część praktyczną i teoretyczną. Pierwsza z nich polegała na samodzielnej budowie instrumentu, druga zaś to klasyczna praca dyplomowa. Wychowanej w Beskidach Uli nigdy nie jest dość pod górę, więc postanowiła pochylić się nad tematem, który w historii sztuki lutniczej można by zapisać pauzą, i wzięła na warsztat rolę kobiet w dziejach lutnictwa.
- Lutnicy mają ogrom tajemnic, które zabierają ze sobą do grobu - zaznacza. Skoro sami do czegoś doszli, nie dzielą się tym. Na świecie nie ma pozycji, która gromadziłaby nazwiska wyłącznie kobiet tworzących skrzypce. I taką pozycję chciałabym stworzyć, ponieważ kobiety były i są. Odgrywają niebagatelną rolę w tej dziedzinie i to im się po prostu należy. Zwłaszcza, że nie miały łatwo przebić się przez stereotypowo męski zawód – dodaje.
Polska jest pierwszym krajem na świecie, który budowę instrumentów uznał za działalność artystyczną. Przez wieki kobiety - nie tylko w naszym kraju - nie miały jednak szans na nauczenie się tego zawodu. Oczywiście mogły się przyglądać, wspomagać czy nawet sprzedawać instrumenty, jednak warsztat lutniczy był królestwem mężczyzn. Przynajmniej oficjalnie.
- Istnieje hipoteza, Catarina Guarneri, żona znanego lutnika kremońskiego, mogła sama tworzyć instrumenty, wiemy też, że po jego śmierci je sprzedawała – zdradza Urszula Urbaniec. - Została odnaleziona altówka sygnowana jej imieniem i nazwiskiem z 1745 roku. To mogłoby sugerować, że ona jest jej autorką, ponieważ jej mąż zmarł wcześniej. Nawet gdyby ktoś chciał ją sfałszować, by podbić jej cenę, to napisałby nazwisko męża – zaznacza.
To właśnie mąż-lutnik był przepustką do świata muzyki. Bardzo często była to transakcja wiązana. - System kształcenia lutniczego opierał się na instytucji cechów rzemieślniczych i przystąpienie do nich było jedyną formą nauki zawodu, dostępną oczywiście wyłącznie dla mężczyzn – tłumaczy Ula Urbaniec. - Po ukończeniu nauki należało odbyć kilkuletnie praktyki. Wielu adeptów lutnictwa nie było na to stać. Dla przyszłych lutników były więc dwie możliwości: zrezygnować z profesji lub ożenić się z wdową po zmarłym lutniku bądź jego siostrą i objąć warsztat. W ten sposób kobiety zyskiwały doświadczenie i umiejętności, choć nie były one poparte formalnym wykształceniem – wyjaśnia.
Archiwum prywatne Urszuli Urbaniec
Współczesne lutniczki
XX wiek przyniósł zmiany, choć na początku sytuacja kobiet w świecie sztuki była tragiczna. Wystarczy wspomnieć Zofię Stryjeńską przebraną za mężczyznę na monachijskiej akademii sztuk pięknych czy makabryczną historię Camille Claudel, która artystyczne ambicje przypłaciła wieloletnim pobytem w domu dla umysłowo chorych.
- Jedną z postaci przełomowych dla lutnictwa była Carleen Maley Hutchins, która urodziła się w 1911 roku w stanie Massachusetts. - Od zawsze była chłopczycą, interesowała się drewnem, biologią, botaniką – opowiada z zapałem Ula. - Mama zapisała ją na warsztaty stolarskie i złapała bakcyla. Początkowo chciała zostać lekarzem, podjęła nawet studia, ale skutecznie ją do nich zniechęcono. Hobbystycznie grała na trąbce w kapeli, później zaczęła grać na altówce, a że miała do dyspozycji słaby instrument, postanowiła zbudować własny. I tak zaczęło się jej życie wśród instrumentów – snuje opowieść.
Carleen miała szczęście, trafiając na ludzi, którzy potraktowali ją poważnie i umożliwili rozwój. Do jej szczytowych osiągnieć należy oktet skrzypcowy, czyli rodzinę ośmiu dopasowanych skrzypiec obejmujących zakres tonalny fortepianu. Prowadziła liczne badania na temat akustyki oraz była współzałożycielką Towarzystwa Akustycznego.
- Przełamywała bariery i dążyła do celu – mówi z podziwem Urszula. - Świat lutników i akustyków nie jest łatwym środowiskiem, a w przeszłości był jeszcze trudniejszy. Carleen wyróżniała się nie tylko uporem, ale też tym, że swojej wiedzy nie chowała do szuflady, tylko chętnie się nią dzieliła - dodaje lutniczka.
Pierwsze zapisy o Polkach, które mogły pracować przy budowie instrumentów pochodzą już z XVI wieku, nie ma jednak jasności co do tego, jaką rolę odgrywały. Dziś droga kobiet do tego zawodu jest otwarta, rynek jest jednak wąski, a praca mozolna. Od 1984 roku wyższe wykształcenie w Polsce w tym zakresie zdobyło 29 pań.
- Wiele kobiet przełamało schematy, tworzą świetne instrumenty, zasiadają w komisjach konkursowych, współtworzą towarzystwa lutnicze, prowadzą własne pracownie - wylicza Urszula Urbaniec. - Uwaga im się po prostu należy - podsumowuje.
Zobacz wideo: Lutnik z dziada pradziada
Zobacz także:
Autor: Adam Barabasz