Garncarz w 6. pokoleniu
Rafał Piechowski mówi o sobie, że najprawdopodobniej jest najmłodszym garncarzem w Polsce. Nie ukrywa, że ten zawód jest jego dziedzictwem, które postanowił przejąć.
- Wiedźmin jest to przede wszystkim mężczyzna, który ma wiedzę . Ja akurat mam wiedzę na temat duchowości , religii, psychologii oraz garncarstwa - podkreśla młody garncarz.
Rodzinna tradycje rozpoczął jego praprapradziadek Antoni Piechowski pod koniec XVIII wieku. Pracował dla rosyjskiego cara Aleksandra Romanowa i był wówczas bardzo sławny.
- Chcę to kontynuować ze względu na to, ile zrobili moi przodkowie, mój stryj, mój tata, mój dziadek - tłumaczy Rafał.
Garncarstwa nauczył się sam. Jak twierdzi, była to kwestia czasu i praktyki.
- Siadałem i patrzyłem, jak koło się kręci. To jest mega wciągające patrzeć, jak naczynie powstaje, bo coś w tym jest magicznego - zapewnia.
Glina z pokolenia na pokolenie
Jego ojcu glina towarzyszy od 10. roku życia, czyli przez 50 lat.
- Rodowe gniazdo, z którego człowiek wyrósł, odciska takie piętno, że tego się nie da uniknąć - przyznaje Ireneusz Piechowski.
Mirosław Piechowski, stryj Rafała, także od dziecka wiedział, że będzie garncarzem.
- Tata powiedział: "masz się nauczyć i koniec. Czy będziesz robił, czy nie będziesz, ale nauczyć się musisz" - wspomina mężczyzna.
Od dziecka do czynienia z gliną miał również Rafał, który jako malec z chęcią zaglądał do rodzinnej pracowni.
- Przychodził często kleić, tak jak ja, bawił się w szlamie, w glinie. To było pewne, że zainteresuje go magia toczącej się gliny na kole, bo to jest magiczne - opowiada jego tata.
Chłopak bardzo szybko wyrósł na sprawnego garncarza. Jednak nie obyło się bez wpadek - kiedyś o mały włos nie zniszczył pieca.
- Naładowałem przy początkowym wypale cały piec drewna i mogło wszystko pójść - śmieje się Rafał.
- Żebym nie zauważył, to faktycznie mogłoby być bardzo źle - przyznaje stryj.
Glina uspokaja
Zdaniem Mirosława Piechowskiego, glina ma właściwości uspokajające.
- Trochę nerwowy jestem, więc bardzo mi się to przydaje, bo jeżeli się nie skoncentruję, to nic nie zrobię i nie wyjdzie - zaznacza garncarz.
Podobnie uważa jego brat.
- Przy spadku nastroju warto jest na chwilę usiąść ot, tak, nie dla chleba, pieniędzy, tylko żeby po prostu się odprężyć. Ustawiamy, wyciągamy tuleje, robimy brzuszek, bawimy się przy tym cały czas doskonale, bo to wymaga skupienia i uważności - nic innego, tylko to. Inaczej glina zaczyna tańczyć na kole i nie wychodzi nic - mówi Ireneusz Piechowski.
Przodkowie Rafała wykonywali wzory tradycyjno - ludowe. On sam, po zastanowieniu, postanowił zająć się produkcją glinianej biżuterii. Zaczął robić wisiorki z kamieniami szlachetnymi w środku. Wciągnęło go to do tego stopnia, że zgłębił temat.
- Zainteresowanie rodzimowierstwem i kulturą słowiańską rośnie z roku na rok. To jest nasze, to nie jest nabyte, to jest to, co mieliśmy od zawsze. Ludzie już nie chcą kupować chińszczyzny w sklepach, tylko chcą tego, co lokalne, z naszego kraju. Garncarstwo i wszelkie rzemiosła są indywidualne, mają w sobie to "coś" - podsumowuje Rafał Piechowski.
Zobacz też:
Od 70 lat zajmuje się wikliniarstwem: "Z takich patyczków można coś zrobić"
Poznaj rodzinę, która od pokoleń hoduje pszczoły. "One uczą spokoju i pokory"
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.
Autor: Luiza Bebłot
Reporter: Martyna Mikołajczyk