Ewa Chwałko – jak się przygotowywała do wyprawy?
Ewa Chwałko jest doktorem nauk humanistycznych i pasjonatką gór. Jej marzeniem była samotna wyprawa Łukiem Karpat. Zanim jednak te plany mogły się zrealizować minęły 3 lata. Dokładnie tyle czasu trwały przygotowania, dzięki którym można było nie tylko znaleźć odpowiednią trasę, ale także zdobyć niezbędną wiedzę.
– Takiej trasy nie robi się spontanicznie, przynajmniej ja sobie tego nie wyobrażam. Przygotowywałam się do tego solidnie, zwłaszcza jeśli chodzi o zaplanowanie jej. Ta trasa nie istnieje jako jeden szlak, tak że można sobie wyjść i cały czas trzymać się jednej drogi. Trzeba ją zaplanować i przyjrzeć się wszystkim mapom, pasmom górskim i ja to rzeczywiście robiłam – mówiła Ewa Chwałko.
Trasa którą wybrała liczyła aż 2367 km i prowadziła przez Rumunię, Ukrainę, Polskę i Słowację. Szlak wiódł głównie przez szczyty gór.
- Każdy podróżnik, który wybiera się na Łuk Karpat sam od początku do końca musi zaplanować trasę. Karpaty przechodzą przez kilka państw, głównie przez Słowację, Czechy, Polskę, Ukrainę. Najbardziej znacząca i najtrudniejsza część Karpat znajduje się w Rumunii, tam jest aż prawie 48 proc. całych Karpat – wyjaśniła.
Jak wyglądała samotna podróż Łukiem Karpat?
Dr Ewa Chwałko swoją wyprawę zaczynała w Orszowej. – To niewielkie miasto portowe nad Dunajem, znajduje się na granicy Rumunii i Serbii, po stronie rumuńskiej i stamtąd ruszyłam do góry – mówiła.
Jej noclegi zależały od etapów trasy.
- Na Ukrainie codziennie, oprócz jednej nocy, spałam pod namiotem. W Rumunii udawało mi się spać albo w chatach pasterskich u pasterzy, w samotnych, opuszczonych chatach albo w schronach specjalnie przeznaczonych dla turystów, aby mogli się czuć bezpiecznie – wyjaśnił nasz gość.
W swoją samotną podróż Łukiem Karpat Ewa Chwałko wyruszyła 4 czerwca. Wybór daty nie był przypadkowy.
- Chciałam iść głównie w czerwcu, kiedy mamy najdłuższe dni, to był mój priorytet, żebym nie musiała się śpieszyć i żebym miała jak najdłużej jasno. Tymczasem okazało się, że nie był to najbardziej trafiony termin, ponieważ w najwyższych górach rumuńskich była głęboka zima. Zdarzały się sytuację, że spałam w śniegu. Byłam przygotowana na to fizycznie i mentalnie, ale nie spodziewałam się, że tego śniegu będzie aż tyle – mówiła Ewa Chwałko.
Spotkanie oko w oko z niedźwiedziem
Podczas samotnej wędrówki utrudnieniem była nie tylko pogoda, ale także dzikie zwierzęta. – W górach rumuńskich mieszka około 6,5 tysiąca niedźwiedzi. Na Ukrainie ponoć około 300, w Polsce między 90-110, a na Słowacji około 1300-1600 niedźwiedzi. Te liczby się wahają dlatego, że niedźwiedzie są transgraniczne, wędrują i mogą być policzone kilka razy w różnych państwach.
Ewa Chwałko była przygotowana na spotkanie z niedźwiedziem. Co więcej, była niemal pewna, że prędzej czy później ono nastąpi.
- Poczytałam o niedźwiedziach, porozmawiałam o nich z ludźmi, którzy zajmują się tym zawodowo albo spotkali niedźwiedzie. I ja rzeczywiście milion razy przeżyłam to spotkanie w myślach, w wyobraźni. I wiedziałam, że muszę zachować absolutny spokój. Takie spotkania były trzy. Pierwszy raz to było pierwszego dnia, kiedy wystartowałam w Rumunii. Zobaczyłam wielki ślad i świeże odpady niedźwiedzie na ścieżce. Obok na zboczu niedźwiedź zaryczał. Tego nie da się z niczym pomylić. Ja zastukałam wtedy kijkami, żeby dać mu znać że idzie człowiek i ruszyłam dalej – mówiła Ewa.
Później jeszcze dwukrotnie Ewa Chwałko spotkała niedźwiedzia oko w oko.
- To drugie spotkanie nie było takie straszne, ponieważ byłam w towarzystwie trzech górołazów, których spotkałam. To było w Rumunii, kiedy schodziliśmy w dolinie, niedźwiedź wyszedł. Panowie stanęli obok siebie, zaczęli gwizdać i on się wycofał w zarośla. Ale w górach Maramuresz stanęliśmy oko w oko. Niedźwiedź był 30 metrów ode mnie. On stał, ja stałam i między nami panował niewzruszony spokój – powiedziała.
Zarówno zdjęcia, jak i cały materiał, który udało się zgromadzić w trakcie wyprawy znajdą się w książce, którą Ewa Chwałko przygotowuje. Tam też będzie można poznać więcej szczegółów związanych z samotną wędrówką, których w trakcie 84 dni nie brakowało.
Zobacz także:
- Po raz kolejny gwiazdy i projektanci ubrali misie Fundacji TVN. Zobaczcie, jak wyglądają
- Tyję, bo jestem coraz starsza? Wyniki badań obalają największy mit
- 10 grzechów głównych szefa. Praktyczny poradnik, jak pozbyć się dobrego pracownika
Autor: Martyna Trębacz
Źródło zdjęcia głównego: Mateusz Grochocki/East News