Twoje dziecko bawi się w wojnę? Psycholożka: To może pomóc mu oswoić trudne emocje

Dziecko bawiące się żołnierzykami
Twoje dziecko bawi się w wojnę? To może pomóc mu oswoić trudne emocje
Źródło: Siro Rodenas Cortes/Getty Images
Rozmowy z dzieckiem o wojnie są szczególnie trudne. W ostatnim czasie popularne zabawy w wojnę są również dla niektórych na cenzurowanym. Psycholożka, terapeutka dzieci i młodzieży, Marta Chrościcka, wyjaśnia jednak, że taka forma aktywności może być ważna dla najmłodszych. To sposób na przetworzenie i komunikację istotny dla dzieci. Jak reagować na to, kiedy dzieci bawią się w wojnę?
Kluczowe fakty:
  • Dzieci potrzebują rozmowy, jednak, zwłaszcza dla tych młodszych, językiem i platformą komunikacji jest zabawa.
  • Zabawa w wojnę może pomóc dziecku oswoić trudne emocje.
  • Jedną z najistotniejszych kwestii, za którą odpowiedzialni są rodzice, jest odpowiednie dozowanie informacji.

Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo

Sylwia Sitkowska, psycholożka, terapeutka
Jak pomóc dziecku radzić sobie z emocjami?
Sylwia Sitkowska, psycholożka i terapeutka mówiła w Dzień Dobry TVN jak rozmawiać z dzieckiem o emocjach i co zrobić, gdy dziecko mocno je manifestuje.
Źródło: Dzień Dobry TVN

Zabawa w wojnę a psychika dziecka

Dzieci potrzebują rozmowy, jednak ich językiem i platformą komunikacji jest zabawa. Ta na pozór brutalna, czy krwawa, np. w wojnę, może pomóc w oswojeniu strachu dziecka – powiedziała PAP psycholożka, terapeutka dzieci i młodzieży, Marta Chrościcka.

Naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony czy rosyjsko-białoruskie ćwiczenia wojskowe to wydarzenia, które dzieci i rodziców prowokują do rozmów o potencjalnym zagrożeniu i przygotowaniu na nie. O to, jak takie rozmowy przeprowadzać, PAP zapytała psycholożkę Martę Chrościcką, autorkę bloga Pracownia Dobrych Relacji.

Według Chrościckiej dzieci potrzebują rozmowy, jednak, zwłaszcza dla tych młodszych, językiem i platformą komunikacji jest zabawa – m.in. odtwarzanie ról – i warto w taką zabawę się zaangażować: być lalką lub dinozaurem, które biorą udział w wojnie, są ranne, uciekają, chowają się w schronie.

– Nam, dorosłym, połączenie zabawy i trudnych tematów wydaje się nieprawdopodobne, a czasem wręcz nie na miejscu. Dzieci jednak łączą te dwie kwestie z łatwością, np. bawiąc się lalkami w umieranie, to pomaga im oswoić emocje, także strach. Namawiam, żeby do takich zabaw dołączać również wtedy, kiedy dzieją się w nich rzeczy niepokojące czy wręcz krwawe. Niech nas to nie paraliżuje, nie zabraniajmy, nie krytykujmy, nie zawstydzajmy i nie mówmy, że tak się nie powinno bawić – powiedziała psycholożka.

Jak poradzić sobie z tym, że dziecko bawi się w wojnę

Dodała, że jeśli dla rodzica taka zabawa jest za trudna, warto przynajmniej zainteresować się i poprosić dziecko o opowiedzenie historii, którą tworzy.

Tak w zabawie, jak w rozmowie, jedną z najistotniejszych kwestii, za którą odpowiedzialni są rodzice, jest odpowiednie dozowanie informacji – dostosowanie ich m.in. do wieku dziecka, jego temperamentu i osobowości. – Są dzieci tak ciekawe świata, że wręcz nie mogą nasycić się informacjami i szczegółami. I jeśli ta ich potrzeba wiedzy nie zostanie przez nas zaspokojona, będą szukały jej na własną rękę, także w internecie, gdzie mogą trafić na dezinformację. Ale są też dzieci wrażliwe, silnie doświadczające lęku, dla których zbyt duża ilość faktów będzie przytłaczająca – wyjaśniła psycholożka.

To dlatego dobrze jest zwracać uwagę na grający w tle telewizor oraz to, co się mówi przy dziecku – także podczas rozmowy z innym dorosłym, kiedy wydaje się, że dziecko jest zaabsorbowane zabawą i nie słucha.

Rola rodzica w edukacji o wojnie

Chrościcka podkreśliła, że do pewnego stopnia wiedza o tym, co się dzieje dookoła, może minimalizować strach, jednak dla dziecka zawsze bardziej wspierająca jest relacja z dorosłym.

– Posługując się metaforą, powiedziałabym, że jako rodzina jesteśmy łodzią – dzieci są jej pasażerami, a rodzice trzymają ster. Tym, co uspokaja dziecko i daje mu poczucie bezpieczeństwa, jest zaufany, bliski dorosły, który nie traci pewności siebie i podejmuje decyzje nawet podczas "szalejącego na morzu sztormu". W rozmowie o zagrożeniu rodzic może mówić o swoich emocjach, także tych trudnych. Ważne jest to, żeby po "ja też obawiam się tego, co może się wydarzyć” padło "bez względu na wszystko zadbam o ciebie" – podkreśliła Chrościcka.

Wyjaśniła, że relacja z dzieckiem nie jest relacją partnerską i o ile dziecko – podobnie jak dorosły – ma swoje prawa i należy mu się szacunek, o tyle to rodzic opiekuje się dzieckiem i jego emocjami, a nie odwrotnie. Natomiast tym, co "zakotwicza" dziecko w poczuciu, że dbanie o bezpieczeństwo to zadanie rodziców – a co warto podkreślić w rozmowie – są działania, które podejmuje się na co dzień, jak zapinanie pasów w trakcie jazdy samochodem, zamykanie na klucz drzwi wejściowych do domu czy trzymanie dziecka za rękę podczas wizyty w zatłoczonym miejscu.

– W ten sposób pokazujemy dziecku, że dbanie o bezpieczeństwo wygląda różnie. I że to my jesteśmy tutaj decyzyjni, a dziecko może i powinno zaufać nam także wtedy, kiedy postanowimy zrobić coś, czego nie zna, np. spakować się i ewakuować – powiedziała ekspertka.

Kiedy dochodzi do ewakuacji – dodała – w komunikacji z dzieckiem ważne jest skracanie perspektywy czasowej. Zamiast mówić o tym, co będzie za dwa tygodnie albo pół roku, powinniśmy skupić się na tym, jakie zadania mamy do wykonania tu i teraz: „teraz najważniejsze jest, żebyśmy się spakowali”, „teraz moim priorytetem jest, żebyśmy jak najszybciej wyszli z domu”.

Dziecka nie włączamy w procesy decyzyjne, chyba że te bezpośrednio dotyczą jego samego. Muszą to być też decyzje możliwie jak najmniejsze: "bierzesz bluzę w dinozaury czy w kratkę?", "sprawdź, czy ta zabawka zmieści ci się do plecaka?".

– Kiedy sytuacja jest napięta, rodzice mobilizują się i czują stres. To potrzebne, aby nakierować nas na działanie, jednak w tym stanie łatwo o wejście w tunel, czy o przysłowiowe klapki na oczach, które zawężają perspektywę. Ważne, aby rodzice nie tracili z oczu dziecka i pozostawali z nim w kontakcie: spojrzeli w oczy, pogłaskali je, a kiedy zada trudne pytanie, nie odpowiadali monosylabą, a zapewnili, że to ważne pytanie, że wrócą do niego, kiedy będzie na to więcej przestrzeni: „Będę o nim pamiętała, dobrze? A teraz chodź, pomożesz mi spakować wodę do plecaka” – wyjaśniła psycholożka.

Jak zauważyła, także w normalnej rozmowie rodzic nie musi odpowiadać na wszystkie pytania dziecka, może przyznać się do niewiedzy, zaproponować wspólne poszukiwania informacji. Od przekazywanej wiedzy ważniejsza jest żywość rozmowy i responsywność osób, które w niej uczestniczą.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości