- Pięcioletni chłopiec - w piżamie i skarpetkach - błąkał po ulicy w Pszczynie.
- Malcem zainteresowali się robotnicy i to oni zaprowadzili malca na komisariat policji.
- Policjanci ustalili, że chłopiec był pod opieką wujka. Rodzice malca byli w tym czasie w szpitalu z drugim dzieckiem.
Dalsza część tekstu znajduje się poniżej.
5-latek w piżamie błąkał się po ulicy
Do zdarzenia doszło we wtorek, 29 lipca, około godziny 7.00 w Pszczynie. - Rodzina jest w trudnej sytuacji. Mama pięciolatka jest w szpitalu z drugim dzieckiem, a chłopcem opiekuje się jej 21-letni brat - powiedziała Jadwiga Śmietana, rzeczniczka pszczyńskiej policji.
Chłopiec tego samego dnia wrócił pod opiekę wujka, ale na tym, jak podkreśla Śmietana, nie kończy się interwencja. - W środę będzie tam dzielnicowy, będzie rozeznawać sytuację rodziny, rozmawiać z sąsiadami. W środę o sprawie zostanie też powiadomiony ośrodek pomocy społecznej i sąd rodzinny - dodaje policjantka. Policja zapewnia, że chodzi o sprawdzenie, czy chłopiec jest bezpieczny i czy rodzina nie potrzebuje wsparcia.
Chłopca, który w piżamie i skarpetkach błąkał się po ulicy dostrzegli robotnicy. Kiedy podczas rozmowy nie udało im uzyskać od chłopca żadnych informacji, postanowili odprowadzić go na komisariat policji. - Podczas rozmowy z policjantami chłopiec nie potrafił podać swojego imienia ani adresu zamieszkania. Dzielnicowa postanowiła ruszyć z dzieckiem w teren, by spróbować ustalić miejsce zamieszkania i znaleźć jego opiekunów. W pierwszej kolejności odwiedzili pobliskie przedszkole, jednak nikt nie rozpoznał chłopca. Sytuację utrudniał fakt, że maluch na każde pytanie odpowiadał twierdząco - podała pszczyńska policja. - Policjanci na różne sposoby próbowali zagadać chłopca. Ale on na każde pytanie odpowiadał "tak" - wyjaśnia Jadwiga Śmietana.
5-latek w piżamie błąkał się po ulicy. Dlaczego chłopiec był bez opieki?
Funkcjonariusze wrócili z dzieckiem w miejsce, gdzie zostało znalezione. - W pewnym momencie policjantka zauważyła, że chłopiec zaczął się uśmiechać, co potraktowała jako ważny sygnał. Idąc za dzieckiem, które wyraźnie poznawało okolicę, mundurowi dotarli pod drzwi jednego z mieszkań - czytamy w policyjnym komunikacie. Jak relacjonuje policja, "chłopiec zdecydowanie wskazywał na konkretne drzwi". Jednak nikt nie reagował na pukanie i wołanie.
W końcu policjanci nacisnęli klamkę. Drzwi okazały się otwarte. W środku był tylko 21-letni mężczyzna - wujek chłopca, brat jego mamy. Spał. Był trzeźwy. - Chłopiec zareagował na widok wujka ze spontaniczną radością - dodała Śmietana. Policjantka przyznaje, że dziecko nie zostało przebadane przez lekarza. Równocześnie zapewnia, że policjanci nie zauważyli śladów przemocy, także w zachowaniu chłopca.
5-latek sam wyszedł z domu. Policjanci apelują do rodziców
W komunikacie na stronie internetowej śląskiej policji, w którym opisano całe zdarzenie, policjanci zaapelowali do wszystkich rodziców. Przypomnieli, że powinni oni nauczyć dzieci, żeby nie oddalały się z domu czy placu zabaw bez zgody dorosłych.
Funkcjonariusze dodali, że bardzo ważne jest, aby rozmawiać z dziećmi o zagrożeniach, a także sprawdzać, czy drzwi, furtki, przez które dziecko mogłoby się wydostać, są prawidłowo zamknięte.
Więcej na ten temat można przeczytać na stronie tvn24.pl.
Zobacz także:
- O krok od tragicznego wypadku. Tramwaje Warszawskie: "Życie nie ma przycisku cofnij"
- Morze wyrzuciło ciało w Niechorzu. Policja: "To 16-latek, który zniknął pod wodą w Dziwnówku"
- Potężne trzęsienie ziemi. Odnotowano fale tsunami o wysokości 3-4 metrów
Autor: Katarzyna Oleksik
Źródło: TVN 24/slaska.policja.gov.pl
Źródło zdjęcia głównego: selimaksan/Getty Images