MOPS zamknął placówkę opiekuńczą. Dzieci trafiły do sześciu różnych domów

Płacząca nastolatka
Zamknięcie ośrodka opiekuńczo-wychowawczego
Źródło: Maskot/GettyImages
W Krakowie, w wyniku wykrycia nieprawidłowości, zostaje zamknięta placówka opiekuńczo-wychowawcza. Dzieci, które od kilku lat mieszkały ze sobą, nagle zostają przeniesione do sześciu różnych domów. "Jesteśmy bardzo związani z tym miejscem, jak i ze sobą (...) Przebyliśmy długą i ciężką drogę" te słowa wychowanków nie ruszają jednak dyrekcji MOPS.

Zamkniecie placówki

Dzieci z krakowskiej placówki opiekuńczo-wychowawczej ostatnie lekcje przed feriami odrobili w domu przy ulicy Hamernia. Niestety w wyniku zamknięcia ośrodka postanowiono je rozdzielić. Wychowankowie trafili do sześciu różnych placówek. Tylko dwie dziewczynki umieszczone zostały w tej samej.

- Z jednej strony system robi wszystko, by uważać placówki opiekuńczo-wychowawcze za dom, a drugiej okazuje się, że są to tak naprawdę wieczne kolonie - komentuje Anna Krawczak, członkini Koalicji na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej.

Dom pełen miłości
Źródło: Dzień Dobry TVN

Co się stało? Fundacja im. Świętej Scholastyki prowadziła dom od stycznia 2018 r. W październiku ubiegłego roku zwróciła się do gminy z prośbą o rozwiązanie umowy na prowadzenie ośrodka. Miasto przychyliło się do prośby. Padła decyzja o zamknięciu oraz o tym, aby sześć dziewczynek i jeden chłopiec zamiast w jednym domu, zamieszkali w sześciu różnych. Dlaczego?

Po opisaniu sprawy przez dziennikarzy "Gazety Wyborczej" MOPS zdradził, że wakacyjne kontrole w placówce wykazały szereg nieprawidłowości (dzieci nie miały m.in. całodobowego dostępu do jedzenia, żyły w bałaganie, spały w nieobleczonej pościeli, z resztkami starej żywności). W związku z tym fundacja zawnioskowała o rozwiązanie umowy na prowadzenie placówki. Wychowankom nie spodobał się ten pomysł, dzieci związane ze sobą emocjonalnie postanowiły zawalczyć o przyszłość. Napisały do MOPS-u list.

Kto poniesie konsekwencje?

POW zamknięto. Do tej pory nikt nie został ukarany i nie poniósł odpowiedzialności za nieprawidłowości, które dały podstawę do zamknięcia ośrodka. Czy ustawa przewiduje jakiekolwiek konsekwencje? Sprawie przyjrzeli się dziennikarze Gazety Wyborczej. Biuro wojewody (jako pierwsze przeprowadzało kontrolę w placówce) twierdzi, że o sprawie poinformowało prezydenta Jacka Majchrowskiego i wydało zalecenia, które usprawniłyby działanie placówki – czytamy w artykule.

W szczególności zaleciliśmy opracowanie i wdrożenie planu naprawczego dla placówki w celu zapewniania dzieciom poczucia bezpieczeństwa oraz zaspokojenia ich potrzeb, a także w zakresie poprawy jakości wykonywanej pracy przez osoby pracujące z dziećmi umieszczonymi w placówce
- przekazała "Gazecie Wyborczej" Joanna Paździo, rzeczniczka wojewody małopolskiego.

Urząd Miasta i MOPS skontrolowały budynek po raz drugi. Następnie zorganizowano spotkanie z kierownictwem fundacji. Zaledwie trzy dni później do urzędu wpłynęło pismo z prośbą o rozwiązanie umowy, na co MOPS przystał. - "Ustawa nie przewiduje konsekwencji dla podmiotu, który nie wywiązał się należycie z realizacji umowy" - twierdzi Witold Kramarz, dyrektor MOPS. "Przeprowadzona kontrola nie stwierdzała nieprawidłowości, które stanowiłyby podstawę do złożenia wniosku o podejrzeniu popełnienia przestępstwa" – wyjawił Gazecie Wyborczej.

Jak się okazuje, dzieci rozdzielone zostały wbrew ich woli. Wychowankowie w liście napisanym do MOPS-u przyznali: "Jesteśmy bardzo związani z tym miejscem, jak i ze sobą (...) Przebyliśmy długą i ciężką drogę". Dyrekcja MOPS nie odczytała tego jednak  jako prośby dzieci o przeniesienia do jednego miejsca. List ten Anna Krawczak, członkini interdyscyplinarnego Zespołu Badań nad Dzieciństwem UW i wieloletnia przewodnicząca Stowarzyszenia na rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji "Nasz Bocian", nazywa "aktem straceńczej odwagi". - W tej historii mamy do czynienia z fascynującą dychotomią. Z jednej strony system robi wszystko, by uważać placówki opiekuńczo-wychowawcze za dom. Z drugiej - okazuje się, że są to wieczne kolonie, z których zawsze można być przeniesionym gdzie indziej - twierdzi Krawczyk. I dodaje: - "Urzędnicy likwidacji placówki wiedzieli od trzech miesięcy. Mogli w tym czasie rozpisać konkurs na inny podmiot prowadzący. Ale żeby tak się stało, musieliby chcieć tę nową placówkę utrzymać. A jeśli ani MUW, ani MOPS nie wszczęły żadnych dodatkowych kroków prawnych przeciwko fundacji, to oznacza to, że kaliber zarzutów nie był mocny. Nie wiemy, co się tam rzeczywiście wydarzyło. Ale pamiętajmy, że dobrostan dziecka nie jest uzależniony od nieobleczonej pościeli lub resztek czipsów w łóżku".

Zastanawiający jest jeszcze jeden szczegół. Co stanie się z niewykorzystanymi pieniędzmi, jakie otrzymała placówka? "Środki finansowe zabezpieczone na funkcjonowanie placówki opiekuńczo-wychowawczej w roku 2022, w związku z rozwiązaniem umowy pozostaną w planie finansowym Wydziału Polityki Społecznej i Zdrowia Urzędu Miasta Krakowa na rok 2022, do wykorzystania zgodnie z bieżącymi potrzebami Gminy Miejskiej Kraków" - przekazuje dyrektor Kramarz.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Sprawdź więcej modowych inspiracji!
Materiał promocyjny

Sprawdź więcej modowych inspiracji!