Aleksandra Kurzak i jej Wrocław
Jej dzieciństwo było przepełnione muzyką od rana do wieczora. Tata grał na waltorni w Operze Wrocławskiej, a mama była śpiewaczką.
- Wyrastałam za kulisami opery, to był mój drugi dom, a moim wielkim marzeniem był balet - wspomina artystka. Niestety we Wrocławiu nie ma szkoły baletowej, a rodzice nie chcieli swojej jedynaczki posłać do szkoły z internatem. Bardzo chcieli, żeby została skrzypaczką.
- Była spokojna, słuchała się, po szkole szybko z papą odrabiała skrzypce, lekcje. Uwielbiała balet, operę, ale była wstydliwa - opowiada Jolanta Żmurko-Kurzak, mama Aleksandry.
Pierwszy plakat, który pojawił się w jej pokoju, nie był jednak operowy.
- To był plakat Limahla, przylepiłam go plastrami do tapety wyszukanej z PRL-u, ciężkiej do zdobycia, więc przy ściąganiu plakatu "poszła" też tapeta. Potem był plakat Dominga, który śpiewał w Zabrzu - mówi Aleksandra Kurzak.
Gdy była dwudziestolatką wyjechała z Wrocławia.
- Zaczęłam żyć w metropoliach typu Londyn czy Nowy Jork. Jak wracałam, to mi się wydawało: o matko, jakie to wszystko małe, ciasne. Natomiast jak już jestem mamą, po czterdziestce, to wszystko się totalnie zmieniło. Teraz te metropolie mnie męczą - przyznaje śpiewaczka. Dlatego bardzo docenia Wrocław i lubi do niego wracać.
- Ktoś kiedyś powiedział: "tam, gdzie powieszę kapelusz, tam jest mój dom". Jesteśmy, nasza rodzina, obywatelami świata. Tam, gdzie pracujemy, tam mieszkamy - mówi Aleksandra Kurzak.
Opera Wrocławska - teatr Aleksandry Kurzak
Opera jest dla niej absolutnie królową sztuk. Pierwsze kroki stawiała na wrocławskiej scenie, gdy miała 21 lat.
- Była studentką i najlepsi studenci brali udział z nami w "Weselu Figara". Pamiętam, że ona gra Zuzannę, ja hrabinę, serce mi wali, że ledwo zawału nie dostanę, pierwszy raz z córką na scenie. Zaczęłam do niej śpiewać i wyleciałam z tonacji. To było przeżycie, ale piękne - uśmiecha się Jolanta Żmurko-Kurzak.
Obie panie odwiedziły z naszą kamerą Operę Wrocławską.
- Emocje są niesamowite, nie chce się wierzyć, że minęło tyle lat. To jest mój teatr, ten pierwszy teatr zostaje w sercu głęboko. Pamiętam piękną salę i scenę, nie mogę się doczekać, kiedy tu wrócę - podkreśla Aleksandra Kurzak.
Wizyty w domu rodzinnym nie są zbyt częste.
- Z racji tego, że ona cały czas jeździ po świecie, raczej my za nią jeździliśmy - mówi Robert Kurzak, tata Aleksandry.
Jaka matka, tak córka?
Sytuacja zmieniła się, od kiedy na świecie jest jej córka Malena.
- Ciągnie ją do dziadków - nie ukrywa śpiewaczka.
- Obserwuję jej rozwój, który jest bardzo podobny do rozwoju Oli. Kocha muzykę, śpiewa bez przerwy - cieszy się dziadek.
- Ma głos, potrafi go zmieniać, jak ja w jej wieku. Kto wie? Myślę, że postąpię, jak moi rodzice. Do niczego nie będę jej ani namawiać, ani zabraniać, nakazywać. To ma być jej wybór, ona ma być szczęśliwa w życiu - zaznacza Aleksandra Kurzak.
- Dla Oli miasto, w którym dorastała jest bardzo ważne. Ja też czuję się tu jak w domu. Zastanawiamy się, czy Malena nie miałaby pójść do szkoły właśnie tutaj - zdradza Roberto Alagna, mąż Aleksandry Kurzak, który również jest śpiewakiem.
We Wrocławiu odbył się też ślub Aleksandry i Roberto.
- Byliśmy między jednym spektaklem a drugim. To było bardzo zabawne, bo przybyliśmy na niego w pośpiechu z Paryża. Ślub był w bardzo małym gronie, planujemy zorganizować go po raz kolejny, może gdzieś na świecie, ale byłoby miło tutaj. Na następną ceremonię być może zaprosimy całe miasto - nie wyklucza Roberto Alagna.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.pl
Zobacz też:
Aleksandra Kurzak i Roberto Alagna. Morze miłości
Aleksandra Kurzak i Roberto Alagna. Nie chcą tracić czasu
Autor: Luiza Bebłot
Reporter: Marta Buchlak