Molestowanymi dziećmi z Izdebek zajęły się zakonnice. Gmina nie chciała płacić na ich utrzymanie

Uwaga! TVN
Przez lata były bite, poniżane i molestowane przez ojca. Według krewnych, miały jeść z psiej miski i szczekać jak psy. Dziesięcioro rodzeństwa z Izdebek na Podkarpaciu zastało odebranych rodzicom, a ich ociec trafił do więzienia. Kiedy wydawało się, że to koniec dramatu dzieci, pojawił się kolejny problem – nie ma komu płacić za ich utrzymanie.

12-letni Daniel zaginął w listopadzie 2018 roku. Do jego poszukiwań zaangażowano prawie tysiąc osób, helikopter, drony termowizyjne. Po dwóch dobach chłopca udało się odnaleźć. Przypadkiem okazało się, że Daniel i dziewięcioro jego rodzeństwa żyją w skrajnie złych warunkach. Sprawą zajęli się dziennikarze programu "Uwaga! TVN".

Izdebki: dramat rodzeństwa

Dzieci miały problemy z mówieniem i samodzielnym jedzeniem.

- Z tymi dziećmi nie dało się rozmawiać, były wychowywane przez psa. Jak pies dostawał jedzenie, to dzieci też szły i jadły. To był szok. One nie wiedziały, że wafelek trzeba odpakować, tylko jadły z opakowaniem. One nie mówiły, tylko szczekały, warczały – opowiadała krewna rodziny.

Wyszło na jaw, że część dzieci była molestowana przez ojca. Mężczyzna został skazany na dziewięć lat więzienia. Sąd pozbawił oboje rodziców praw rodzicielskich.

- Brakuje mi dzieci i męża. Wiem, gdzie są, byłam u nich. Dzięki Bogu są zdrowe – mówi matka dziesięciorga dzieci. I dodaje: - Dużo się zmieniło. Siedzę tu sama, puste ściany. Przedtem jak były dzieci, było inaczej. Był ruch, życie w domu.

Rodzeństwu groziło rozdzielenie. Aby tego uniknąć, sąd umieścił całą dziesiątkę w domu pomocy społecznej dla dzieci, prowadzonym przez Siostry Służebniczki w Brzozowie.

- To są dzieci bardzo ciekawe świata, otwarte. Na początku towarzyszyła im niepewność, dystans, ale po krótkim czasie bardzo ładnie weszły w środowisko, wszystko ich cieszyło. Mieszkają razem, chłopcy mają swój pokój, dziewczynki mają dwa pokoje, bo jest ich więcej – opowiada siostra Edyta Wojtowicz z Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP NP. I dodaje:

- Celem naszej pracy jest to, by te dzieci odnalazły tu swój dom. Oczywiście nigdy nie będzie to dom rodzinny, natomiast robimy wszystko, by każde z nich miało tu szanse na możliwie najpełniejszy rozwój i start w lepsze życie.

Kto ma płacić?

Po umieszczeniu dzieci w domu Sióstr Służebniczek, nieoczekiwanie pojawił się problem. Nikt nie chce płacić na ich utrzymanie.

- Istnieje w tej sprawie konflikt między różnymi jednostkami. Sprawa trafia od jednego do drugiego organu, a te nie potrafią dojść między sobą do porozumienia. Przepisy wskazują, że jeśli podmioty nie mogą się porozumieć, to na końcu zawsze jest gmina, z terenu, której pochodzą mieszkańcy. Niesmaczne jest wyszukiwanie w tej sprawie kruczków prawnych, czy wszczynanie sporów kompetencyjnych – podkreśla mec. Bartosz Grabowy, pełnomocnik Sióstr Służebniczek.

Siostry Służebniczki leczą, karmią, rehabilitują odebrane dzieci. Każdego miesiąca powinny otrzymać na ten cel blisko 40 tysięcy złotych. Mimo doraźnej pomocy wojewody pieniędzy zaczyna brakować, a zadłużenie rośnie.

- Siostry wielokrotnie wysyłały pisma, monity, rachunki do gminy, aby odpłatność ponosiła gmina. Spotykało się to ze zwrotem tych rachunków, nawet się z nimi nie zaznajomiono – zwraca uwagę mec. Bartosz Grabowy.

Wójt gminy Nozdrzec odmawia przekazywania pieniędzy dzieciom. Kolejne instytucje wykorzystują różne przepisy, żeby uniknąć płacenia. Wójt odwołał się do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, które z kolei wskazały władze powiatowe, jako te, które mają łożyć na utrzymanie rodzeństwa.

- Płacenia na te dzieci nikt nam nie nakazał, więc trudno mówić o odmowie z naszej strony – twierdzi Zdzisław Szmyd, starosta brzozowski.

Zdaniem starosty, skoro dzieci są teraz w domu pomocy społecznej, to nie może płacić na ich utrzymanie. Chcąc zakończyć impas prawny, złożył wniosek do sądu o dodatkową wykładnię wyroku, umieszczającego rodzeństwo w domu pomocy społecznej.

- Jeżeli ktoś powie, że to my jesteśmy odpowiedzialni za finansowanie tych dzieci, oczywiście to zrobimy. Normalnym myśleniem człowieka powinno być wyciągnięcie ręki do potrzebującego – przyznaje Zdzisław Szmyd.

Według starosty, wójt gminy Nozdrzec nie okazywał zainteresowania sprawą, nie pojawiał się na spotkaniach mediacyjnych organizowanych przez Siostry Służebniczki. Kontrolę, czy pracownicy społeczni mogli pomóc tym dzieciom, przeprowadził wojewoda podkarpacki.

- W każdym obszarze, który sprawdzaliśmy, w przypadku tej rodziny, ocena działania ośrodka pomocy społecznej była negatywna – wskazuje Małgorzata Dankowska z Podkarpackiego Urzędu Wojewódzkiego.

Prokuratura Okręgowa w Lublinie dalej prowadzi śledztwo w sprawie rodziny S. Badany jest wątek niedopełnienia obowiązków przez osoby odpowiedzialne za opiekę nad rodziną, a nawet narażenia życia i zdrowia dzieci przez te osoby.

- Molestowanie seksualne tych dzieci było najpoważniejszym zarzutem i chcieliśmy jak najszybciej zakończyć ten wątek. Opinie biegłych na temat działania urzędników w tej sprawie powinny spłynąć w najbliższych tygodniach – mówi Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Po realizacji przez dziennikarzy Uwagi reportażu, sąd odpowiedział na wniosek starosty brzozowskiego i wskazał, że to właśnie on będzie odpowiedzialny za utrzymanie dziesięciorga dzieci.

Cały reportaż można zobaczyć na stronie programu Uwaga! TVN.

Zobacz też:

O tej tragedii mówił cały świat. Dziś rodzice upamiętniają córkę w książce "Przerwane życie Kim Wall"

Niemowlę zmarło po tym, jak kot spał na jego twarzy. "Przyczyną zgonu był niedobór tlenowy"

Chłopiec uskarżał się na brzydki zapach z nosa. Pośrednią przyczyną dolegliwości okazało się zdarzenie sprzed 8 lat

Autor: Luiza Bebłot

Źródło: Uwaga! TVN

podziel się:

Pozostałe wiadomości