Piotr Pająk - polski zawodnik w Tajlandii
Piotr Pająk mieszka na wyspie Pukhet w Tajlandii. Pierwszy raz przyjechał tutaj w 2011 roku. Zawsze uwielbiał podróżować, wszędzie trenował MMA. W 2018 roku pojechał na Mistrzostwa Świata, stoczył 3 walki i zdobył mistrzowski tytuł.
Po tym zwycięstwie odezwałem się do szkoły, w której trenowałem, czy mnie wezmą. Powiedzieli - nie ma sprawy. Tak to się zaczęło i trwa cały czas
- wspomina Piotr Pająk. Sytuacji, jaka jest tam teraz, nigdy wcześniej nie widział. Miesiąc temu Tajlandia nakazała turystom opuścić wyspę, więc wszyscy wyjechali.
Tak czystej wody nie widziałem nigdy, mega rajsko
Podobnego zdania jest Marta Sielska:
Plaże są puste, tak samo ulice w miastach, wszędzie po prostu jest pusto, bo nie ma ludzi
Polacy mieszkają w jednym budynku. Zaprzyjaźnili się z Tajką Alindą Sangjai. Dzięki niej dowiedzieli się o bardzo ciężkiej sytuacji miejscowej ludności.
Nie mamy pracy, ponieważ wszystko jest zamknięte. Pukhet jest zamknięte. Myślę, że 75 procent ludzi nie ma pracy , bo większość pracowała w hotelach, a hotele są teraz zamknięte. Nie mamy pieniędzy, żeby kupić jedzenie i nakarmić rodzinę
- opowiada Alinda.
Ludzie nie zarabiają, bo cała turystyka padła. Straszna bieda się tutaj zrobiła
- zaznacza Piotr Pająk. Dlatego wpadł na pomysł, aby pomóc miejscowej ludności.
Stwierdziłem, że zrobię zbiórkę na 10 tysięcy, kupimy paczki z żywnością i dostarczymy do najbiedniejszych ludzi. Cała kwota zebrała się w ciągu 7 godzin. Po 10 dniach mamy już 80 tysięcy, z czego większość już wydano. Codziennie wydajemy tysiąc posiłków, za jeden płacimy 2,5 zł. W Polsce to jest nic tak naprawdę, a dla tych ludzi to jest coś wielkiego, bo przynajmniej położą się spać z pełnym żołądkiem
Polska pomoc na wyspie Pukhet
Codziennie kolejka chętnych ustawia się już o 16:30. Połowa posiłków jest rozdawana na miejscu, a połowa rozwożona.
Paczki rozwozimy w biedne rejony. Oni tam żyją w blaszakach, deski tam leżą i koce, i tam jest 6, 7 osób. Wychodzą całą rodziną, młodsi, starsi i odbierają paczki od nas
- mówi Przemysław Wesołowski.
Na początku chcieliśmy kupić tylko jedzenie dla naszych sąsiadów, a zrobiła się z tego wielka akcja, wydajemy ponad 1000 posiłków dziennie. To jest niesamowite
- uważa Carla Ciappa, która dezynfekuje ludziom ręce i mierzy temperaturę.
Jak podjeżdżamy samochodem to tysiąc albo dwa tysiące ludzi zaczyna klaskać i naprawdę wszyscy nam się kłaniają i dziękują. Z jednej strony to jest fajne, bo fajnie się czujemy, ale z drugiej strony, to jest naprawdę straszne. Starsze kobiety nam się kłaniały i dziękowały, że im przywieźliśmy trochę ryżu, oleju, jakieś puszki, bo dla nich to było zbawienie
- podkreśla Piotr Pająk.
Wszyscy się cieszymy, że mamy taką możliwość, możemy pomagać i widzimy wdzięczność
- dodaje Przemysław Wesołowski.
Dla nas zapłatą jest to, że możemy pomóc tym ludziom
- podsumowuje Piotr Pająk.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.
Zobacz też:
- 100-latek pokonał koronawirusa! Pan Stanisław jest najstarszym ozdrowieńcem z Polski: "Czuję się nieźle"
- Test podatności na koronawirusa. Pierwszy na świecie powstaje w Poznaniu. Kiedy będzie dostępny?
- Naukowcy: koronawirus w supermarkecie może utrzymywać się w powietrzu nawet 6 minut
Autor: Luiza Bebłot