Janusz Świtaj na skutek wypadku motocyklowego był sparaliżowany od szyi w dół i oddychał za pomocą respiratora. Każdego dnia zmagał się z bardzo silnym bólem, dusznościami i mocno natężoną spastycznością całego ciała. Nie mógł wychodzić z domu, więc świat obserwował z okna swojego domu. W pewnym momencie, pozbawiony perspektyw, uznał, że ma dość takiej wegetacji i w 2007 r., jako pierwszy Polak, złożył do sądu wniosek o eutanazję.
Tamten okres był dla mnie prawdziwym koszmarem. Balansowałem na skraju życia i śmierci. Upływały lata, a moi rodzice byli coraz słabsi psychicznie i fizycznie. Ja też bardzo cierpiałem ze względu na różne dolegliwości. I gdy wszystko się we mnie nawarstwiło, złożyłem wniosek o zaprzestanie uporczywej terapii, bo byłem przekonany, że jest to najlepsze wyjście.
- wspomina Janusz Świtaj.
Po nagłośnieniu jego historii, skontaktowało się z nim wiele osób, które gotowe były pomóc mu odzyskać radość życia i otworzyć przed nim nowe możliwości. Dzięki zbiórce zorganizowanej przez Fundację Anny Dymnej "Mimo wszystko" oraz media szybko zebrano pieniądze na zakup specjalistycznego wózka, dostosowanego do niepełnosprawności Janusza, a także respiratora. Otrzymał też pracę w fundacji aktorki. Zajmuje się w niej fundraisingiem i nawiązywaniem kontaktu z darczyńcami. Odpisuje także na korespondencję.
>>> Zobacz także:
- Śmierć Noi Pothoven. To nie była eutanazja. Tragiczna historia 17-latki z Holandii
- Czy zmierzamy do tego, że eutanazja będzie legalna?
Dzięki coraz nowocześniejszemu sprzętowi medycznemu, a także wsparciu rodziców, asystenta osobistego, pielęgniarki i rehabilitanta Janusz Świtaj lepiej radzi sobie z wyzwaniami życia codziennego. Ukończył szkołę średnią dla dorosłych, zdał maturę, a następnie poszedł na studia. Wybrał Wydział Psychologii i Pedagogiki Uniwersytetu Śląskiego. Teraz Janusz Świtaj świętuje obronę pracy magisterskiej.
Dzięki wysokiej średniej będę miał na dyplomie piątkę.
- powiedział z dumą.
Autor: Redakcja Dzień Dobry TVN