Siła jest kobietą: Każda jest inna. Każda wyjątkowa. Każda ma różne cele i marzenia, inną historię do opowiedzenia. Łączy je jedno. Bohaterki tego cyklu udowadniają, że siła jest kobietą.
Dominika Stelmach jest utytułowaną: biegaczką, maratonką, ultramaratonką, a także trenerką personalną. Prywatnie? Szczęśliwa 40-latka, żona i mama dwóch chłopców.
Z miłości do biegania
Dominika Czerniszewska: Na Pani stronie internetowej odnajdziemy informację: "W wieku 22 lat zaczęłam biegać". Co stało za tą decyzją? Włożyła Pani sportowe buty i po prostu ruszyła?
Dominika Stelmach: To nie do końca tak było (śmiech). Będąc na studiach, zobaczyłam reklamę maratonu i od razu przypomniało mi się: "Kurczę, zawsze marzyłam o tym, by wziąć udział w takim biegu". Impreza miała odbyć się za dwa tygodnie. Były do wyboru dwa dystanse: 40+ km lub 20+ km. Zdecydowałam, że wystartuję w półmaratonie i tak zaczęłam biegać. Od razu się w tym zakochałam.
Wydaje mi się, że "miłość od pierwszego biegu" jest rzadko spotykana.
Moim zdaniem są dwa typy początkujących biegaczy. Pierwsi, tacy jak ja, u których pojawia się "miłość od pierwszego włożenia butów" i drudzy, co zbyt szybko się zniechęcają. Często wiele przeszkód mamy w głowie. Poddajemy się, zanim przyjdzie moment zadowolenia i satysfakcji.
Co poradziłaby Pani kobietom, które zaliczają się do tej drugiej grupy?
Polecam zacząć od biegania co 2-3 dni przynajmniej przez pół godziny. Jeśli w tym wytrwamy przez miesiąc, to później będziemy biegać dłużej i naprawdę przyjdzie satysfakcja. Natomiast, jeśli widzimy, że to bieganie zupełnie nam nie idzie, nie męczmy się. Jest wiele innych form aktywności. Spróbujmy znaleźć taki sport dla siebie, który będzie dla nas zarówno wyzwaniem, jak i sprawiał dużo frajdy.
Zastanawiam się, jak udało się Pani połączyć bieganie, maratony, zawody z życiem zawodowym i obowiązkami domowymi?
Dwójka dzieci, dom, praca na pełen etat, bieganie o 5 rano lub 1 w nocy – mój organizm znosił to przez kilka lat. W pewnym momencie powiedział: "Dość". Zaczęło mnie to przerastać i musiałam podjąć decyzję - albo z tym kończę, albo zostaję profesjonalnym sportowcem na 100 proc. Zdecydowałam się na drugą opcję. Z perspektywy czasu myślę, że teraz nie byłabym w stanie funkcjonować na tak wysokich obrotach, jak kilka lat temu. Organizm jest w stanie dużo znieść, ale w pewnym momencie dociera do granicy. Może skończyć się to chorobą, przewlekłą kontuzją albo rozbiciem rodziny, bo znam takie sytuacje, że któryś z małżonków tak bardzo zaangażował się w uprawianie sportu, że odbiło się to na bliskich.
Nie bała się Pani postawić wszystkiego na jedną kartę?
Wypisując za i przeciw doszłam do wniosku, że kiedy mam spróbować, jak nie teraz. Miałam już dawno ukończone studia i przepracowanych kilka lat w korporacji. Dlatego nie bałam się, że zostanę bez zajęcia. Wydaje mi się, że w gorszej sytuacji są młodzi sportowcy, którzy nie mają żadnego doświadczenia zawodowego, często też wykształcenia. Zdecydowałam się zostać profesjonalnym sportowcem po 10 latach biegania. Umówmy się, w tym wieku wielu sportowców przechodzi na emeryturę, a ja dopiero się rozkręcałam. Pojawiło się wiele możliwości startów, poznawania świata. Poza tym pewnie przyjdzie taki moment, że będę musiała, a może bardziej chciała wrócić do pracy na etat.
28 lutego kończy Pani 41 lat. Z jakimi trudnościami musi się mierzyć dojrzała biegaczka?
W bieganiu te przedziały czasowe nie są aż tak bardzo restrykcyjne, jakby mogło nam się wydawać. Kiedyś myśleliśmy, że szybkości nie można rozwijać po 25. roku życia, ale to nieprawda. Udowadnia to wielu sportowców. To wszystko zależy od kilku czynników, np. w jakim wieku zaczęliśmy uprawiać sport, czy mieliśmy jakąś sportową przeszłość, jak funkcjonujemy na co dzień, czy mamy czas na regenerację. Teraz jest znacznie więcej możliwości, żeby zadbać o siebie, więc ten wiek sportowy bardzo się podwyższył. Wystarczy spojrzeć na Japończyka, który w wieku 50 lat wrócił do Pucharu Świata w skokach narciarskich. Z drugiej strony mamy biegaczy, którzy w wieku 70-80 lat osiągają całkiem niezłe rezultaty. Znaleźli swój sposób na życie.
Poza tym ultra biegi są raczej dla osób nieco starszych. Młodych zawodników osiągających sukcesy w tej dyscyplinie jest naprawdę niewielu. Po prostu potrzeba czasu, by przygotować układ ruchu do tak długiego wysiłku. Znam osoby, które zaczęły amatorsko biegać po 60. i mają z tego niesamowitą frajdę. Mówią: "Dlaczego wcześniej nie odkryliśmy biegania?". Znam panią, która zaczęła od chodzenia z kijkami, ale narzekała, że to za wolne i nudne. Rzuciła więc te kijki i mając ponad 60 lat zakochała się w bieganiu.
W życiu sportowca prawdziwym wystawieniem na próbę jest kontuzja. Pojawiają się myśli: "Tyle przygotowań na marne". Jak sobie z tym poradzić?
Kontuzje są niestety powszechne i nie da się ich uniknąć. Jeśli zostajesz sportowcem, musisz kalkulować to ryzyko. Pamiętajmy, że wraz z wiekiem organizm dłużej dochodzi do siebie. Jeśli nie jesteś w stanie tego zaakceptować, nie ma co myśleć o profesjonalnym uprawianiu sportu. Lepiej wyłącznie się nim bawić. Natomiast jeśli chcesz coś osiągnąć, musisz stać na krawędzi i często balansować blisko urazu i liczyć na to, że organizm zniesie obciążenia. Natomiast najgorsze są kontuzje, kiedy człowiek czuje się bezsilny. Musi praktycznie zaczynać od początku, a czasami nie wiemy, czy się to uda.
Miała Pani chwile zwątpienia: "Czas z tym skończyć"?
Nawet pół roku temu miałam taką myśl. Te chwile zwątpienia pojawiają się właśnie przy kontuzjach. Czasami są one przypadkowe, a nie związane z nadmiernym treningiem czy przeciążeniem. Bardzo dużo biegam w górach, gdzie łatwo jest skręcić kostkę. Raz długo do siebie dochodziłam. Pojawiły się myśli: "Ile razy można zaczynać od początku?", "Znów muszę przełożyć wszystkie plany?". Wtedy trzeba nad tym zapanować i dać sobie czas. Ochłonąć od negatywnych emocji. Mówiąc młodzieżowo - po prostu wyluzować. Poczekać aż wszystko się ułoży i znów przyjdzie ta chęć, by wejść na wyższe obroty. To bardzo trudna rzecz, ale w sporcie, jeśli nie mamy cierpliwości, to nie mamy czego szukać.
Wspomniała Pani o biegach w górach. Jak jeszcze przygotowuje się Pani do zawodów?
To zależy. Zawsze mam kilka startów kontrolnych i treningowych, a później - docelowy. Przygotowania przed samymi zawodami wiążą się z dwoma treningami dziennie. Nie zawsze są to biegowe, ale i tak pokonuję 150 km tygodniowo, czasem 200 km.
Czy do tego dochodzi specjalna dieta?
Nie stosuję specjalnej diety. Staram się jeść to, co lubię. Natomiast unikam tłustych, smażonych potraw. Staram się spożywać posiłki zdroworozsądkowo. Kiedy mam zawody, to zwiększam podaż węglowodanów. Z kolei po treningu jem więcej białka.
Bieganie to miłość, ale ile wyrzeczeń kosztuje?
To jest coś za coś. Dzięki bieganiu mogę się realizować, zwiedzać świat i czuć się spełniona. Bez poświęceń się nie da.
Bieganie a macierzyństwo
Niektóre trenujące zawodowo kobiety odkładają swoje plany związane z macierzyństwem. Obawiają się, że nie wrócą do formy. Czy miała Pani takie wątpliwości?
Absolutnie. Nigdy nie pomyślałam, że ciąża może mi w czymś przeszkodzić. To był mój czas na dzieci, na macierzyństwo. Przez obie ciąże byłam aktywna, ale w ostatnich miesiącach ćwiczyłam delikatnie np. jogę lub rozciąganie. Nie uważam, że kobiety w tym czasie powinny myśleć, że coś tracą, wręcz przeciwnie – mogą tylko zyskać. Organizm odbudowuje się, a my, zyskujemy nową siłę.
A jak wyglądał powrót do biegania po ciąży?
Bardzo szybko wracałam do treningów. Zarówno po pierwszym, jak i drugim porodzie już po tygodniu wychodziłam biegać. Na początku było to 15-25 minut, a potem stopniowo zwiększałam dystanse. Natomiast po 3-4 miesiącach byłam w stanie już normalnie realizować treningi.
Czy wówczas mogła Pani liczyć na wsparcie bliskich?
Tak, chociaż powiedzmy sobie, że dzisiaj młode mamy mają znacznie więcej możliwości. Są, chociażby wózki przeznaczone do tego, by móc biegać z dzieckiem. Są kluby dla mam, do których można przyjść i poćwiczyć z maluchem. Wsparcie rodziny oczywiście jest nieocenione, ale w miastach powstało naprawdę wiele miejsc, które pomagają kobietom wrócić do aktywności fizycznej.
Lista Pani osiągnięć jest naprawdę długa. Jaki jest kolejny cel?
Na razie nie chcę zdradzać. W czerwcu planuję Comrades Marathon 90 km w RPA, ale na wiosnę też mam kilka planów. Natomiast poczekajmy jeszcze chwilę, bo muszę to wszystko dograć. Zobaczymy też, jak będzie ze zdrowiem, Muszę teraz bardzo zadbać o regenerację, o to, żeby też nie podejmować za dużo wyzwań. By ten start nie okazał się ostatnim. Także wszystko na spokojnie.
Pozostało mi zatem życzyć dużo zdrowia i trzymać kciuki!
Masz ciekawą historię do opowiedzenia? Chcesz zostać bohaterką cyklu Siła jest kobietą? Napisz do mnie: dominika_czerniszewska@discovery.com Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- "Nie chcę, by jego śmierć poszła na marne". Straciła jednego z bliźniaków i walczy o zdrowie drugiego
- Opiekuje się 35-letnim mężem z Alzheimerem: "Kiedy zapytałam, ile zostało nam czasu, nikt nie odpowiedział"
- Nauczycielka z niepełnosprawnością uczy dzieci z Ukrainy języka polskiego: "Staram się pokazać świat w bardziej kolorowych barwach"
Autor: Dominika Czerniszewska
Źródło zdjęcia głównego: Ola Skowron/East News