O czym w święta marzą samodzielne matki? "Wolałabym, żeby w ogóle nie przyjeżdżał"

Kobieta z dzieckiem przy choince
Święta samodzielnej matki z dzieckiem. Jak wyglądają?
Źródło: Uwe Krejci/Getty Images
Matki, które w pojedynkę wychowują dziecko, nie przepadają za sformułowaniem "samotne rodzicielstwo". Pierwszy człon tego wyrażenia zastępują słowem "samodzielne", uciekając tym samym przed samotnością. Czasami jednak nie da się wyślizgnąć z jej nieczułych ramion, szczególnie w czasie świąt, gdy wszyscy zewsząd bombardują nas pięknymi, pełnymi szczęścia i miłości rodzinnymi obrazkami. - Na co dzień jest dobrze, ale w Wigilię, kiedy tylko mały zaśnie, siadam przy choince i wyję z żalu - mówi Marianna, rozwódka i mama 5-letniego Stasia.

Święta samodzielnej matki z dzieckiem. Jak wyglądają?

- W pierwszym roku po rozstaniu było bardzo trudno. Pamiętam, że kupiłam w osiedlowym sklepie tackę gotowych do podgrzania pierogów, paczkę czipsów i colę. Michalinkę karmiłam jeszcze piersią. Ona nie rozumiała, czym są święta. W mieszkaniu nie było choinki ani żadnych innych ozdób. Na stole zabrakło karpia, barszczu i ciast. Nie miałam nawet mandarynek, które tak uwielbiam. W Wigilię włączyłam na pół godziny kolędowanie w telewizji, a potem przespałam całe Boże Narodzenie - wspomina 34-letnia Żaneta.

Sen był wtedy jej jedynym ratunkiem, by nie pogrążyć się do końca w smutku i depresyjnej ciemności. Dokładnie rok wcześniej, 24 grudnia tuż po wigilijnej wieczerzy, Paweł oznajmił, że miłość, którą podobno przez wiele lat do niej czuł, z dnia na dzień wygasła. Spakował swoje rzeczy do walizki i pierwszego dnia świąt wyprowadził się z mieszkania, porzucając narzeczoną oraz dziecko.

- Dziś Michalinka jest już 6-letnią dziewczynką. Nie ma żadnego kontaktu z ojcem. Od tamtej pory jej nie odwiedzał, a ona była wtedy zbyt mała, żeby go zapamiętać. Zapewniłam mojej córce radosny dom. Odnowiłam kontakty z moimi rodzicami, z którymi kiedyś żyłam w konflikcie. Teraz tworzymy wspaniałą rodzinę, a święta są bajkowe - mówi z satysfakcją nasza rozmówczyni.

Święta

Źródło: Dzień Dobry TVN
Małgorzata Kożuchowska o przygotowaniach do świąt
Małgorzata Kożuchowska o przygotowaniach do świąt
Paulina Krupińska-Karpiel o świętach Bożego Narodzenia
Paulina Krupińska-Karpiel o świętach Bożego Narodzenia
Święta last minute
Święta last minute
Wyjątkowe prezenty dla bliskich na święta
Wyjątkowe prezenty dla bliskich na święta
Boże Narodzenie tuż tuż! Trwa poznański jarmark świąteczny
Boże Narodzenie tuż tuż! Trwa poznański jarmark świąteczny
Aleksandra Adamska o przygotowaniach do świąt
Aleksandra Adamska o przygotowaniach do świąt
Idealny makijaż na święta
Idealny makijaż na święta
Święta w podróży z pupilem
Święta w podróży z pupilem
Małgorzata Rozenek-Majdan o świętach i niani Henia
Małgorzata Rozenek-Majdan o świętach i niani Henia
Kuchnia. Święta tuż tuż
Kuchnia. Święta tuż tuż

Nie wszyscy jednak mają tyle szczęścia, co Żaneta, by celebrować Boże Narodzenie z bliskimi. Marianna wychowywała się w domu dziecka. Jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, gdy była małą dziewczynką. Nikt z bliższej rodziny nie chciał się nią zająć. 29-latka doskonale wie, czym jest samotność. Odczuwa ją od najmłodszych lat. Nie chciała, by podobnych emocji doświadczał jej syn, dlatego próbowała ratować swoje małżeństwo.

- Robiłam wszystko, by Staś miał pełną rodzinę, ale w końcu pękłam. Mój mąż Krystian po raz kolejny wrócił do domu pijany. Uderzył mnie na oczach naszego dziecka. Staś miał wtedy 2,5 roku, mam nadzieję, że tego nie pamięta. Musiałam wziąć rozwód, by odciąć się od tyrana - tłumaczy w rozmowie z dziendobry.tvn.pl.

Marianna nie utrzymuje kontaktów z byłym mężem, któremu odebrano prawa rodzicielskie. Pracuje w salonie fryzjerskim i samodzielnie wychowuje 5-letniego synka. Może liczyć na wsparcie dwóch przyjaciółek, które naprzemiennie zapraszają ją do swoich domów na Wigilię.

- Korzystam z tych zaproszeń, bo chcę, żeby Staś czuł prawdziwą magię świąt. Tam zawsze są prezenty, Mikołaj, choinka i dużo dzieci. Ale gdy wracamy do pustego mieszkania, mam każdego roku psychiczny zjazd. Na co dzień jest dobrze, ale w Wigilię, kiedy tylko mały zaśnie, siadam przy choince i wyję z żalu. Jestem wdzięczna przyjaciółkom za ich dobre serca, ale im zazdroszczę, gdy widzę, jakich mają wspaniałych partnerów - ubolewa 29-latka.

Ojciec z doskoku na święta. O czym marzą samodzielne matki?

32-letni Marek wdrapał się na wyżyny swojej kreatywności. Mężczyzna mieszka zaledwie 15 kilometrów od byłej partnerki Emilii i ich wspólnego syna Adama. Odległość pomiędzy domami okazała się jednak dla zapracowanego ojca zbyt duża, by odwiedzić 11-letniego chłopca podczas tegorocznych świąt.

- Mój eks postanowił wysłać Adasiowi prezent przez kuriera. Poprosił, bym odebrała przesyłkę 18 grudnia i "zdążyła ją zapakować w worek od św. Mikołaja". Pomijam fakt, że nasz 11-letni syn już dawno nie wierzy w Mikołaja, ale najwidoczniej opiekuńczemu tatusiowi umknęła ta wiedza. Ciekawsze jest jednak to, że paczka wcale nie dotarła do nas tego umówionego dnia. Gdy zadzwoniłam, by zapytać, skąd opóźnienie, Marek oznajmił, że zapomniał, jaki mamy adres. No litości! Mieszkał z nami pod jednym dachem przez 8 lat - wyznaje zażenowana Emilia.

Kobieta ma jednak satysfakcję, że nastoletni syn nie przejmuje się lekkomyślnym zachowaniem ojca. - Adaś cały czas powtarza, że wystarcza mu tylko mama. Wiem, że mówi tak, by sprawić mi przyjemność. To on bardziej pociesza mnie, niż ja jego, ale wierzę, że w tych słowach jest odrobina prawdy, bo staram się za dwóch, a nawet za dziesięciu, by niczego mu nie brakowało - wyjaśnia samodzielna matka.

Ojcem z doskoku okazał się również były mąż 27-letniej Pauliny. W zeszłym roku obiecał 4-letniemu synowi, że odwiedzi go w Wigilię. Miał przynieść chłopcu upatrzoną wcześniej zabawkę. Mężczyzna nie zjawił się na wieczerzy, a tuż po Nowym Roku oznajmił, że wyjeżdża na stałe za granicę.

- Nie mogłam patrzeć, jak mój malutki Michaś siedzi zapłakany w pokoju. Tak bardzo czekał na przyjazd taty. Przez dwa tygodnie mówił, że bawi się niewidzialnym autkiem, które miał od niego dostać - wspomina rozwódka. W tym roku mężczyzna również zapowiedział swoją wizytę w domu syna, jednak Paulina nie chce popełnić tego samego błędu i liczyć na słowność ekspartnera, dlatego nie informuje o tym chłopca. - Jeżeli rzeczywiście przyjedzie, to będzie dla Michałka niespodzianka. Moim marzeniem jest, żeby ojciec już nigdy więcej go nie zawiódł - tłumaczy w rozmowie z dziendobry.tvn.pl.

Zupełnie odmienne pragnienie ma 39-letnia Iwona, która samodzielnie wychowuje dwoje dzieci - 7-letnią Lenę oraz 9-letniego Dawida. By utrzymać dom, kobieta pracuje w dwóch firmach. Wynagrodzenie, które otrzymuje, nie wystarcza jednak na zaspokojenie wszystkich potrzeb rodziny, dlatego sfinansowanie świąt Bożego Narodzenia jest dla niej nie lada wyzwaniem.

- Nie stać mnie na drogie prezenty. Za to mojego byłego męża już tak. Co ciekawe, oficjalnie nie ma z czego spłacać alimentów, jednak jakimś cudem każdego roku otrzymuje zastrzyk gotówki tuż przed świętami i przynosi dzieciom najnowsze telefony, tablety czy konsole do gier. Przebiera się w świętego Mikołaja i przez dwie godziny udaje dobrego tatusia, żeby mieć spokój na następne 12 miesięcy i nie musieć ich odwiedzać przez cały rok - opowiada 39-latka.

Pociechy Iwony doceniają jej codzienne zaangażowanie i opiekę, którą nad nimi roztacza, jednak nie ukrywają zachwytu nad prezentami otrzymanymi od ojca. - Jestem szczęśliwa, gdy syn i córka cieszą się z podarunków, ale mam nadzieję, że za kilka lat jeszcze bardziej zrozumieją, że rola ojca nie polega na tym, by przekupić dzieci drogimi gadżetami. Wolałabym, żeby w ogóle nie przyjeżdżał do nas na święta. Szczerze mówiąc, marzę o tym - dodaje kobieta.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

Autor: Berenika Olesińska

Źródło zdjęcia głównego: Uwe Krejci/Getty Images

podziel się:

Pozostałe wiadomości

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana
Materiał promocyjny

Serowe arcydzieła na talerzu Andrzeja Polana