David Fajgenbaum miał chorobę Castlemana
Pewnej nocy w czerwcu 2010 roku, wówczas 25-letni David Fajgenbaum obudził się zlany potem od stóp do głów. - Złapałem się za szyję. Poczułem guzy i zgrubienia. Byłem tak wyczerpany, jak nigdy w życiu. Pamiętam, że pomyślałem wtedy, iż to może być coś naprawdę złego. Może to oznaki chłoniaka albo raka - wspominał w rozmowie z Anną Senkarą, reporterką Dzień Dobry TVN.
Początkowo David zlekceważył te objawy, ale z dnia na dzień stawał się coraz bardziej zmęczony. Dodatkowo doszedł okropny ból brzucha, a guzy na szyi się powiększyły. Amerykanin nie czekając dłużej, poddał się seriom badań. Wyniki nie były zadowalające. Od medyków usłyszał: "David Twoja wątroba, nerki, szpik kostny, serce i płuca – wszystko się wyłącza i nie wiemy dlaczego".
- To było przerażające. Trafiłem do szpitala, w którym leczyłem swoich pacjentów. I nagle sam stałem się pacjentem. Mój stan pogorszył się tak bardzo, że trafiłem na intensywną terapię. Przybyło mi ponad 30 kg płynów. W tym momencie było ze mną tak źle, że przyszedł do mnie ksiądz i udzielił mi ostatniego namaszczenia - przekazał.
Choroba Castlemana – na czym polega?
Okazało się, że mężczyzna zmaga się z rzadkim schorzeniem, jakim jest choroba Castlemana. Lekarz w ciągu 3,5 roku pięć razy był na krawędzi śmierci.
- Gdy spróbujesz połączyć chorobę autoimmunologiczną i raka, to w pewnym sensie otrzymasz chorobę Castlemana. Przez całą dekadę zrobiono tak mało badań dotyczących tej choroby, że żaden z lekarzy nie wiedział, co się dzieje. Był tylko jeden lek, który został zbadany i przypisano mi go - tłumaczył.
Niestety, lek nie zadziałał. David usłyszał, że zostały już wyczerpane wszystkie możliwości leczenia.
– Odwróciłem się do mojego taty, siostry, dziewczyny i powiedziałem: "Poświęcę resztę życia, tyle ile mi zostało, może tydzień, rok. Nie obchodzi mnie to, ale chcę znaleźć coś, co pomoże mi i ludziom". (…) Byłem kompletnie pod ścianą. Wiedziałem, że nie ma czasu ani środków, żeby stworzyć nowy lek od zera. Zajęłoby to dziesiątki lat, ale odkryłem, że od dekad istnieje pewien lek. Nazywa się sirolimus. Nigdy nie używano go na moją chorobę. Wykorzystywano go przy transplantacji nerek, a teraz siedzę tutaj ponad 7 lat później, odkąd wziąłem go po raz pierwszy - podkreślił w Dzień Dobry TVN.
Determinacja lekarza sprawiła, że 2014 roku "stanął na nogi". Codziennie przyjmuje lek, a dziś jest w remisji choroby. Został mężem i ojcem. Ponadto zajmuje się projektem "korona" i szuka leku na COVID-19.
Posłuchaj całej rozmowy z lekarzem w materiale wideo.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.
Zobacz też:
- Chcesz mieć zdrowe serce? Naukowcy wskazali, o której najlepiej chodzić spać, aby nie chorować
- Galerie Handlowe tylko dla zaszczepionych? Propozycja ZPPHiU
- "Pokłóciliśmy się o pomarańcze". Chemia w żywności. Jakich składników należy unikać?
Autor: Dominika Czerniszewska
Reporter: Anna Senkara
Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN