Najgorsze randki walentynkowe. "Miało być romantycznie, a zabrał mnie do swojej mamusi"

Nieudane walentynki
Najgorsze randki walentynkowe
Źródło: Vasil Dimitrov/Getty Images
Walentynki to świetna okazja, by przygotować dla drugiej połówki lub sympatii wyjątkową niespodziankę - wyjście do kina, na kolację czy drobny prezent lub bukiet czerwonych róż. Jednak są też i takie walentynkowe spotkania, które później odbijają się czkawką i wolałoby się o nich czym prędzej zapomnieć.

Nieudane randki walentynkowe

Święto Zakochanych to dla wielu osób jeden z ulubionych dni w roku. Niestety nie zawsze 14 lutego wiąże się z miłymi wspomnieniami.

- Liczyłam, że zabierze mnie na kolację i spędzimy miło czas. Rzadko wtedy gdzieś razem wychodziliśmy, oboje dużo pracowaliśmy, więc walentynki miały być idealną okazją, żeby wyrwać się z domu, zapomnieć o obowiązkach i znów zbliżyć do siebie - opowiada nam 31-letnia Marlena.

Na początku wszystko zapowiadało się obiecująco. Partner Marleny powiedział, że ma dla niej niespodziankę i wieczorem w walentynki gdzieś ją zabierze. Wyobraźnia dziewczyny zaczęła pracować.

Miłość

DD_20211230_Skrzypek_REP
Źródło: Dzień Dobry TVN
 Niezwykła historia miłości Kariny i Adam Baldychów
Niezwykła historia miłości Kariny i Adam Baldychów
Miłość z „Hotelu Paradise”
Miłość z „Hotelu Paradise”
Pełnosprawni w miłości
Pełnosprawni w miłości
Jakie danie na randkę Małgorzata Socha zaserwowała swojemu mężowi?
Jakie danie na randkę Małgorzata Socha zaserwowała swojemu mężowi?
Jak znaleźć partnera na portalu randkowym?
Jak znaleźć partnera na portalu randkowym?
Kto płaci za pierwszą randkę?
Kto płaci za pierwszą randkę?

- Nie ukrywam, myślałam, że pójdziemy do restauracji. Marzyłam, że może na miejscu będzie już bukiet kwiatów czy jakaś niespodzianka. Wsiedliśmy do auta i z każdym kolejnym kilometrem orientowałam się, że nie jedziemy do żadnej knajpy, ale do jego rodzinnego domu. Miało być romantycznie, a zabrał mnie do swojej mamusi. Myślałam, że to żart i niedaleko bloku zawróci. Nie zawrócił. Na parkingu wyjął z samochodu dwa takie same bukiety tulipanów - dla mnie i dla swojej mamy. Już śmiałam się nerwowo sama do siebie z tej bezradności. Jego mama nie przepadała za mną, ale nawet starała się być miła. Mieliśmy walentynki w trójkącie: ja, on i mamusia - wspomina 31-latka.

- Jak tylko wróciliśmy do samochodu to wypaliłam, że co to miało być i dlaczego akurat tego dnia, kiedy mieliśmy być sami, musieliśmy odwiedzić jego matkę. Kompletnie nie rozumiał, czemu się wkurzam i stwierdził, że przecież walentynki trzeba świętować z osobami, które się kocha... Takie miałam wspaniałe święto zakochanych. To były nasze ostatnie walentynki - przyznaje Marlena.

Miał być pierścionek, miały być zaręczyny

Niektórzy zabierają swoje partnerki na "romantyczne" spotkanie z teściową, inni wręczają nietrafione prezenty. Oliwia była przekonana, że w walentynkowy wieczór jej ukochany się oświadczy.

- Po kilku latach związku zaczęliśmy rozmawiać o jakimś poważniejszym kroku. W styczniu podpytywał o rozmiar palca, później ze szkatułki zniknął jeden z pierścionków. Pomyślałam, że zabrał go, żeby zmierzyć obwód. Milczałam, nie dopytywałam, bo nie chciałam psuć tej niespodzianki. Przed walentynkami zapowiedział, żebym zarezerwowała wieczór dla niego. Wszystko wskazywało, że to będzie właśnie ten dzień. Kiedy szykował się do wyjścia, zauważyłam, że w kieszeni spodni odznacza się pudełeczko. Po kolacji piliśmy drinki i było naprawdę romantycznie. Nagle sięgnął do kieszeni, ale nie padł na kolana. Zbliżył się do mnie, otworzył pudełeczko, a tam była okrągła blaszka z zawieszką, na której napisane było: "królowa jest tylko jedna" - mówi dziewczyna.

Chłopak Oliwii był z siebie dumny, a jej zrzedła mina. - Nawet nie musiałam udawać, że byłam zaskoczona. Zawieszka do naszyjnika leży gdzieś głęboko w szufladzie i nigdy jej nie założyłam. A pierścionka nadal nie dostałam. Wolałabym być narzeczoną, a nie królową - podsumowuje z żalem Oliwia.

Z kolei Iwona w walentynki trafiła na internetowego podrywacza.

- Umówiłam się z chłopakiem, którego poznałam przez internet. On singiel, ja singielka. Nie chcieliśmy być w tym dniu sami, więc wybraliśmy się na kawę i ciacho. Spóźnił się na spotkanie pół godziny, a kiedy już łaskawie pojawił na miejscu, to ciągle pisał z kimś wiadomości. Rozmowa się nie kleiła, ja też się wycofałam, a on stwierdził, że "musi już lecieć". Zostałam w tej kawiarni i dla pocieszenia zamówiłam drugi kawałek ciasta. Po jakichś 5 minutach zauważyłam przez okno, że szedł z inną dziewczyną do restauracji naprzeciwko. Umówił sobie dwa spotkania jedno po drugim. Poczułam się strasznie głupio, że dałam się nabrać i że przez cały ten czas, kiedy był ze mną, prawdopodobnie pisał z tą dziewczyną. Na samą myśl, jak to wspominam, to mnie wzdryga - kończy swą opowieść Iwona.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości