Roman Biliński - historia młodego kierowcy wyścigowego z polskimi korzeniami
Dziadkowie Romana od strony taty byli Polakami. Wyjechali z kraju w czasie II wojny światowej. Choć Biliński urodził się i wychował w Wielkiej Brytanii, od 2022 roku jest obywatelem Polski i ściga się pod biało-czerwoną flagą.
- Gdy się budzę, rozmawiam z moimi inżynierami. Gdy jestem w domu, chodzę na siłownię, trenuję w symulatorze. Robię wszystko, co mogę, by kiedyś być mistrzem świata Formuły 1 - wyznał w Dzień Dobry TVN 19-latek.
- Prawdopodobnie największa zaleta, jaką nam pokazał, to to, że na torze jest prawdziwym wojownikiem - ocenił Luca Zerbini z Trident Team Manager FRECA.
Tata Romana Bilińskiego zwlekał z wysłaniem syna na tor
Henryk Biliński to ojciec 19-letniego Romana. Mężczyzna przyznał, że dość późno pozwolił synowi na realizację motoryzacyjnej pasji i przez wiele lat nie godził się na to, by chłopiec jeździł na gokartach, a w przyszłości startował w wyścigach.
- Po prostu nie było na to czasu. Te pierwsze 6 lat Roman co tydzień prosił: "Tato, tato, czy mogę?". Myślałem, że za tydzień zapomni o tym. Może zajmie się ping-pongiem, będzie robić coś innego. Ale nie, broń Boże. Trudno oddać syna na wyścigi, na tor, wiedząc, że będzie jechał 200 km/h. Ale on coraz częściej pytał i w końcu już nie miałem wyboru - wspominał w Dzień Dobry TVN mieszkający w Wielkiej Brytanii Polak.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki oraz Dzień Dobry Extra znajdziesz na platformie Player.pl.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Martyna Wojciechowska o przełomowej decyzji zawodowej. "Skok na bardzo głęboką wodę"
- "Przed kamerą zacząłem występować z lenistwa". Nieznane wątki z życia gwiazdy TVN Turbo
- Podczas wyścigów osiągają zawrotne prędkości. "Do tej pory nie wydarzyło się nic złego"
Autor: Berenika Olesińska
Reporter: Monika Nasternak
Źródło zdjęcia głównego: Michał Żebrowski/East News