Topnienie lodowców za kołem podbiegunowym. "To miejsce ociepla się najszybciej"

topniejące lodowce
Lodowce umierają
Źródło: Dzień Dobry TVN
Dziennikarka portalu gazeta.pl dotarła do stacji badawczej na Spitsbergenie wraz z naukowcami z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Chciała opisać pracę specjalistów oraz to, jak kraina lodu topnieje przez globalne ocieplenie. Co zobaczyła? Maria Mazurek opowiedziała o tym w Dzień Dobry TVN, swoimi spostrzeżeniami podzielił się także glacjolog i autor bloga Glacjoblogia, dr Jakub Małecki.

Krajobraz na kole podbiegunowym

Dziennikarka Maria Mazurek kilka tygodni temu wybrała się wraz z naukowcami na stację polarną UAM (Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu) na Spitsbergenie. Jedną z towarzyszących jej osób był glacjolog jeżdżący tam od 14 lat, dr Jakub Małecki. Zadaniem tej wyprawy było zapewnienie ciągłości badań, czyli m.in. sprawdzenie sprzętu, wymiana baterii i odczytanie danych z czujników.

- Zobaczyłam tam przede wszystkim przepiękny krajobraz. Taki surowy, niedostępny, zimny, cichy, który robi ogromne wrażenie, a jednocześnie będąc tam ma się świadomość, że ten krajobraz bardzo się zmienia. I zmienia się tak naprawdę najszybciej ze wszystkich miejsc, jakie mamy na ziemi, bo to miejsce ociepla się najszybciej - mówiła w Dzień Dobry TVN Maria Mazurek.

W krótkim czasie - a dziennikarka była na Spitsbergenie dwa tygodnie - niewiele można zaobserwować. Jednak to, co robi wrażenie, to porównanie aktualnego stanu lodowca i jego zasięgu ze stanem sprzed kilku czy kilkunastu lat. Spektakularne są bowiem opowieści naukowców, które uświadamiają, gdzie lodowiec sięgał, kiedy go po raz pierwszy zobaczyli.

- Są lodowce, które w ciągu 14 lat, kiedy ja jeżdżę na Spitsbergen, całkowicie niemal zniknęły. Są takie, które wydają się względnie stabilne, ale jednak zdecydowana większość z tych, które są na Spitsbergenie, ale także na całym świecie, zmienia się na naszych oczach. Każdego roku obserwujemy, że wycofują się się one w górę swoich dolin o długość rzędu 15, 20, 50 metrów, a te, które kończą się w morzu, mogą się wycofywać nawet o setki metrów każdego roku - tłumaczył w naszym programie dr Jakub Małecki.

Przygotowanie na wyprawę na koło podbiegunowe

To była pierwsza wyprawa dziennikarki tego typu. Nie przygotowywała się do niej w specjalny sposób fizyczny ani sprzętowy. We wrześniu trzeba tam mieć wyposażenie podobne, jak na wyprawę w polskie góry późną jesienią. Odpowiednie ubrania i raki na lodowiec - to w zasadzie wszystko, co jest niezbędne. Trzeba mieć także kondycję podobną do tej, jak podczas wędrówek po polskich górach, ponieważ wyjścia zespołu w teren trwały po kilkanaście godzin. Maria Mazurek przygotowywała się tylko merytorycznie i dużo czytała.

- Klimatycznie jest to do przeżycia, tylko bardziej trzeba być gotowym na to, że jedzie się w teren, który jest zupełnie odcięty od cywilizacji - mówiła dziennikarka.

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości