Co z tym cięciem cesarskim ?
Dr Wojciech Falęcki na co dzień pracuje w Uniwersyteckim Centrum Zdrowia Kobiety i Noworodka WUM. Jest też aktywny w mediach społecznościowych. Lekarz na swoim Instagramie zamieścił niedawno zdjęcie zakrwawionej sali operacyjnej. Fotografia stała się punktem wyjścia do dyskusji o tzw. cesarkach na życzenie. Przyznał, że jest ich przeciwnikiem.
- Są cięcia cesarskie proste i trudne. Krótkie i te bardzo długie. Takie, które prowadzą do urodzenia jednego lub wielu dzieci. Planowe i nagłe. Każde ma swoją wagę. Przy każdym należy się maksymalnie skupić, bo każda operacja z łatwiej może przerodzić się w tę najtrudniejszą – napisał na Instagramie.
W ocenie dr. Falęckiego kobieta powinna mieć informację o drodze porodu. Mimo to do wykonania cesarskiego cięcia konieczne są "mocne wskazania". Tymczasem, jak pokazują statystki, blisko połowa wszystkich porodów w Polsce odbywa się właśnie przez cesarskie cięcie. Takie rozwiązanie ani dla kobiety, ani dla dziecka nie zawsze jest dobre.
Dlaczego "cięcie" na życzenie to kiepski pomysł?
Cesarskie cięcie to poważna operacja. Wymaga nacięcia powłok brzusznych i jej przeprowadzenie pociąga sobą pewne ryzyko. Powikłania, które mogą się pojawić, często wymagają leczenia. - Tuż po operacji mogą to być krwawienie lub atonia macicy. Do rzadszych należą między innymi tworzenie się zrostów lub nieprawidłowa implantacja zarodka w kolejnej ciąży – mówił w rozmowie z serwisem dziendobry.tvn.pl dr Wojciech Falęcki.
Wskazania do cięcia cesarskiego są ściśle określone w wytycznych. - Nie szukajmy ich na siłę. Jednak w przypadkach nagłych nie ma na co czekać - dodał. Tymczasem są kobiety, które domagają się zabiegu, mimo że ich ciąża przebiega prawidłowo i mają warunki do tego, aby urodzić dziecko siłami natury.
– Mówią, że nie dadzą rady tak urodzić. Zdarzają się, że takie, które są przekonane, że podczas porodu naturalnego dziecko zacznie się dusić. Raz pacjentka domagała się zabiegu w obawie przed tym, że za bardzo przytyje – wyliczał dr Falęcki. Częstym argumentem jest również strach przed porodem i bólem, który się z nim wiąże. W takich sytuacjach konieczna może być pomoc psychologa czy psychiatry, ale nie tylko. Niezwykle ważne jest także podejście samego lekarza oraz przedstawione przez niego argumenty.
- Musimy pamiętać, że idea "rodzić po ludzku" nie oznacza, że mamy u każdej pacjentki wykonywać cesarskie cięcie. Wręcz przeciwnie. Ciąża trwa 40 tygodni, to czas, w którym ja – jako lekarz - muszę przekonać pacjentkę, przedstawić sensowne, merytoryczne argumenty, które przemawiają za porodem naturalnym i za tym, że jest on możliwy i bezpieczny – tłumaczył lekarz.
Bardzo ważne jest, aby kobieta wiedziała, że poród trwa czasem 12, 13 czy 14 godzin. To zupełnie normalne i prawidłowe. Organizm potrzebuje tego czasu, aby móc przeprowadzić ten proces bezpiecznie. – Ważne, aby pacjentka rodziła we własnym tempie i nie była przez nikogo poganiana. Znieczulenie nie zlikwiduje bólu, ale go zmniejszy, a tym samym nieznacznie wydłuży czas porodu – dodał.
Poród naturalny, czyli lepszy?
Zdaniem dr. Falęckiego wskazanie gorszego i lepszego porodu nie jest możliwe. - Najlepsza droga porodu to taka, do której lekarz zakwalifikował pacjentkę – dodał. Poród naturalny jest jednak najbardziej fizjologiczny, a zarazem najmniej traumatyczny zarówno dla matki, jak i dziecka. Kobieta szybciej się regeneruje i odzyskuje siły, wcześniej zaczyna się laktacja. Na takim porodzie korzysta także dziecko. Maluchy, które przechodzą przez drogi rodne, zbierają florę bakteryjną matki. Bakterie te są niezwykle cenne dla rozwijającego się układu immunologicznego. - Jednak nie można demonizować żadnej z drogi porodu. Najważniejsze jest zdrowie mamy i jej dziecka - dodał.
Zobacz wideo: 43% porodów to cesarskie cięcie
Zobacz także:
Autor: Katarzyna Oleksik
Źródło zdjęcia głównego: AleksandarNakic/Getty Images