Uwaga! TVN. Schorowana rodzina potrzebuje wsparcia
Imielno to mała wieś pod Gnieznem. Wokół tylko pola i lasy, a do większej miejscowości jest kilkanaście kilometrów. To tam, na terenie ogródków działkowych, żyje czteroosobowa, schorowana rodzina. Ich codzienność, jak w soczewce, pokazuje problemy, z którymi zmagają się najbardziej potrzebujący pomocy od państwa.
- Nie starcza nam na żywność, bo albo kupujemy lekarstwa albo kupujemy jedzenie – przyznaje pani Magdalena. I dodaje: - Córka od początku roku ma nawrót napadów padaczkowych, a nie ma nawet kto jechać z nią do lekarza, bo ja nie jestem w stanie.
Pani Magdalena ma 50 lat, ale wygląda, jakby przeżyła znacznie więcej. Jest skrajnie wyniszczona, mieszka z mężem po rozległym zawale i dwojgiem dorosłych już dzieci z porażeniem mózgowym. Dwadzieścia lat temu rodzina przeniosła się do Imielna z ciasnego, osiemnastometrowego mieszkania.
- Córka i syn mają dziecięce porażenie mózgowe i padaczkę, a ponadto niedoczynność tarczycy, depresję, stany lękowe. Obydwoje leczą się u wielu specjalistów. Jak mnie zabraknie nie wiem, co się z nimi stanie, kto im pomoże - denerwuje się pani Magdalena.
Sytuacja rodziny dramatycznie pogorszyła się na początku tego roku. U pani Magdaleny wykryto podejrzenie nowotworu. Rodzina, mimo trudności, zawsze radziła sobie sama i nigdy nie prosiła o pomoc. Dopiero nagła choroba kobiety zmusiła ich do szukania wsparcia.
Brakuje asystenta osoby niepełnosprawnej
Kilka miesięcy temu pomoc społeczna odmówiła przyznania im asystenta osoby niepełnosprawnej. W codziennym życiu pomagają więc dzieci, choć porażenie mózgowe i deficyty intelektualne mocno ograniczają ich możliwości.
- Myślę o mamie i chcę dla niej jak najlepiej. Robię, co mogę, ale nie czuję, że wystarczająco – mówi córka pani Magdaleny.
Rodzina utrzymuje się z emerytury pana Jarosława i renty socjalnej córki. Część należnych świadczeń nie trafia do nich, bo zdobycie brakujących dokumentów przekracza ich siły.
- Pan Jarek jest po zawale i cały czas jest na bardzo silnych lekach, na które go nie stać. Oni biorą po pół porcji leku, przypuszczam, że robią tak dosyć często, tylko o tym nie mówią. Pani Magda jest skrajnie wycieńczona, powinna pić nutridrinki, a nie ma takiej możliwości. To są ludzie, którzy jak nie wezmą leków, to nie przeżyją – podkreśla Katarzyna Sadowska, przyjaciółka rodziny.
Co na to pomoc społeczna?
Pani Katarzyna jest profesorem na uniwersytecie w Poznaniu, sporadycznie bywa na działce obok rodziny pani Magdaleny i pana Jarosława. Widząc ich tragiczną sytuację, zwróciła się do pomocy społecznej, ale gdy urzędnicy nie reagowali, napisała do redakcji Uwagi!, prosząc o nagłośnienie historii.
- Powiedziałam będąc wiosną w urzędzie: "Szanowni państwo, jeżeli będziecie tak postępować, to zimą znajdziecie w tym mieszkaniu cztery trupy". Urzędniczka powiedziała mi, że przesadzam – przytacza pani Katarzyna.
Rodzina pani Magdaleny nie jest w stanie samodzielnie zrobić nawet podstawowych zakupów. Nie mają samochodu, a najbliższy market jest w sąsiedniej miejscowości. Bez wsparcia pani Katarzyny nie mieliby co jeść.
- Tylko pomoc Kasi utrzymuje mnie na duchu. Gdyby nie to, to nie wiem, czy bym z sobą nie skończyła – twierdzi pani Magdalena.
Dlaczego rodzina, mimo tylu trudności, nie jest pod stałą opieką pomocy społecznej? Pracownicy GOPS pojawili się u nich dwa razy: po interwencji pani Katarzyny i kilka dni temu po telefonie naszej redakcji.
- Dostaliśmy informację w kwietniu i na jej podstawie dotarł pracownik socjalny do rodziny – wyjaśnia Elżbieta Plucińska, kierownik Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łubowie.
- Zapewniliśmy zasiłek celowy specjalny, objęcie wsparciem finansowym na dwa miesiące. Wystawiłyśmy też specjalne skierowanie na pomoc żywnościową, którą można pobrać w Caritasie w Gnieźnie, bo na terenie naszej gminy tego nie ma. Na pewno pracownik socjalny poinformował, że w razie konieczności czy zmian prosimy o informacje – zapewnia Elżbieta Plucińska.
- Jest okres letni, okres urlopowy i pracowników jest mniej, jeden drugiego musi zastąpić i teren się powiększa – dodaje kierowniczka GOPS.
GOPS przyznał rodzinie m.in. talon na paczkę z Caritasu, po którą pani Magdalena musiała jechać sama.
- Trzy tygodnie prosiłem by inaczej odebrać i nic. 8 lipca pojechałam tam na ostatnich nogach. Owszem, dostaliśmy makarony, olej i mleko, ale ile mnie to kosztowało zdrowia, to tylko ja wiem. 8 byłam po paczkę, a 10 lipca wylądowałam na SOR-ze, dusząc się – opowiada pani Magdalena.
Choć rodzina na działkach żyje z dala od świata, nie chce się przeprowadzać. Skromny dom, własnoręcznie zbudowany przez pana Jarosława i zadbany ogród stały się dla nich oazą.
Po naszej interwencji gmina obiecała pomóc i zapewnić kompleksowe wsparcie.
- Rozmawialiśmy z panią kierownik i możemy zastosować dodatkowe elementy, czyli udostępnić pomoc prawną, naszego prawnika, ponadto taksówka, która będzie mogła jeździć w ramach projektu, który realizujemy dla seniorów. Jest mnóstwo sytuacji, w którym możemy od razu pomóc i będziemy reagować – zapewnia Tomasz Hartwich, zastępca wójta gminy Łubowo.
Chcesz pomóc rodzinie spod Gniezna? Tutaj znajdziesz informację.
Więcej na stronie uwaga.tvn.pl
Zobacz także:
- Atak nożownika w szpitalu. Ranny lekarz nie przeżył. "Mówcie o nim, że to był naprawdę porządny chłopak"
- 14-latek planował atak terrorystyczny na dworcu. Zdaniem służb chciał zbudować bombę
- 8-latek śmiertelnie postrzelił roczną dziewczynkę. Jej dwuletnia siostra jest ranna
Autor: wg/lb
Reporter: Arleta Bolda-Górna
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN