UWAGA! TVN. Brutalny napad w Łańcucie. "Mieli młotek, z kuchni wzięli noże"

Uwaga! TVN: brutalne pobicie w Łańcucie
Uwaga! TVN: brutalne pobicie w Łańcucie
Napastnicy weszli do domu pana Witolda w środku nocy. Związali go, bili i polewali gorącą wodą i wybielaczem. To kolejny już napad na Podkarpaciu, którego sprawcy używają takich metod. Reportaż programu "Uwaga!" TVN.

- Najgorsze w tym wszystkim były tortury, noże pod gardłem, cała ta nerwowa sytuacja. Czas płynął, to była dla mnie wieczność – mówi pan Witold.

Włamali się do domu i związali domowników

Około drugiej w nocy do domu znanego łańcuckiego biznesmena wdarło się pięciu zamaskowanych napastników. Mężczyźni ubrani w czarne kominiarki i rękawiczki weszli na posesję, a następnie wybijając szybę dostali się do domu.

- Przeszukali cały dom, wszystkie szafki były pootwierane – opowiada pan Witold.

Przeszukując parter willi włamywacze wtargnęli do pokoju, w którym spał pasierb biznesmena. Bandyci potraktowali chłopca w niezwykle okrutny sposób. Z relacji nastolatka wynika, że napastnicy wykręcili mu ręce i związali go.

Następnie, szukając łupów, włamywacze wbiegli na piętro domu.

- Rzucili się na mnie i zaczęli mnie bić. Jeden z nich miał młotek z drewnianą rączką i trzymał go w górze – relacjonuje pan Witold. I dodaje: - Skrępowali mi ręce sznurem i zostałem mocno pobity. Padały pytania, gdzie są pieniądze, gdzie jest sejf. Chcieli kod.

Włamywacze, żądając podania kodu do sejfu, znęcali się nad biznesmenem stosując coraz brutalniejsze metody.

- Polewali mnie gorącą wodą i wybielaczem. Z naszej kuchni wzięli noże. Poprosiłem, żeby zabrali mnie do sejfu, że może sobie wzrokowo przypomnę kod – opowiada pan Witold.

- Posadzili mnie na krześle przed sejfem, podawałem kod, ale nie udało się go otworzyć. Sytuacja robiła się bardzo napięta. Straszyli mnie śmiercią – dodaje mężczyzna.

"Uwaga!" TVN. Co ukradziono z domu biznesmena?

Po dramatycznych próbach otwarcia sejfu, torturowanemu biznesmenowi udało się wreszcie odtworzyć w pamięci właściwy kod.  

- Sprawcy zabrali z sejfu blisko 100 tys. zł, dokonali również przeszukania domu pokrzywdzonego, z którego zabrali zegarek o wartości 80 tys. zł oraz złotą bransoletkę. Łączna suma strat to około 220 tys. zł – mówi Krzysztof Ciechanowski z Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.

- Ci ludzie byli bezwzględni. W tym wszystkim kradzież pieniędzy to nic, psychiczne znęcanie się przez cały czas było katastroficzne – mówi pan Witold.

Kiedy skrępowany biznesmen zdołał oswobodzić się, natychmiast zaalarmował policję.

- Na miejscu rozboju policjanci zabezpieczyli ślady i dowody, które być może pomogą ustalić wszystkie okoliczności tego zdarzenia – mówi podkom. Wojciech Gruca z Komendy Powiatowej Policji w Łańcucie. I dodaje: - W czynnościach biorą udział funkcjonariusze z całej Polski, o tym zdarzeniu była informowana straż graniczna.

Co w sprawie napadu robi policja i prokuratura?

Mimo że o napadzie biznesmen natychmiast poinformował policję, a kamera monitoringu nagrała sprawców, śledztwo nie przyniosło rezultatów. Prokuratura Rejonowa w Łańcucie wszczęła postępowanie przeszło dwa tygodnie po zajściu, tymczasem bandyci wciąż pozostają na wolności.

- Policjanci na miejscu zdarzenia zabezpieczyli wszelkie dowody i ślady, aby można było precyzyjnie ustalić okoliczności tego zdarzenia. Użyto psa tropiącego, zabezpieczono również monitoring. Dotychczas przesłuchano pokrzywdzonego, jak i świadków – mówi prokurator Krzysztof Ciechanowski.

- Ja wiem, że mają czas na podjęcie śledztwa, ale to była sytuacja zagrażająca życiu i powinni zrobić to natychmiastowo. A nikt nawet nie zablokował dróg – wskazuje pan Witold.

Mając świadomość, że sprawcy pozostają wciąż na wolności biznesmen wyznaczył nagrodę 100 tys. zł za ich ujęcie. Jak twierdzi nasz ekspert, który przez lata rozpracowywał gangi, takie rozwiązanie może jednak zaszkodzić śledztwu.

- Z doświadczenia wiem, że takie rzeczy niestety utrudniają pracę. Pojawiają się informacje, które trzeba sprawdzić i niekoniecznie są one prawdziwe – mówi Marek Dyjasz, były dyrektor Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji.

Napady na Podkarpaciu

Napad na dom biznesmena to kolejny na Podkarpaciu brutalny atak groźnej grupy przestępczej. Około pół roku temu w oddalonym osiemdziesiąt kilometrów – Sanoku zamaskowani bandyci obezwładnili i skrępowali właścicieli lokalnych kantorów, żądając od nich pieniędzy oraz kosztowności.

- Zmuszali ich przez polewanie gorącą wodą, chemikaliami i bili po głowie, więc działanie było niemal identyczne – mówi dziennikarka Miranda Korzeniowska z portalu Korso Sanockie.

Zarówno w rozboju na terenie Łańcuta, jak i Sanoka brało udział kilku mężczyzn posługujących się językiem ukraińskim, bądź rosyjskim. Przestępcy stosowali te same metody tortur. Czy wydarzenia na Podkarpaciu można łączyć?

- Zdecydowanie bym wiązał, przez modus operandi, działania sprawców zdarzenia w Sanoku i Łańcucie. Może być tak, że ta jedna grupa ewoluuje i zmienia swoich członków, ale przyjmowałbym tezę, że mamy do czynienia z jedną grupą – mówi Marek Dyjasz.

- To znane z lat 80/90. metody naszych przestępców z Pruszkowa czy Wołomina. Wtedy przypalali ludzi żelazkami, papierosami czy oblewali gorącą cieczą i obcinali też palce. Oby to nie eskalowało. Żeby te przestępstwa nie rozniosły się na teren innych województw, bo może być ciężko – dodaje Marek Dyjasz.

- Po takim przeżyciu nie ma chyba takiej osoby, której minąłby stres. Nie wiem, jak długo to będzie trwało u mnie, ale myślę, że będzie mi to towarzyszyło do końca życia – mówi pan Witold i dodaje: - Bardzo ważną dla mnie rzeczą jest to, by złapać sprawców. Zrobili mi straszną krzywdę.

Cały reportaż możesz obejrzeć na stronie "Uwagi!" TVN.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady. 

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości