- Jest problem z sąsiadem, który tak naprawdę stworzył nam piekło na ziemi – mówi Krystian Walczak.
- Czujemy się zakładnikami firmy. Musimy wstawać rano o godz. 6, ponieważ już wtedy jest taki hałas – skarży się Roch Rajewski.
- Nie możemy wyjść do ogrodu, by spokojnie spędzić tam czas – dodaje Katarzyna Justek-Rajewska.
Mieszkańcy na dowód pokazują filmy, na których słychać różne hałasy.
- To wszystko zaczyna się o 5:45, a kończy często po 18, ale czasami pracują do 23, więc nie mamy ani chwili spokoju – przekonuje pan Krystian.
Uwaga! TVN. Sąsiedzki konflikt pod Poznaniem
Złotniki to mała miejscowość pod Poznaniem. Od pewnego czasu emocje sięgają tam zenitu. Na osiedlu domów jednorodzinnych powstała dynamicznie rozwijająca się firma.
- Parę razy rozmawiałam z jej właścicielem i prosiłam, żeby nam tego nie robił. Powiedział, że jak nam się nie podoba, to mamy się stąd wyprowadzić – przytacza Ewa Walczak.
- To jest paranoja, że można w Polsce, wykorzystując luki w prawie, prowadzić tak intensywną działalność w środku osiedla domków jednorodzinnych – oburza się Wojciech Mikołajczak.
- Za płotem rosły 30-letnie sosny i brzozy. Jedną decyzją, nie wiem kto w gminie wydał taką decyzję, ale wszystkie drzewa, które rosły na granicy działek zostały wycięte – dodaje mężczyzna.
- Im większa jest powierzchnia prowadzenia tej działalności gospodarczej, tym większe są dla nas uciążliwości – ocenia pani Katarzyna.
- Zamontowali u siebie wielkie reflektory – kilka tysięcy lumenów jasności, które świeciły prosto w nasze okna. I kiedy on dowiedział się, że poszedłem do straży miejskiej, by zapytać, czy to w ogóle jest legalne, by świecić do domu tak, że w nocy mam jasno, to zasłonił mi okna wiatą, oczywiście nielegalną – mówi pan Krystian.
Co na to przepisy?
Według przepisów usługi nieuciążliwe w zabudowie jednorodzinnej można prowadzić w lokalu mieszkalnym, dokładnie w 30 procentach tej zabudowy. W Złotnikach wymknęło się to zdecydowanie spod kontroli, a na działce powstają kolejne zabudowy, o charakterze tymczasowym.
- W każdym przypadku wnosiliśmy sprzeciw – zapewnia Katarzyna Wozińska-Gracz ze Starostwa Powiatowego w Poznaniu.
Ale obiekty tymczasowe jednak stoją.
- Postępowanie nadzorcze prowadzi powiatowy inspektor nadzoru budowlanego – wskazuje Wozińska-Gracz.
- Obiekty tymczasowe wymienione są w prawie budowlanym, w artykule 29 – na 180 dni, wymagają skutecznego zgłoszenia. Tu mamy do czynienia z samowolą budowlaną – nie ma wątpliwości Adam Korzystka z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Poznaniu.
Jak sprawę komentują przedstawiciele firmy?
Reporterka umówiła się z przedstawicielem firmy na spotkanie, ale na miejscu pojawiło się więcej osób. - Są tu przedsiębiorcy, którzy problemy z sąsiadami mają od wielu lat. Spowodowało to, że założyliśmy stowarzyszenie na rzecz przedsiębiorców. Nie po to, żeby bronić, nie po to, żeby atakować sąsiadów. Naszym celem jest coś odwrotnego – koegzystencja – przekonuje adwokat Mirosław Maciejewski.
A co z samowolami budowlanymi? - Na dzisiaj nie ma żadnej prawomocnej decyzji, że są jakiekolwiek samowole budowlane – twierdzi mecenas Maciejewski.
Urzędnicy mówią jednak co innego, wskazywała reporterka Uwagi!
- Nazwałbym to wszystko zbrodnią przestrzenną, bo takie działania w takiej okolicy, są sprzeczne z jakimikolwiek zasadami zagospodarowania czy współżycia społecznego – uważa Krzysztof Urbaniak, jeden z mieszkańców.
- Konstrukcje stoją jak stoją, bo sąsiad odwołuje się od każdej niekorzystnej dla niego decyzji. Jedna z hal jest na poziomie nakazu rozbiórki, ale tego nie realizuje – zaznacza Roch Rajewski.
Tymczasem właściciel firmy twierdzi, że dostosuje się do rozstrzygnięć instytucji.
- Nie bronimy się przed ewentualnymi konsekwencjami i rozstrzygnięciami różnych urzędów czy sądów. Jeżeli takie decyzje zapadną, to na pewno będziemy się do nich stosować. Problem jest w tym, że od wielu lat takie decyzje nie zapadają. Utwierdza nas to w przekonaniu, że nie ma uchybień – mówi Jakub Kowalski.
Zdaniem Starostwa Powiatowego w Poznaniu inwestor nie do końca zna przepisy. - Trudno mi jednoznacznie odczytać intencje inwestora, ale przepisy są jednoznaczne. Inwestor do tych przepisów, reguł się nie stosuje. Tak wynika z naszej dokumentacji – mówi Katarzyna Wozińska-Gracz.
- Nasze prawo daje takie możliwości, że można się stale odwoływać i w ten sposób uciążliwość dalej nam wszystkim dokucza – ubolewa Krzysztof Urbaniak.
Co nadzór budowlany może zrobić przedsiębiorcy, który nie respektuje prawa?
- Jeśli decyzja nakazowa stanie się ostateczna, to wchodzimy w postępowanie egzekucyjne – tłumaczy Adam Korzystka.
Ile lat to zajmie?
- Trudno określić – przyznaje urzędnik.
Jak wysoka kara może grozić przedsiębiorcy?
- Pierwsze upomnienie, nas też to żenuje, że musimy takie upomnienie wydać, to jest 12 zł. Absurd, ale tak jest w kodeksie, w postępowaniu egzekucyjnym. Ale już grzywna w celu przymuszenia to około 10 tys. zł – mówi Adam Korzystka.
Czy konflikt w końcu uda się zażegnać?
Sprawą zajmują się wszystkie możliwe urzędy, policja, prokuratura, straż miejska, urząd gminy, starostwo, nadzór budowlany - w zasadzie trudno znaleźć urząd, który nie zna sprawy, a mimo to konflikt eskaluje. Sąsiedzi szukają czegoś na siebie i wzajemni się nagrywają.
- Ojciec właściciela potrafi samochodem za mną jechać, patrzy, gdzie ja idę. Odprowadza mnie. Albo przyjeżdża z psem, wyprowadza koło naszego domu i nie sprząta – mówi jedna z mieszkanek.
Tymczasem przedstawiciele firmy wskazują na drugą stronę.
- (…) Jeden z sąsiadów zaczął strzelać z wiatrówki. Jeden z naszym pracowników o mały włos nie stracił oka. To był ten moment, kiedy postanowiliśmy zawiadomić prokuraturę – mówi adwokat Mirosław Maciejewski.
- Tak samo sąsiad rozsypywał regularnie gwoździe. W listopadzie mieliśmy zdarzenie, że niedaleko od firmy samochód dostawczy miał wypadek, bo wybuchła opona – dodaje Jakub Kowalski.
- Nie wiemy kto to rozsypuje, tylko domniemamy, że jeden z sąsiadów mógł to rozsypać. Ale jeśli chodzi o strzelanie, to mamy filmik – wskazuje mecenas Mirosław Maciejewski.
Jest też filmik, gdzie uderzony zostaje jeden z sąsiadów firmy. - Wiemy o takim zdarzeniu. My tego nie popieramy i ten pracownik już tutaj nie pracuje – mówi mecenas Mirosław Maciejewski.
O sprawie opowiedział nam pan Krystian. - Zostałem napadnięty przez jednego z pracowników firmy mojego sąsiada. Został mi wyrwany telefon, bo nagrywałem jak jego tiry rozjeżdżają nasze gminne chodniki. Tiry nie mieszczą się na tych drogach. Powodują ubytki w naszej infrastrukturze, za którą my jako mieszkańcy płacimy. Zostałem uderzony w twarz, mój telefon został rozgnieciony. A on powiedział, że jak jeszcze raz będę fikał, to potnie mi twarz nożem – opowiada mężczyzna.
Strony, z dowodami w ręku, starają się dowieść swoich racji przed sądem. Urzędnicy działają powoli, ale zgodnie z przepisami, zaś brak miejscowego planu zagospodarowania terenu nie ułatwia sprawy. Zmiana w organizacji ruchu na feralnej ulicy – to kolejna kość niezgody. Mediacje nie przynoszą efektów.
- Jestem daleki od tego, żeby dzisiaj ogłaszać po której jestem stronie, bo bardzo zależy mi na tym, żeby przedsiębiorcy – mali, średni, bo to nie jest mały przedsiębiorca, to jest przedsiębiorca z grupy średnich, mogli się rozwijać, ale nie w takich warunkach i nie kosztem mieszkańców – stwierdza Grzegorz Wojtera, wójt gminy Suchy Las.
- Na pewno się nie poddam. Będziemy walczyć tak długo aż zostanie wprowadzony plan zagospodarowania przestrzennego, a służby wreszcie zaczną wykonywać swoje obowiązki i pozbędą się nielegalnych konstrukcji, a wraz z nimi całej działalności, której miejsce nie jest tutaj, tylko tam, gdzie są parki technologiczne i dzielnice przemysłowe – kończy pan Krystian.
Inne reportaże Uwagi! można oglądać także w serwisie vod.pl oraz na player.pl.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Odebrano mu rentę i ubezpieczenie, mimo że jest niepełnosprawny od urodzenia. "To dla mnie nie do pojęcia"
- Nie zaciągali kredytów, a okazało się, że je mają. "Kwota zobowiązań to 1,8 mln zł"
- Zagadkowa śmierć po polowaniu. "Stawał się agresywny, bił i dusił"
Źródło: Uwaga! TVN
Źródło zdjęcia głównego: Uwaga! TVN