W prywatnej szkole No Bell, która działa w okolicach Warszawy, zdalne nauczanie zorganizowano w ciągu dwóch dni od ogłoszenia decyzji o zamknięciu szkół. Ułatwieniem było korzystanie z internetowych platform edukacyjnych przez nauczycieli już wcześniej.
Trzeba było zacząć myśleć inaczej niż na co dzień. Przejść z analogowego podejścia, na wirtualne, gdzie wiele rzeczy trzeba zrobić od nowa. To się też wiązało ze stresem wszystkich nauczycieli
– mówi Izabella Gorczyca, dyrektor Szkoły Podstawowej i Liceum No Bell.
Nauczyciele szybko wyciągnęli pierwsze wnioski.
Teraz widzę, że podeszliśmy do tego zbyt ambitnie, daliśmy dzieciom bardzo dużo materiałów, bo baliśmy się, że może za mało dajemy. Potrzebowaliśmy informacji zwrotnej od naszych dzieci
– dodaje Gorczyca.
Niektórzy nauczyciele łatwo weszli w nowy system nauczania.
Dla uczniów co tydzień, wspólnie z kolegą Mateuszem, przygotowuję magazyn o bieżących wydarzeniach. Artykuły publikuję na stronie internetowej dla uczniów. Ich zadaniem jest przeczytać je w domu, a potem spotykamy się na dyskusji
– opowiada Zbigniew Stępień, nauczyciel angielskiego.
A jak nauczanie online ocenia sama młodzież?
To zależy od lekcji, przedmiotu. Jak jest to lekcja, gdzie, jak na angielskim, dyskutujemy, albo są formularze online, to jest to użyteczne i skuteczne. Ale języka polskiego bardzo ciężko jest się uczyć bez nauczyciela i tablicy. Praca online jest bardziej samodzielna
– słyszymy od młodzieży z No Bell.
Uczniowie podkreślają, że nie chcą zdalnego nauczania na zawsze.
Robimy dwa razy więcej niż normalnie
Zdaniem Zbigniewa Stępnia, nauczyciele są w stanie poprowadzić lekcje tak, by były atrakcyjne dla młodzieży.
W tych czasach, kiedy mamy tyle zasobów i szkoleń dostępnych za darmo, to jesteśmy jedno kliknięcie od bycia znacznie bardziej kompetentnymi. Wystarczy obejrzeć dwa, trzy dostępne za darmo tutoriale na Youtube, i już wiemy jak to robić.
Relacja i więź
Nauczyciel języka polskiego z Rudy Śląskiej nie czekał aż szkoła będzie pracować na wspólnej platformie edukacyjnej, tylko sam zaczął zamieszczać filmiki dla swoich uczniów na Youtube.
Oczywiście mogłem wysłać im zestaw zadań do wykonania: przeczytaj to i odpowiedz na pytania. Ale wtedy nie ma tego, co jest dla mnie najważniejsze w edukacji, czyli relacji, więzi. Tego, że dzieciaki mogą mnie słyszeć, zobaczyć, a potem do mnie napisać. Wiem też, że często to nie dzieciaki do mnie piszą. Wiem, że to rodzic znalazł czas i zrobił zdjęcie tego, co dziecko napisało, i wysłał. To jest praca dodatkowa, którą my siłą rzeczy wrzucamy rodzicom. Całą radą pedagogiczną główkujemy nad tym, jak to zrobić, żeby edukacja nie była przeciążeniem dla uczniów i rodziców. Ale to wymaga tego, że każdy dzieciak musi mieć dostęp do komputera i internetu
– mówi Krzysztof Kasprzyk, nauczyciel języka polskiego.
Eksperyment?
Warszawska publiczna szkoła podstawowa, z którą się skontaktowaliśmy, tak jak większość szkół państwowych wykorzystywała początkowo elektroniczny dziennik i tam uczniowie znajdowali swoje zadania. O lekcjach online nie było mowy.
Mamy sygnały o tym, że nauczyciele nie mają dostępu do komputera, więc podjęliśmy decyzję o wypożyczeniu komputerów szkolnych dla nauczycieli. Oczywiście mamy informacje, że także nie wszystkie dzieci posiadają komputer. Czasami rodzice pracują na tym samym sprzęcie, a dzieci jest kilkoro. Pracujemy nad tym, żeby kupić dla nich komputery albo wypożyczyć im szkolne
– mówi Rafał Bednarczyk, zastępca dyrektora Szkoły Podstawowej nr 205 w Warszawie.
Zdaniem Magdaleny Kaszulanis, rzecznik Związku Nauczycielstwa Polskiego ta sytuacja przypomina eksperyment:
Ta sytuacja jest bardzo trudna dla rodziców, uczniów i nauczycieli. Wszyscy zostali pozostawieni sami sobie. Nie ma żadnych systemów rozwiązań. Staliśmy się debiutantami. Nauczyciele sami często uczyli się, jak prowadzić zdalne nauczanie. Do tej pory robili to tylko mistrzowie internetu, a kształcenie odbywało się w sposób tradycyjny
Jeden komputer na kilka osób
Nauczyciele mający własne dzieci z trudem próbują łączyć zdalne nauczanie z opieką.
Pani Ewa uczy muzyki w szkole podstawowej i ma trzech synów wieku 3, 7 i 9 lat.
Na tę chwilę mąż przywiózł dodatkowy komputer z pracy. W związku z tym posiłkujemy się dwoma. Wiadomo, że jeśli jeden syn zajmuje jeden, drugi – drugi, to ja zostaję z niczym. Ewentualnie z telefonem
– mówi Ewa Stradomska.
W czasach zdalnej szkoły uczniowie mogą liczyć na pomoc studentów. W mediach społecznościowych dwóch studentów Uniwersytetu Warszawskiego utworzyło grupę łączącą bezpłatnie korepetytorów z uczniami. Do pomocy zgłosiło się 500 chętnych studentów.
Zgłaszają się głównie rodzice uczniów z podstawówki, maturzyści i uczniowie ósmej klasy, którzy chcą poćwiczyć do egzaminu
– mówi Jakub Retyk, student Uniwersytetu Warszawskiego.
Gama tego, co możemy zaoferować jest bardzo szeroka, od przedmiotów ścisłych, humanistycznych i biologicznych, po takie rzeczy jak lekcja słuchu, gry na skrzypcach
– dodaje Filip Augustyniak, student Uniwersytetu Warszawskiego.
Zdaniem ekspertów w dziedzinie edukacji, takich jak nauczyciel roku 2018 Przemysław Staroń, obecna sytuacja powinna zostać wykorzystana do zmian w systemie nauczania w Polsce.
Naprawdę to jest moment, żeby przypomnieć sobie, co jest istotą edukacji. To bycie z drugim człowiekiem, towarzyszenie mu w rozwoju, motywowanie go do tego, żeby poznawał świat, dawanie mu narzędzi do interpretacji tego świata i stymulowanie, żeby odnalazł się w tej trudnej rzeczywistości. To jest zadanie edukacji, a nie to, czy uczeń rozwiąże układ równań tak czy inaczej
Cały materiał zobaczycie na stronie Uwaga! TVN
>>> Zobacz także:
- „Weź się nie smuć, weź się połącz…”. Szkoła muzyczna z Katowic w coverze przeboju Pawła Domagały
- Nauczanie chemii on-line. "To przyszłość, zarówno dla uczniów, jak i nauczycieli"
- Klinika Matmy, czyli darmowe korepetycje dla dzieci pracowników medycznych: "Ich rodzice ratują życie"
Autor: Iza Dorf