Michał Cessanis na Sri Lance
Kiedy ktoś chce powiedzieć, że Michał Cessanis zwiedził już cały świat, ten natychmiast interweniuje i zaznacza, że nie zwiedził jeszcze Nowej Zelandii i Argentyny, gdzie czeka na niego kurs tanga. Plany krzyżuje mu pandemia, która wciąż staje mu na drodze. Michał omija ją szerokim łukiem i szuka miejsc, które można odwiedzić pomimo obostrzeń, a ciekawych podróży - a przede wszystkim opowieści z nimi związanych - nie brakuje. Zwykle wiążą się one z niezwykłymi ludźmi, których spotyka na szlaku.
- Mam znajomą rodzinę na Sri Lance i wysyłamy do siebie listy - opowiada. - Kiedy ich poznałem, jechałem rowerem przez wieś Tirappane i pytałem mieszkańców, czy mogę ich sfotografować, bo robię bardzo dużo dokumentacji zdjęciowej i filmowej. I piękna Soma, czarnowłosa starsza pani, jak z obrazka, choć nie mówiła w języku angielskim, to zaprosiła mnie do siebie na posesję. Poprosiła męża, żeby zerwał najpiękniejszego kokosa (...), przyniosła mi go i powiedziałem jej: "jesteś dla mnie jak matka". I ona zrozumiała słowo mama. Coś niesamowitego - wspomina.
Krótka, nieplanowana wizyta przerodziła się w kilkugodzinne spotkanie. Jak podkreśla podróżnik, bariera językowa nie była przeszkodą. W końcu też pojawiła się synowa kobiety, która wzięła na sobie rolę tłumaczki. Obecnie to ona jest odpowiedzialna za przepływ anglojęzycznej korespondencji pomiędzy swoimi teściami a polskim dziennikarzem.
- Pewnego razu napisali, że jeśli będę wybierał się jeszcze raz na Sri Lankę, to żebym dał im znać, to przygotują mięso i ziemniaki. Dodali, że chcieliby poznać moją rodzinę - wspomina. - Powiedziałem moim rodzicom: Soma bardzo chce was poznać. Nagraliśmy więc filmik na tle Pałacu Kultury i Nauki - zdradza Michał Cessanis.
Odpowiedź lankijskich przyjaciół zdumiała samego zainteresowanego. - Przyszedł kolejny list od Somy, która napisała: "mam nadzieję, że odwiedzisz mnie z rodzicami" - wyjawia Michał. - I to zrobiłem - dodaje z dumą.
Plecak Michała Cessanisa
- Zacząłem zabierać walizkę na wyjazdy nie dlatego, że mam dużo ubrań, ale dlatego, że przywożę z podróży jedzenie: oliwy, szynki, sery. Z tym wszystkim wracam do Warszawy, bo uwielbiam gotować, przyjmować gości i robić kolacje tematyczne. Na Azory poleciałem z malutkim plecaczkiem, w którym były podstawowe rzeczy: maseczki, bo to dziś podstawa podróżowania, dokumenty. Kilka lat temu wpadłem na pomysł teorii trzech sztuk. Jeśli zabieram skarpetki, majtki, koszulki to trzy - jedną noszę, druga jest czysta, a trzecia się suszy, bo ją właśnie wyprałem - zdradza.
Na liście podróżnika są nie tylko dalekie i egzotyczne rejony. W myśl zasady "cudze chwalicie, swego nie znacie" z wielkim zapałem podchodzi do zwiedzania Polski.
- Uwielbiam Polskę, nie będę odkrywczy, jeśli powiem, że jednym z moich ulubionych miejsc są Bieszczady . Wyjazd tam, spacery po połoninach, jedzenie gigantycznych naleśników z jagodami i bitą śmietaną jest cudowne - wyjawia Michał. - Ubiegłorocznym zaskoczeniem, które przygotowaliśmy również dla widzów Dzień Dobry TVN, jest Pomorze Zachodnie . Nikogo też nie trzeba namawiać do wizyty na Podlasiu , bo wszyscy wiemy, jakie kryje historie, ludzi i cudowną architekturę - podsumowuje.
Zobacz pełną rozmowę z Michałem Cessanisem:
Zobacz wideo: Michał Cessanis i nieznany Sopot. Jak wykorzystuje się tamtejszą solankę?
Zobacz także:
W Warszawie wybrano skwer, który ma nosić imię mamy Natalii Kukulskiej
Ewa Drzyzga zwiedza Paryż bez makijażu. Fani: "Jest Pani uosobieniem porannej świeżości"
Autor: Adam Barabasz