Poniżej przyjrzymy się pokrótce istocie problemu, jaki leży u podstaw wszelkich roszczeń w tego rodzaju sprawach, a co z tym związane ich skomplikowania i zasadności oczekiwań ze strony „kancelarii frankowych” wielotysięcznych – nawet kilkunastotysięcznych - wynagrodzeń za zajmowanie się nimi. Artykuł powstał we współpracy z Kancelarią EUROLEGE, która od ponad 8 lat pomaga osobom zadłużonym w bankach, firmach pożyczkowych i windykacyjnych.
Prawda o kredytach „frankowych”
Rozpoczynając analizę spraw frankowiczów, zacząć należy od tego, że w istocie wbrew nazewnictwu płynącemu z umów i powszechnemu przekonaniu, niemal wszelkie udzielone kredyty frankowe w istocie są kredytami złotowymi, a jedynie indeksowanymi do CHF. Każdy z frankowiczów otrzymywał bowiem wypłatę kredytu w złotych, a potem zasadniczo tylko w złotych mógł taki kredyt spłacać. Frank szwajcarski w umowach był pośrednią waluta, na podstawie której bank mógł przeliczać kwoty wypłacane kredytobiorcy i te, które kredytobiorca miał mu zwrócić.
W praktyce ten mechanizm daje bankowi nieskrępowaną niczym możliwość ustalania jaką kwotę uznaje bank za pożyczoną przez klienta oraz jaką kwotę klient ma zwrócić. Taka konstrukcja kredytów jest bardzo wygodna z oczywistych względów dla banku i stawia w bardzo niekorzystnej sytuacji klienta, który nie tyle traci z uwagi na wysoki kurs franka, ile z uwagi na to, że kurs ten jest samodzielnie w niczym nieskrępowany sposób ustalany przez bank, który przecież na pierwszym miejscu stawia swój interes - twierdzą prawnicy z darmowyprawnik
W szczegółach typowa umowa frankowa zawiera zatem postanowienia, wedle których to sam bank na podstawie tworzonych przez siebie tabel kursowych ustala, jaki jest stosunek franka do złotego i odwrotnie. Takie postanowienia mają dwa aspekty. Po pierwsze już przy wypłacie kredytu to bank ustali ile franków są warte złote, która nam wypłaci, a tym samym już przy wypłacie kredytu to bank ustalił ile mamy do spłaty franków. Dłużnik nie ma zatem przy zawarciu umowy wpływu na to, jaka jest kwota jego długu, który nijak się ma do wypłaconych mu realnie środków. Po drugie, kiedy zaczynamy te franki spłacać, wchodzą w grę kolejne postanowienia umowne, gdzie to bank sam w oparciu o samodzielnie ustalane tabele kursowe przeliczy, ile franków są warte złote, które przekazujemy mu na spłatę swoich zobowiązań. Kredytobiorca „frankowy” nie ma zatem przy spłacaniu długu wpływu na to, jaka jest kwota jego raty w złotych, która nijak się ma do kwoty franków, jaką ma w ramach konkretnej raty przekazać bankowi. Problemem takiej umowy nie jest zatem to, że kurs franka poszybował w górę, ale to, że kurs ten jest ustalany indywidualnie i całkowicie arbitralnie przez bank. Większość umów frankowych jest bowiem zbudowana w ten sposób, że gdyby bank ustalił kurs franka na 10,00 zł, mimo że w tym samym dniu kurs NBP wynosi 4,00 zł, to wedle umowy powinniśmy spłacać kredyt tak, jakby frank kosztował 10,00 zł.
Orzeczenie TSUE, a stanowisko polskich sądów.
W aktualnym stanie prawnym, gdzie w rejestrze klauzul niedozwolonych wpisano już mnóstwo tego rodzaju postanowień, a orzecznictwo Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości oraz Sądu Najwyższego przesądziło, jak należy interpretować takie umowy i jakie skutki ma zawieranie w nich ww. zapisów. Wyklarowały się w tym zakresie dwa kierunki roszczeń, opartych w zasadzie na jednej niezwykle prostej koncepcji.
"Mianowicie w pozwach frankowicze domagają się usunięcia z umów ww. klauzul waloryzacyjnych, tj. tych, wedle których to bank w oparciu o swoje tabele kursowe samodzielnie ustala wysokość zobowiązania klienta. Zasadność tych roszczeń aktualnie nie budzi w zasadzie większych wątpliwości i niemalże pewne jest, że sąd w sprawie frankowej przychyli się do usunięcia z umowy tych niezgodnych z prawem postanowień" - zauważają prawnicy z EUROLEGE.
Owe usunięcie z umowy przedmiotowych postanowień jest tzw. odfrankowieniem umowy. Tym samym pojawia się sytuacja, kiedy kredyt liczony jest jako w pełni złotowy. W takiej sytuacji kredytobiorca zyskuje przy aktualnym kursie waluty co najmniej połowę wysokości przyszłej raty. Dzieje się tak, że każda złotówka wypłacona przy kursie franka dwa razy wyższym niż w dacie udzielenia kredytu, obecnie wymagałaby oddania 2 zł. Kiedy natomiast usuniemy z umowy aspekt walutowy, złotówka z dnia wypłaty kredytu stanowi ekwiwalent złotówki przy jego spłacie. Tym samym przy odfrankowieniu umowy klient zyskuje realnie co najmniej taki procent raty, o jaki wzrósł kurs franka od dnia udzielenia mu kredytu.
Nieważność umowy kredytu „frankowego”
Omawiane wyżej rozwiązanie jest, jak widać, niezwykle korzystne dla kredytobiorcy, gdyż wyraźnie obniża jego ratę. Nie jest to jednak jedyna możliwość. Jest jeszcze drugie rozwiązanie, które niesie za sobą jeszcze większe korzyści. Mianowicie, po zbudowaniu skonkretyzowanych roszczeń w pozwie, Sąd może usunąć z umowy regulacje dotyczące klauzul indeksacyjnych z umów. Co przy tym ważne, znacząca część umów jest tak sformułowana, że bez tych klauzul tracą zupełnie swój sens. Przykładowo, jeżeli w umowie kwota wypłaty środków jest ustalona jedynie we franku, a usuniemy z niej klauzulę w oparciu o którą ustala się, ile złotych warte są franki, to okazuje się, że umowa nie określa jaką kwotę pożycza kredytobiorca. Podobnie rzecz się ma przy postanowieniach umownych odnoszących się do spłaty kredytu. Powyższe winno prowadzić do stwierdzenia nieważności umowy jako całości.
Zdaniem prawników z EUROLEGE skutkiem stwierdzenia nieważności umowy, zgodnie z regułami prawa jest konieczność wzajemnego zwrotu przez strony tego, co sobie świadczyły. Tak więc dłużnik powinien oddać bankowi tylko tyle, ile mu bank pożyczył, bez żadnych dodatkowych prowizji, odsetek czy innych kosztów. W praktyce biorąc pod uwagę ostatnie realia, orzecznicze oznacza to, że jeżeli sąd stwierdzi nieważność umowy, a kredytobiorca spłacił już co najmniej tyle, ile mu wypłacono, to powinien być wolny od dalszych spłat. Co więcej, może domagać się zwrotu tego, co nadpłacił ponad kwotę mu wypłaconą — podają prawnicy z Kancelarii EUROLEGE. Jeżeli natomiast nie spłacił jeszcze tyle, ile mu wypłacono, bank może domagać się od niego jedynie różnicy, pomiędzy tym, co wypłacił a tym, co kredytobiorca frankowy już zwrócił. UWAGA! W tym zakresie roszczenia banku obwarowane są 3-letnim terminem przedawnienia.
Dlaczego pomoc prawna frankowiczom jest za droga?
Jak wyżej widać, roszczenia w sprawach frankowych nie są aż tak skomplikowana, jak mogłoby się wydawać. Opierają się one na budowaniu niezbyt skomplikowanej konstrukcji prawnej zmierzającej do podważenia ważności klauzul indeksacyjnych.
Biorąc powyższe pod uwagę, pojawia się pytanie, skąd tak poważne oczekiwania finansowe ze strony różnorodnych kancelarii prawnych zajmujących się pomocą w tego rodzaju sprawach? A przypomnijmy, że ceny bardzo często zaczynają się nawet od kwot powyżej 10.000 zł! Jak się zdaje działa tu podobny mechanizm co niegdyś w sprawach odszkodowawczych. Mimo bowiem tego, że tematyka spraw frankowych jest dla prawnika, który ma obeznanie w tego rodzaju sprawach dosyć prosta, to wobec licznych kredytobiorców oczekujących pomocy w tego rodzaju sprawach funkcjonuje obecnie nie tak znowu dużo kancelarii, które zajmują się tego rodzaju sprawami.
Niektóre Kancelarie „Frankowe” budują aurę rzekomego nadmiernego skomplikowania tych spraw. A skoro klientów jest dużo, a kancelarii mało, to klienci nie mając większego wyboru, powierzają swoje sprawy podmiotom, które pobierają za swoje usługi niewspółmierne do nakładu pracy wynagrodzenia. Czyste prawo podaży i popytu. Przyjąć zatem należy, że tak jak we wspomnianych sprawach odszkodowawczych gdzie w czasach gdzie rynek się rozwijał, pośrednicy pobierali nawet 60 proc. odszkodowań dla siebie, tak i tutaj wraz z rozwojem ilości kancelarii zajmujących się sprawami frankowymi ceny obsługi prawnej ulegną urealnieniu do kwot odzwierciedlających realny nakład pracy pełnomocników.
Warto tu jednak zwrócić uwagę na to, że wśród ofert obecnych na rynku już teraz można odnaleźć podmioty o bogatym doświadczeniu w sporach bankowych, które oferują swoje usługi na uczciwych warunkach i znacznie niższych cenach
- mówi Marcin Kwieciński, prawnik i przedstawiciel Kancelarii Eurolege
Przykładem może być chociażby nasza Fundacja, prowadząca Kancelarię EUROLEGE, która już od ponad 8 lat pomaga kredytobiorcom oraz osobom zadłużonym w wyjściu z kłopotów finansowych. Poza sprawami frankowymi naszą specjalizacją jest również antywindykacja. Oczywiście wszystko za rozsądną cenę
- dodał.
Jak zgłosić sprawę kredytu do bezpłatnej analizy?
Chcesz dowiedzieć się więcej, w jaki sposób prawnicy z Kancelarii EUROLEGE mogą pomóc Ci w sprawie frankowej i jaki jest koszt takiej pomocy? Swoją sprawę do BEZPŁATNEJ ANALIZY możesz zgłosić zdalnie, bez wychodzenia z domu. Wystarczy telefon albo inne urządzenie podłączone do Internetu. Jak to zrobić? Oto sposoby:
- zadzwoń do pod numer: 530 333 130
- zgłoś sprawę na stronie: https://www.darmowyprawnik.eu
- napisz maila na: kontakt@eurolege.pl
- napisz na Messenger: https://www.facebook.com/darmowyprawnik/
Autor: Adrianna Kowalczyk