Najgłupsze pytania rekrutacyjne. "Chcą sprawdzić, czy pierzemy mózg w tej samej pralni"

Rozmowa kwalifikacyjna
Rozmowa kwalifikacyjna
Źródło: Westend61 / Getty Images
Rozmowa kwalifikacyjna to stres nie tylko dla marzących o nowej posadzie, ale również dla osób prowadzących rekrutację. Choć nerwy, pośpiech i brak przygotowania to doskonałe podłoże do zabawnych sytuacji, to rzadko stają się fundamentem świetlanej kariery. Sprawdziliśmy, z jakimi pytaniami musiały się zmierzyć nasze bohaterki.

Pytania na rozmowach kwalifikacyjnych

W dorosłym życiu ludzie zwykle poszukują trzech rzeczy: miłości, mieszkania i pracy. Kluczem do sukcesu w każdej z tych dziedzin jest wzajemna atrakcyjność: mieszkanie musi się podobać, pomiędzy partnerami potrzebna jest chemia, a w życiu zawodowym należy wyjść naprzeciw oczekiwaniom potencjalnego szefa. A ci bardzo często zapominają, że rozmowa kwalifikacyjna to nie tylko test dla ich kandydatów, ale też moment, w którym zainteresowane osoby wyrobią sobie zdanie o firmie.

- To było spotkanie w bardzo dużej korporacji, w Warszawie - wspomina Ania. - Rekruterka przyszła spóźniona i miała na sobie legginsy. Zaprosiła mnie do sali i błądziła wzrokiem po ścianach. Pierwsze pytanie, które zadała, brzmiało: czy jest pani z Łodzi? Dodam tylko, że ani ja, ani firma z Łodzią nie miała nic wspólnego. Opowiedziałam więc: nie, a pani? Pozostałe pytania były również bez sensu, a odpowiedzi na nie były wysłanym przeze mnie CV. Oczywiście pracy nie dostałam, zresztą po tej rozmowie od razu zadzwoniłam do osoby, która mnie na nią umówiła, prosząc, żeby nie brano mnie pod uwagę. Zmarnowali mi dwie godziny i nie widzę powodów, dla których miałabym im poświęcić więcej - dodaje stanowczym tonem.

Doświadczenia z nieprzygotowanym rekruterem ma również Marta, tłumaczka języka francuskiego i copywriterka.

- Po kilku zamienionych słowach wiedziałam, że osoba, która ze mną rozmawia, nie widziała żadnego z przesłanych przeze mnie dokumentów - mówi. - Zapytano mnie więc - w tonie pretensji - dlaczego znam język angielski, skoro studiowałam francuski. Opowiedziałam, że nie studiowałam jedzenia nożem i widelcem, ale potrafię się nimi posługiwać. Do dziś nie wiem, co chciano w ten sposób sprawdzić. Posady oczywiście nie odstałam, ale nie żałuję - podkreśla.

Jest też kilka pytań, które kadrowi zadają w ramach rozgrzewki, zapominając o tym, że osoba, która poszukuje pracy, zapewne wzięła udział już w kilku podobnych spotkaniach, więc wie, jakiej odpowiedzi się od niej oczekuje. Sztandarowym przykładem jest legendarne pytanie o motywację.

- Oczywiście, że wiem, jak na takie pytanie odpowiadać, bo nie jestem kretynką i nie odpowiem, że owocowe czwartki czy erotyczne piątki - stwierdza rozbawiona Joanna. - Co jednak chce sprawdzić osoba, która chce wiedzieć, dlaczego potrzebuję pracy? Zazwyczaj chodzimy do pracy, żeby zarabiać pieniądze. Dla przyjemności idę do opery lub na kawę z przyjaciółką. Tu pojawia się problem, że duża część rekruterów to managerowie, którzy szukają pracowników do swoich zespołów. Na pewno są specjalistami w swojej branży, ale wątpię, że mają psychologiczne narzędzia, które pozwolą im właściwie ocenić motywację kandydata. Większość z nich chce usłyszeć, że marzymy o rozwoju, niepłatnych nadgodzinach, klęczeniu na grochu za karę i świętach spędzonych za biurkiem. Mam wrażenie, że chcą sprawdzić, czy pierzemy mózg w tej samej pralni - żartuje.

Jak odpowiadać na pytania rekrutacyjne

Niezależnie od tego, co sądzimy o pytaniach na rozmowach kwalifikacyjnych, ostatecznie trzeba przez nie przebrnąć, bo nawet najbłyskotliwszą odpowiedzią, która zgasimy szefa in spe, nie zapłacimy rachunków.

- Na sztampowe pytania szukajmy niesztampowych odpowiedzi - radzi psycholożka, Katarzyna Kucewicz. - Odpowiedzi nauczone, ogólnikowe, przeciętne sprawiają, że stajemy się jednymi z wielu. Odpowiedzi zaś oryginalne, kreatywne przykuwają do nas uwagę. Warto jednak być sobą, odpowiadać tak, jak czujemy, nie udawać kogoś innego, nie silić się na bycie jak ktoś inny. Sztuczność bardzo widać na rozmowach rekrutacyjnych - zaznacza.

Czy zatem jest racja w stwierdzeniu, że pytania o motywację nie mają większego sensu?

- To jest pytanie o podstawowe wartości człowieka - tłumaczy ekspertka. - Tak można zbadać, czy owe wartości pokrywają się z wartościami firmy. W odpowiedziach może też kryć się charakter przyszłego pracownika, jego potrzeby i preferencje. Na przykład ktoś może powiedzieć "motywują mnie pieniądze", albo "motywuje mnie, jak ktoś daje mi deadline". Może być to bardzo przydatne w określaniu zadań dla pracownika i pomagać rozwijać jego wyjątkowy potencjał.

Ostatecznie odpowiedź powinna sprawić, że potencjalny pracodawca poczuje, że będziemy dla niego wartościowym nabytkiem.

- Trzeba mówić szczerze, ale równocześnie tak, aby druga strona uznała, że warto mieć nas w zespole - radzi Katarzyna Kucewicz. - Pracowników ceni się za ich zaangażowanie, chęć rozwoju i zainteresowanie firmą. Na rozmowie rekrutacyjnej warto okazywać swoje kompetencje, entuzjazm do pracy i wyobrazić sobie perspektywę rozwoju. 

Czy można więc pozwolić sobie na żarty? To już zależy od wyczucia. Czasami mogą rozładować atmosferę, zdarza się też, że przekreślają szansę na pozytywny wynik rekrutacji.

- Kiedy zapytano mnie, co wniosę do zespołu, bez zastanowienia opowiedziałam, że pogodę ducha - dorzuca Michalina. - Szefowa roześmiała się. Pracujemy razem do dziś. W życiu trzeba być troszeczkę niemożliwym - podsumowuje.

Zobacz wideo: Polacy polubili pracę zdalną. Nie chcą wracać do biur!

Polacy polubili pracę zdalną. Nie chcą wracać do biur!
Źródło: Dzień Dobry TVN

Zobacz także:

podziel się:

Pozostałe wiadomości