Wyrok i trudny czas ciąży
Czas ciąży dla tej pary był zupełnie inny. Zamiast uśmiechu i spokoju, w domu państwa Trzeciak pojawiał się stres, lęk i płacz. Małgorzata będąc w stanie błogosławionym, dowiedziała się, że ma raka jajnika. Jak przyznaje, jest to jeden z najgorszych typów nowotworów, jaki może się przytrafić. Najtrudniejsze były początki. Kobieta nie wyobrażała sobie, aby w ciąży przyjmować chemię.
Ciążą się nie cieszyłam. Dziecko powinno mieć w brzuchu spokój, tak samo, jak się urodzi, a nam to nie było dane
– powiedziała Małgorzata.
Gdy na świecie pojawiła się Maja, wszystko zaczęło się komplikować. Okazało się, że Gosia ma przerzuty do mięśni brzucha, otrzewnej oraz węzłów chłonnych. Lekarze usunęli zaatakowane miejsca i pozbyli się guzów. Małgosia wspomina, że była to ekstremalna operacja.
Ten brzuch jest taki, jak by ktoś go siekiera pociął. Była to bardzo ekstremalna operacja. W Polsce nie zaproponowano mi wtedy nic. Zostało mi tylko leczenie paliatywne
– powiedziała.
Na jednej z konsultacji Małgorzata usłyszała słowa, których żadna osoba, a szczególnie matka nie chciałaby usłyszeć. Specjalista poinformował kobietę, że ma pecha, a jej mediana życiowa wynosi od 12 do 15 miesięcy.
Ja tak bardzo chciałam dożyć świąt Bożego Narodzenia, żeby spędzić je z Miśką. Bardzo chciałam dożyć trzecich urodzin mojego dziecka, żeby mnie chociaż pamiętała. Pisałam jej listy na różne urodziny, na osiemnastkę. Taką miałam perspektywę, że nigdy mnie nie pozna
– wspomina.
Przełom w leczeniu i nadzieja na lesze jutro
Małżeństwo postanowiło szukać pomocy w innych krajach. Pewnego dnia Małgosia dostała się na konsultacje do szpitala w Madrycie, gdzie usłyszała słowa otuchy i największy prezent, jaki mogła sobie wymarzyć, życie!
Tam dostałam szansę. To nie było nawet żadne magiczne leczenie. Dostałam leki, które normalnie są w Polsce, tylko że nikt mi ich nie poda, bo w tabeli dla NFZ-tu jest program lekowy i tam jest powiedziane, że możesz coś dostać w konkretnej sytuacji. Jeśli ona nie nastąpi, leku nie otrzymasz
– powiedziała.
Leczenie przebiegało bardzo intensywnie. Małgorzata przez cały ten czas leżała praktycznie nieprzytomna. Ponadto kobiecie towarzyszył wielki stres. To była walka o życie i przyszłość spędzoną wspólnie z rodziną. W trudnym czasie opiekę zarówno nad chorą, jak i małą Mają przejął partner.
Starałem się opiekować dziewczynami na swój sposób. Zajmowałem się Mają, bo Gośka po chemii leżała nieprzytomna. Gotowałem, prałem i brałem Majkę pod pachę, żeby pracować
– powiedział.
Pół roku później rodzina wróciła do domu, a Małgorzata była bez śladów wznowienia. Leczenie działa, ale niezbędne do tego są leki, które gwarantują remisję.
Maja ma już 4,5 roku i ja już nie mam takich rozterek czy dożyję następnego roku. Wiem tylko, że muszę mieć lek, który co trzy tygodnie kosztuje 5 tysięcy. Muszę go przyjmować cały czas, więc wychodzi prawie 100 tysięcy rocznie na same lekarstwa
–powiedziała.
Małgorzata Idzikowska-Trzeciak aby uniknąć nawrotu choroby i móc kontynuować leczenie musi zebrać jeszcze 240 000 zł. Pomóżmy jej w tym i dorzućmy swoją cegiełkę do
Co zmieniło się w życiu rodziny po powrocie do domu?
Małgorzata przyznała, że kiedyś była bardzo nastawiona na karierę i życie zawodowe. Jak mówi, była królową życia. Wyjazdy, praca, zarabianie pieniędzy. Teraz jej podejście do życia zmieliło się o 180 stopni. Kobieta docenia każdą chwilę, lubi zajmować się kwiatami i chodzić na długie spacery.
Taka choroba bardzo dużo zmienia w życiu. Przeszłam ponad roczną psychoterapię, żeby sobie z tym wszystkim poradzić. Nie miałam żadnych szans na życie, a jestem szczęśliwa i zdrowa
– przyznała.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Pełne odcinki znajdziesz w serwisie Player.
Zobacz także:
- Przestańmy „walczyć” z rakiem. Zacznijmy z nim „żyć”
- Modelka Zuzanna Buchwald von Salm: "Jeszcze nie pokonałam choroby"
- Jak wspierać osobę chorą na raka? Najważniejsze to przejąć dowodzenie i zapewnić komfort życia
Autor: Nastazja Bloch
Reporter: Ewa Owczarek