Wyjątkowy ślub na deskach teatru
Lidka i Kacper chcieli, by dzień ślubu był szczególny, dlatego wpadli na nietuzinkowy pomysł. - Zależało nam na niestandardowym podejściu. W ostatnich latach sporo bywaliśmy na ślubach i zauważyliśmy, że para młoda często na własnym ślubie nie bawi się najlepiej. Wszystkie weselne "procedury" i zwyczaje okazują się często stresujące lub energochłonne, a parze młodej brakuje czasu na spędzenie go z bliskimi. Poza tym wiedzieliśmy, że nie chcemy ślubu kościelnego, musieliśmy więc znaleźć wyjątkowe miejsce, które było szczególne dla nas, ale również godne ceremonii - wyjaśnił Kacper Forreiter.
Droga od pomysłu do realizacji była bardzo krótka. Kacper i Lidka wiedzieli, że chcą wziąć ślub 6 stycznia, w 10. rocznicę ich związku. - To ułatwiło nam decyzję, odpadły nam wszystkie "letnie aranżacje". Wiedzieliśmy, że musimy dostosować się do pogody i warunków, a teatr stał się idealnym pomysłem - powiedział pan młody.
- To było moje marzenie, żeby na tak ważną i piękną okazję wykorzystać miejsce, które jest mi bliskie (...). A fascynacja teatrem jest we mnie od dzieciństwa - przyznała Lidka Baściuk-Forreiter, która od 11 lat jest aktorką teatralną w Krakowie.
Zakochani początkowo obawiali się, czy znajdą teatr, który w tej nietypowej sprawie przyjmie ich z otwartymi ramionami. - Dodatkową trudnością było to, że zależało nam na przestrzeni teatralnej przez duże "T". Chciałam, żeby to było miejsce z duszą, z czerwonymi zamszowymi fotelami, ciężką zakurzoną kotarą i starą drewnianą podłogą, która niejedno widziała. To wszystko nam dała "Groteska" - powiedziała Lidka. - Spotkaliśmy się tam z niezwykle ciepłą reakcją osób, które zarządzają teatrem. Ten pomysł od razu im się bardzo spodobał - dodał Kacper.
Ceremonia zaślubin, jak w prawdziwym teatrze przystało, rozpoczęła się od rozsuwającej się kotary. - Za nią czekali muzycy, którzy zagrali dla gości koncert. Wybraliśmy kilka utworów naszej najukochańszej muzyki filmowej. To było niezwykle poruszające. Zanim zjawiliśmy się na scenie, ukryliśmy się na balkonie i z góry widzieliśmy, że spora część naszych gości podczas koncertu ocierała oczy. Potem mieliśmy wielkie wejście na scenę, które zapewniła nam niezwykła pani urzędnik. Mieliśmy ogromne szczęście również do niej, była niesamowita i co ważne, bardzo otwarta na wszystkie nasze pomysły - opowiadali państwo młodzi.
- Dla nas jest to też lekcja, która pokazuje nam, jak dużo można. Nie trzeba robić wszystkiego tak, jak tradycja nakazuje. Pozwalajmy więc sobie na odrobinę fantazji, która spowoduje, że ten szczególny dzień zostanie z nami na zawsze - zachęcał Kacper.
Na ślubie nie zabrakło również przysiąg, które zostały od serca napisane przez zakochanych. - Czuliśmy, że chcemy wykorzystać scenę w pełni. Dlatego na koniec, po przysięgach wykonaliśmy także krótki "stand-up" o naszych gościach. Obfitował on w rodzinne anegdoty i uwypuklał najlepsze, w naszych oczach, cechy bliskich. Chcieliśmy, żeby nasi najbliżsi zostali docenieni. Myślę, że to też dodało nam wszystkim szczególnej bliskości -powiedziała Lidka.
Zwieńczeniem całej uroczystości był utwór "Fireworks" z Harry'ego Pottera, który w znamienny sposób pożegnał młodą parę i gości. - Po wszystkim zaprosiliśmy najbliższych na przyjęcie, a wesele dla wszystkich planujemy zorganizować latem, w luźniejszej niż zazwyczaj formule - przyznał Kacper.
- Po reakcjach naszej rodziny i gości wiedzieliśmy, że poruszyliśmy najtwardsze serca. Sami cały czas byliśmy wzruszeni. Mamy takie przeświadczenie, że udało nam się zrobić coś wyjątkowego, zarówno dla nas, jak i dla naszych gości - stwierdzili jednogłośnie.
Ślub, który zdobył teatralną scenę
Historia Lidki i Kacpra może stać się inspiracją dla innych par, które pragną wnieść do swojego ślubu nieco nietuzinkowego czaru. - Organizacyjnie tego typu ślub jest wyzwaniem, bardzo podobnego kalibru, co klasyczna ceremonia. Zarówno czasowo, jak i finansowo, to wszystko wymaga takich samych czynności - zdradził Kacper.
- Co istotne, my podeszliśmy do tego "ze spokojną głową", budując tę ideę razem, kreatywnie i bez nadmiernego stresu. Udało nam się zmniejszyć wiele kosztów, a mnóstwo rzeczy zrobiliśmy też sami, m.in. winietki, w formie krótkich sentencji, które stały się formą zabawy dla naszych gości - powiedziała panna młoda.
Kacper zaznaczył, że ich ślub jest najlepszym dowodem na to, że tego typu uroczystości nie trzeba organizować 2 lata. - Nam to zajęło może półtora miesiąca i co ważne, wszystko organizowaliśmy z uśmiechem na twarzy. Dodatkowo trafiliśmy na bardzo życzliwych ludzi, którym nasz pomysł bardzo przypadł do gustu.
- Naszą naczelną zasadą było to, żeby robić wszystko autentycznie i "po swojemu" i to jak dotąd, bardzo nam się sprawdza, a ślub przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania - podsumowali.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- 35-latek ma cztery żony i dwie dziewczyny. Nie pracuje, bo od dekady jest na utrzymaniu wybranek
- "Razem odNowa". Czy Natalia i Mateusz przytyli po programie?
- Czy istnieje idealny kształt i rozmiar penisa? Naukowcy nie mają wątpliwości
Autor: Anna Gondecka
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum prywatne/"Thousand Suns Tales"