"Krystyna chciała siedzieć cały dzień pod parasolem"
Danka z Kielc postanowiła wyjechać nad morze. Ma dwoje dzieci, młodsze ma dopiero 2-latka i wymaga bacznej obserwacji, starsze to 11-letni syn, który jest już dość samodzielny. Na wyjazd razem z mężem postanowili zabrać rodziców. Pojechać miała mama męża, Krystyna i ojciec Danki – Kazimierz. Tak się złożyło, że oboje owdowieli i niespecjalnie mieli okazję pojechać z kimś na dłuższą wyprawę. Danka z mężem uznali, że będzie to idealne rozwiązanie, by młodsze dziecko zostawić z dziadkami, a ze starszym móc pozwiedzać, korzystać z motorówek czy skuterów wodnych. Plan nieomal doskonały, ale na miejscu okazało się, że nie do końca.
- Krystyna chciała cały dzień siedzieć pod parasolem, najchętniej z dala od wody i krzyku dzieci. Zabierała ze sobą leżaczek, parasolkę i rozbijała się prawie pod wydmami. Na nic zdały się prośby, że nasza 2-letnia Klara chce pobrodzić w wodzie i może lepiej rozbić się bliżej morza. To powodowało, że robiliśmy dwa obozowiska. Tata początkowo bawił się z Klarcią, brał łopatki, robił zamki z piasku, ale zapału wystarczało mu na pół godziny. Potem mówił, że bolą go stawy i musi pospacerować. Znikał na kilka godzin, maszerował wzdłuż brzegu, szedł do portu, dyskutował z rybakami. Kończyło się na tym, że ja siedziałam z córką na kocu, a mąż zajmował się starszym dzieckiem. I tak przez kilka dni – opowiada Danka.
Kobieta postanowiła delikatnie zagaić do dziadków, że może skoro w ciągu dnia jest im trudniej, mogliby zająć się wnuczką wieczorem. Wówczas oni mogliby ze starszym dzieckiem pospacerować czy pójść na wieczorny koncert. Tylko raz się zgodzili, ale o 21:30 już był telefon do Danki, że mała marudzi, nie chce spać i oni nie wiedzą, co robić. – To był koszmarny wyjazd. Błagałam dziadków, żeby choć chwilę zajęli się dziećmi, ale mieli inne plany. Nie oczekiwałam, że ktoś będzie non stop niańczył moje dzieci, ale liczyłam, nie ukrywam, że choć trochę będzie mi łatwiej. Najgorsze w tym wszystkim było to poczucie rozczarowania. Jakbym przyjechała sama, to bym nie nastawiała się na żadną pomoc, ale jak było dwoje dziadków, to liczyłam, że z mężem uda mi się spędzić choć jeden wieczór w knajpce bez dzieci – dodaje.
"Pękł słoik z rosołem, który Basia przemycić chciała dla dzieci na obiadek"
Karol na wakacje, za namową żony, zabrał teściową Basię. Monika, wybranka jego serca i matka ich trójki dzieci przekonywała go, że dzięki pomocy babci, będą mieli w tym całym rozgardiaszu czas dla siebie. Awantura zaczęła się już pierwszego dnia. Najpierw poszło o kanapki. Basia od rana przygotowywała prowiant dla całej rodziny, dla każdego po dwie kanapki. Jak zaczęła w słoiki nalewać rosół, Karol postanowił przemówić. Powiedział, że bardzo dziękuje za troskę, ale odłożyli trochę pieniędzy na wakacje i kupią coś na mieście do jedzenia. Teściowa poczuła się urażona i przestała się odzywać. Oczywiście na plaży okazało się, że wszystkie ręczniki są mokre, bo… w środku pękł słoik z rosołem, który Basia przemycić chciała dla dzieci na obiadek.
Monika uspokajała męża, żeby odpuścił, straty jakieś będą, ale wizja wspólnych chwil i wieczornych spacerów miała mu to wynagrodzić. Bomba wybuchła, gdy mama Moniki, po usłyszeniu prośby, żeby została wieczorem z dziećmi, powiedziała, że źle się czuje, a poza tym nie wie, czy sobie poradzi z całą trójką. Na nic zdały się przekonania. – Kolejnego wieczoru ponownie zapytałam mamę, czy zostanie z dziećmi. Powiedziała, że nadal źle się czuje, upały jej szkodzą i boi się o siebie, a co dopiero o dzieci. Biorąc pod uwagę to, że cały dzień spacerowała po mieście i nie zbliżyła się do plaży, żeby pomóc przy trójce dzieci, odmowa była dla Moniki ciosem. Nic jednak nie zabolało jej bardziej niż kolejny wieczór. W ciągu dnia uzgodnili, że mama czuje się lepiej i spróbuje pobyć z dziećmi, a Monika z Karolem będą w pobliskiej knajpce pod telefonem. Gdy małżeństwo wyszykowało się i poszli powiedzieć mamie, że dzieci są nakarmione i wykąpane, a oni wychodzą, okazało się, że... Basia słodko spała w swoim łóżku i nie dała się obudzić. Następnego dnia rano powiedziała, że zapomniała o umowie, ale była strasznie zmęczona i muszą jej to wybaczyć. W końcu ma już swoje lata.
To był ostatni raz, kiedy Karol i Monika poprosili o coś Basię. Po awanturze, w czasie której wykrzyczeli swój żal i rozczarowanie, że mama nie jest w stanie pomóc im w żaden sposób przy dzieciach, starsza pani rzuciła im na stół pieniądze za swój pobyt, mówiąc, że nie chce od nich łaski i żałuje, że dała się namówić na taki wyjazd.
Victor Coscaron / EyeEm / Getty Images
Przed wyjazdem trzeba ustalić reguły
Okazuje się, że większość tych problemów dałoby się rozwiązać, gdyby wszyscy porozmawiali o planie na podróż przed wyjazdem.
O to, czy powinno się z teściami jechać na wakacje, zapytaliśmy Emilię Szymanowicz, psycholożkę. - To zależy od relacji. Jeśli są fajne i młodzi lubią się z dziadkami, a dziadkowie nie ingerują za bardzo w wychowywanie dzieci, tylko rozumieją, że to rodzice są odpowiedzialni za nie, to czemu nie. Natomiast w przypadku, gdy nie po drodze jest im na co dzień, to również i na urlopie to się nie zmieni. Prawdopodobieństwo, że nie będzie na wakacjach rozluźnienia, jest więcej niż pewne. Będą napięcia, różnice zdań. W Polsce jest taka tradycja, że bierze się dziadków na wakacje do opieki nad wnukami. To taki sam schemat, jak pojęcie wspólnego wychowywania dzieci, zwłaszcza jak mieszka się w tym samym gospodarstwie domowym czy w pobliżu - wyjaśnia w rozmowie z serwisem dziendobry.tvn.pl.
Czy pomysł młodych: weźmy dziadków, to zajmą się naszymi dziećmi, jest dobry? – Tylko pod warunkiem, że zostanie to ustalone pomiędzy nimi wcześniej. Warto uzgodnić, kto i gdzie mieszka, czy są chętni zajmować się dziećmi, a jeśli tak, to na jakich zasadach. Nie wolno wchodzić sobie w drogę, stąd decyzje, czy spędzamy dzień wspólnie czy osobno. Czy zwiedzamy razem, czy np. dziadkowie zajmą się dziećmi, a my będziemy mieli wolną rękę? Trzeba o tym porozmawiać, zanim podejmie się decyzję o wspólnym wyjeździe, bo może wyjść z tego powodu sporo nieporozumień. Oczekiwania młodych mogą rozminąć się z oczekiwaniami ich rodziców. Ustalenia te nie mogą być odbierane jako atak czy ograniczanie, ale chodzi o dobre zaplanowanie wyjazdu, żeby uniknąć kłótni na miejscu.
Jak zacząć rozmowę, żeby nikt nie poczuł się urażony? - Nie ma specjalnej formy takiej rozmowy. Po prostu ustalamy, że oczekujemy wsparcia w jakimś zakresie, ale oczywiście pamiętajmy o poszanowaniu potrzeb drugiej strony. Dziadkowie też jadą na wakacje, więc nie możemy wymagać, że będą na każde nasze wezwanie. Z drugiej strony mogą oni też wykorzystać ten czas wakacji, by poznać bliżej wnuki i z nimi pobyć. Nie każda babcia jednak i dziadek mają taką potrzebę i o tym też warto pamiętać. Ostatnio rozmawiałam z panią, której rodzice właśnie zapraszali dzieci z wnukami na weekendy, ale na zasadzie wizyty kurtuazyjnej, żeby porozmawiać chwilę, zobaczyć, jak rosną, a nie żeby się nimi zająć czy szykować obiad rodzinny. To pokazuje, że te nasze oczekiwania kontra rzeczywistość czasem się bardzo mocno mogą rozminąć - zaznacza Emilia Szymanowicz, psycholożka.
Zobacz również:
Unijny Certyfikat COVID ułatwi podróże po Europie. Co trzeba o nim wiedzieć?
Najlepsze książki na lato. Podpowiadamy, co warto przeczytać w wakacje
Obejrzyj również: Mamo, proszę pani czy po imieniu? Jak zwracać się do teściowej?
Autor: Ewa Podleśna-Ślusarczyk