Najstarsze wesołe miasteczko w Polsce
Wesołe miasteczko powstało po to, aby rodzice z dziećmi mogli w nim wspólnie spędzać wolny czas. - Chodziło o to, żeby generalnie w sercu Śląska zbudować miejsce, gdzie będzie można przyjść w dniu wolnym z rodziną, które miałoby dawać takie poczucie oddechu, poczucie odpoczynku od tej ciężkiej pracy - powiedziała Izabela Kieliś, Legendia - Śląskie Wesołe Miasteczko.
Koncepcja stworzenia parku rozrywki powstała w latach 50. ubiegłego wieku. Postanowiono, że zostanie on wybudowany na terenie Parku Śląskiego, na granicy Chorzowa i Katowic. Na planach z 1955 roku główne atrakcje były zlokalizowane wokół stawu.
- Wtedy przewidywano 38 hektarów na tę część rozrywkową, wzorowano się przede wszystkim na europejskich wesołych miasteczkach - wyjaśniła Joanna Snoch, archiwistka, Archiwum Państwowe w Katowicach.
Atrakcje najstarszego wesołego miasteczka w Polsce
Dużą atrakcją parku był Pałac Strachów. - Wagonik jechał w środku. Ludzie z obsługi chwytali tam ludzi za ramiona, za szyję. Pamiętam taką jedną sytuację, gdzie mój kolega niechcący jedną panią dotknął za głowę i ściągnął jej perukę i ona wyjechała z tego Pałacu Strachów łysa - powiedział Marek Różalski, który w latach 70. XX w. był częstym gościem Śląskiego Wesołego Miasteczka.
Tym, co przyciągało do wesołego miasteczka odwiedzających była również Arizona - pływająca kawiarnia w kształcie UFO. Gościom czas umilały występy zespołu Arizonki. - W każdą niedzielę odbywały się tam rejsy na tej pływającej kawiarni i myśmy tam grały. [...] Ludzie tańczyli, bawili się - wyjaśniła Wiesława Ryńca, członkini zespołu "Arizonki".
Dla państwa Wiechów chorzowskie wesołe miasteczko było drugim domem. Obsługiwali kilkanaście karuzel i atrakcji na terenie lunaparku. - Najciekawszą rzeczą, jaka była sprowadzona przez mojego męża do wesołego miasteczka był to wieloryb. W środku żywe żółwie, tylko niestety w którymś momencie ktoś nam te żółwie podprowadził - wyznała Wanda Wiecha, właścicielka atrakcji w Śląskim Wesołym Miasteczku.
Inza Kopeć od 1961 roku pracowała w Śląskim Miasteczku jako operatorka pierwszego w lunaparku diabelskiego młyna. Po godzinach oprowadzała po obiekcie wycieczki. - Tylko było siodełko, siedziałam, te elektrody do wody. No i się pomału puszczało. [...] I tak, żeby się zapełniało, tak w koło, żeby było równo. Po 13:00 chodziłam na obiad tam. I nie sprawdziłam, czy jeszcze ktoś jest, tylko już poleciałam. Za chwilę była operatorka Gwiazdy Dużej proszona na urządzenie. Przyleciałam, a tu ludzie tam u góry. Te dzieci płakały, ten mąż na mnie krzyczał (...) Jakoś nie poszli do biura, nie poszli naskarżyć na mnie - powiedziała.
Co jeszcze przyciągało odwiedzających? Dowiecie się tego z dalszej części materiału.
Nie oglądałeś Dzień Dobry TVN na antenie? Wszystkie odcinki oraz Dzień Dobry TVN Extra znajdziesz też na Player.pl.
Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.
Zobacz także:
- Czy pozwolilibyście 7-letniemu dziecku wyjść samemu z domu? Weź udział w SONDZIE
- Ojciec i córka - relacja słodka i trudna. Robert Motyka: "W głowie zapisałem wszystkie błędy"
- Czy szkolny dress code wciąż obowiązuje? "Bardzo często słyszę jakieś wyzwiska"
Autor: Katarzyna Oleksik
Reporter: S. Brózda, F. Kmera
Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN