Coraz więcej Polek chce rodzić w Niemczech. Jak wyglądają porody w tamtejszych szpitalach?

Porodówka
Coraz więcej Polek chce rodzić w Niemczech
Źródło: kieferpix/Getty Images
Poród to dla większości kobiet stresujące wydarzenie, kolejny wiąże się z lękiem i traumą. Jak się okazuje, niewiele polskich szpitali daje pacjentkom wsparcie. W przeciwieństwie do naszej służby zdrowia, w Niemczech porody przebiegają zupełnie inaczej: pomoc przy kąpieli, akupunktura i przede wszystkim życzliwość. Nic dziwnego, że coraz więcej Polek planuje narodziny potomstwa za zachodnią granicą, nawet jeśli mają za to płacić.

Polki coraz częściej rodzą w Niemczech

Wiadomość o ciąży początkowo powoduje wielkie szczęście rodziców. Gdy emocje opadają, pojawia się pytanie: co dalej? O tym, jak skomplikowane i kosztowne potrafią być procedury badań i wizyt u lekarzy, wiedzą tylko te panie, które na własnej skórze doświadczyły "przyjemności" obcowania ze służbą zdrowia. Oczywiście nie wszystkie. Tu również zdarzają się wyjątki.

Jedno jest pewne, podczas gdy w Polsce za większość dodatkowych badań kobieta wykłada z własnej kieszeni, w Niemczech ubezpieczenie pokrywa regularne badania krwi, USG w 3D raz na trzy miesiące i koszty witamin, które dla ciężarnej przepisuje lekarz. To nie wszystko. U sąsiadów inaczej wygląda także opieka i sama wizyta na porodówce. Nie bez powodu niemieckie oddziały wybierają Polski, które poprzednich porodów w kraju nie wspominają zbyt dobrze. Swoje obserwacje i doświadczenie w "Gazecie Wyborczej" opisała jedna z pacjentek. Jak przyznała, podczas porodu położne okazywały jej małe, ale znaczące gesty. Wspierały, zwilżały spierzchnięte usta i pomagały się napić. Po wszystkim umyły i wytarły pacjentkę. Zaskakujące były także posiłki: śniadanie w formie szwedzkiego stołu i opcja wyboru menu na kolejne dni.

- Gdy wychodziłam ze szpitala, dostałam od położnych glinianą tabliczkę z odciskiem stopy syna i datą jego narodzin. Dostałam też buciki, sweterek i czapkę, które same wydziergały na drutach – wspomina Karolina w rozmowie z dziennikiem.

W niemieckich szpitalach to lekarz jest dla pacjenta, a nie pacjent dla lekarza. Zamiast opryskliwych odpowiedzi i zażenowanych min pojawia się zrozumienie i słowa wsparcia.

– Wspólnie z pacjentkami decydujemy, co jest dla nich najlepsze. Do nich należy ostatnie słowo. Dzięki takiemu podejściu kobiety nauczyły się bez strachu wyrażać swoje życzenia. Są o wiele dojrzalsze niż pokolenie ich matek, dobrze poinformowane i świadome swoich praw. Widzę to nie tylko u Niemek, ale i u Polek. A gdy pacjentkom starszej generacji zdarza się powiedzieć: "Pani doktor, proszę zdecydować", odpowiadam: "Nie, zróbmy to razem"
– mówi ordynatorka oddziału położniczo-ginekologicznego kliniki we Frankfurcie nad Odrą dr Christiane Richter-Ehrenstein cytowana przez "Gazetę Wyborczą".  

Polscy lekarze w niemieckich szpitalach

Bariera językowa? Ta jest tylko chwilowa. Jak się okazuje, w Niemczech pracuje coraz więcej polskich lekarzy. Przykładowo w Szpitalu w Schwedt jedna trzecia wszystkich zatrudnionych medyków codziennie dojeżdża do pracy z Polski. Za granicę wyjeżdżają nie tylko ze względu na zarobki, ale także atmosferę pracy.

– U nas nawet ordynator jest Polakiem, a na dyżurze zawsze jest ktoś z kraju. Tłumacz nie jest więc potrzebny podczas porodu, co daje pacjentom kilkaset euro oszczędności - wyjaśniła w GW" Katarzyna - lekarka specjalistka ginekolog położnik, która od ponad 8 lat pracuje w niemieckim szpitalu.

Wskazała również, że na oddziale położniczym co trzecia pacjentka jest z Polski. Większość ciężarnych to kobiety, które mieszkają przy granicy i ze względu na pracę "u sąsiadów" posiadają niemieckie ubezpieczenie. Zdarzają się jednak przypadki, że panie przybywają na poród z centralnej części kraju tylko po to, by bezpiecznie oraz komfortowo urodzić i za kilka dni wrócić z maleństwem do domu.

- Wydaje mi się, że Polki mają większe zaufanie do niemieckiej służby zdrowia. Dowiadują się na forach lub od znajomych, że u nas pacjentki mają wpływ na rodzaj porodu i są traktowane z szacunkiem. Podoba im się, że przed zabiegiem, w ramach uśmierzania bólu, niemieccy lekarze stosują akupunkturę, że można poprosić o gaz rozweselający jako środek przeciwbólowy, że lekarz dyżurny ma dla rodzącej czas i może skupić się na jej potrzebach, tak samo jak położna – mówi Katarzyna.

Porody u sąsiadów – nie refundujemy

W Niemczech rodzi sporo Polek, których mężowie lub one same legalnie tam pracują. Dzięki temu kobiety obowiązuje ubezpieczenie zdrowotne. W przeciwnym wypadku zmuszone są płacić za poród i pobyt w niemieckim szpitalu od 2 do 5 tysięcy euro.

- Niestety polskie władze refundują tylko nagłe przypadki, a porodów do takich nie zaliczają. Żałuję, gdyż mamy nowoczesne centrum prenatalne i moglibyśmy wielu kobietom pomóc. W naszym szpitalu pracują wspaniale wykształceni polscy lekarze. Przyjeżdżają do nas na praktyki, głównie ze Szczecina, jeszcze jako studenci medycyny, a potem zostają – opowiadała dr Christiane Richter-Ehrenstein, ordynatorka oddziału położniczo-ginekologicznego kliniki we Frankfurcie nad Odrą.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

Autor: Nastazja Bloch

Źródło: wyborcza.pl Duży Format

Źródło zdjęcia głównego: kieferpix/Getty Images

podziel się:

Pozostałe wiadomości