Po 13 latach odeszła z korporacji. "Prawie wszystko mi się posypało"

25012023_OFFTHERECORD_LALUSLAVICKA (1)
25012023_OFFTHERECORD_LALUSLAVICKA (1)
Off the record: Paweł Domagała z niespodzianką. Artysta zapowiedział także nowy krążek
Off the record: Paweł Domagała z niespodzianką. Artysta zapowiedział także nowy krążek
"Off the record": Tomasz Makowiecki
"Off the record": Tomasz Makowiecki
Michał Szczygieł w Off the record
Michał Szczygieł w Off the record
Off the record: Anita Lipnicka
Off the record: Anita Lipnicka
Off the record: Natalia Nykiel
Off the record: Natalia Nykiel
Off the record: Kasia Lins
Off the record: Kasia Lins
Off the record: Rosalie część 2.
Off the record: Rosalie część 2.
"Off the record". Artur Rojek o Great September Festival
"Off the record". Artur Rojek o Great September Festival
Off the record: Kwiat Jabłoni, część I
Off the record: Kwiat Jabłoni, część I 
Artur Rojek
Artur Rojek
Paulina Przybysz i jej wewnętrzne rewolucje
Paulina Przybysz i jej wewnętrzne rewolucje
18042023_OFFTHERECORD_HERBUT (2)
18042023_OFFTHERECORD_HERBUT (2)
OFF THE RECORD AREK KŁUSOWSKI
OFF THE RECORD AREK KŁUSOWSKI
Off the record: Ignacy
Off the record: Ignacy
Off the record: Rosalie
Off the record: Rosalie
Daria ze Śląska
Daria ze Śląska
Natalia Grosiak
Natalia Grosiak
26042023_OFFTHERECORD_BOVSKA
26042023_OFFTHERECORD_BOVSKA
Rubens w cyklu "Off the record"
Rubens w cyklu "Off the record"
Off the record - Julia Rocka
Off the record - Julia Rocka
Sarsa - płyta Runostany
Sarsa - płyta Runostany
15112022_OFFTHERECORD_PAULAROMA
15112022_OFFTHERECORD_PAULAROMA
OFFTHERECORD_MARIANIKLINSKA
OFFTHERECORD_MARIANIKLINSKA
Luna - wywiad
Luna - wywiad
Premierowy koncert Martin Lange
Premierowy koncert Martin Lange
OFFTHERECORD_CARLAFERNANDES
OFFTHERECORD_CARLAFERNANDES
OFFTHERECORD_BEMY
OFFTHERECORD_BEMY
Alicja Szemplińska
Alicja Szemplińska
"Off the record" - Oskar Podolski
"Off the record" - Oskar Podolski
Off the Record - Julia Żugaj
Off the Record - Julia Żugaj
Lalu Slavicka to wokalistka, która udowadnia, że w życiu nie należy bać się zmian. Po 13 latach pracy w korporacji doświadczyła wypalenia i zrozumiała, że jej życie nie wygląda tak, jakby tego oczekiwała. Wtedy postanowiła porzucić świat deadline-ów, wróciła do muzyki i nagrała płytę, która dziś inspiruje innych.

Praca w korporacji kontra wypalenie zawodowe

Lalu Slavicka a właściwie Aleksandra przez 13 lat pracowała w międzynarodowych korporacjach. Jak sama mówi, zaczynała od początku, czyli od stanowiska sekretarki. Latami pięła się po szczeblach kariery, aż dotarła do miejsca, w którym po czasie zrozumiała, że wcale nie chciała być. Praca, praca i jeszcze raz praca, tak wyglądało bycie na szycie. Mimo że przynosiło profity finansowe czy zaspokajało ambicje i życiowy perfekcjonizm, powodowało, że traciła coś znacznie więcej – życie prywatne, bliskich i zdrowie.

- 13 lat w korpo, niezła szkoła życia. Pracowałam w międzynarodowych korporacjach. Byłam managerką prawie 100-osobowego zespołu. Jak to jest być na szczycie? Szczyt każdy ma swój. Moim był moment, kiedy prowadziłam projekt, o którym zawsze marzyłam. Jednak na stanowiskach managerskich pracy jest tak dużo, ze zawsze jest coś niezrobione. Trudno jest nie zabierać pracy do domu.  Wydaje się z zewnątrz, że człowiek jest otoczony wieloma ludźmi, a tak naprawdę pod koniec dnia zostaje z tym sam. Ze szczytem kojarzy mi się więc samotność – powiedziała.

Po latach przepracowanych w firmie coraz częściej zaczęły się pojawiać się momenty zwątpienia. Zmęczenie, przewlekły stres i brak czasu na odpoczynek. Czy na pewno tego chce? Na to pytanie nigdy nie było dobrej odpowiedzi. Do czasu.

- Zaczęło się wtedy kiedy pracowałam niemal na dwa etaty i wiedziałam, że nie da się przerobić tej pracy, którą mam. Pamiętam, że poszłam wtedy do szefa z takim przeświadczeniem, że jak ja teraz wyłożę wszystko na stół i powiem, że już dalej nie dam rady, to pewnie będzie koniec, wyrzucą mnie z pracy. Wtedy z poczuciem niskiej wartości byłam pewna, że stracę pracę. Okazało się, że jestem całkiem dobrym pracownikiem i nic takiego się nie stało.

Lalu na tym nie zakończyła, postanowiła zapisać się na zen coaching. Na zajęciach po raz pierwszy musiała zmierzyć się ze swoim wewnętrznymi przemyśleniami. Obcej osobie opowiedziała, co dzieje się w jej życiu, jak ono wygląda i głośno przyznała przed samą sobą czy właśnie tego oczekuje od przyszłości.

- Wtedy pojawiła się panika. Nagle sobie uświadomiłam, że do końca życia będę jeździć do tej samej pracy, spotykać tych samych ludzi, robić te same rzeczy. Wszystko to będzie w atmosferze stresu, presji czasu i stwierdzałam, że ja takiego życia nie chce. To, czemu ja to robię? To był kolejny moment. W końcu doszłam do sufitu. To już był moment, kiedy przychodziłam do domu, chciałam, jak najszybciej otworzyć drzwi i do niego wejść, żeby tylko sąsiedzi nie słyszeli, że mi się chce już wyć z tego wszystkiego – powiedziała.

Mocnym przeżyciem było także wykonanie kontrowersyjnego ćwiczenia. Polegało bowiem na tym, aby położyć się na kanapie na wznak i wyobrazić sobie własny pogrzeb, a następnie leżąc w wyimaginowanej trumnie pomyśleć, co mogliby powiedzieć o nas bliscy. Jaka byłam? Jak mnie zapamiętali? Co po sobie zostawiłam? Bardziej problematyczna okazała się jednak druga część ćwiczenia, w której to my sami odpowiadamy na te same pytania.

- To był przełomowy moment. Ja zrozumiałam, że żyję życiem kompletnie nie swoim, że ja zdradziłam samą siebie, czyli najbliższego mi człowieka. Wtedy rozpadłam się na kawałki. Nawet teraz ma te emocje. Zaczęłam bardzo mocno płakać. Poczułam, że chce to zmienić, że chce się przytulić, tak jak przytuliłabym najbliższą przyjaciółkę, której rozpada się życie – powiedziała.

Odejście z pracy i praca nad płytą

W końcu naszedł moment, w którym Lalu powiedziała "Stop. To już koniec". Tego dnia złożyła wypowiedzenie w pracy i poczuła się wolna. Oprócz poczucia, ze nic już nie musi, pojawił się także strach i pytania – co dalej?

- Przez pierwszy miesiąc sprzątałam, wszystko, co się da. Ja nie wiedziałam, co mam zrobić ze swoim dniem. Po miesiącu zaczęłam myśleć, gdzie to prowadzi? Kolejny miesiąc siedziałam i gapiłam się w ścianę. Miało to takie znamiona depresji. Mówi się, że wypalenie zawodowe różni się tym od depresji, że jest związane z konkretnym miejscem pracy. Nawet jak się odejdzie z tej pracy, nie do końca wszystko się układa. Ja potrzebowałam, czasu w próżni. Chciałam nagrywać płytę, ale nie byłam w stanie. Zostawiłam 13 lat za sobą, też tych pięknych chwil, nastała pustka. Kiedy człowiek przestaje mieć sens i plan dnia, nie wie, co ze sobą zrobić – powiedziała.

"To przerasta mnie, a ja wciąż mówię nie", to słowa pojawiające się w jednej z piosenek Lalu. Na pytanie, dlaczego tak długo mówiła sobie "nie", dlaczego nie pozwalała sobie zając się tym, co naprawdę ją kreci i sprawia jej przyjemność, odpowiedziała:

- Największą rolę w tym wszystkim miał strach. Człowiek czasami potrzebuje takiego tąpnięcia, żeby stało się coś naprawdę traumatycznego, żeby zrozumiał, że coś trzeba w tym zmienić. Ja długo czekałam na ten moment. Nawet fakt, że znajomi przestali mnie zapraszać na imprezy, bo ile razy można zapraszać na urodziny, a ja nie przychodzę, bo jestem zarobione. Kiedy człowiek zauważa, że bliscy mają pretensje, że tak dużo pracujesz, a ty nie rozumiesz zupełnie dlaczego. Kiedy sypie ci się zdrowie i lądujesz wiele razy w szpitalu; nawet te sytuacje nie potrafiły mi pokazać, że moje życie się naprawdę sypie. Tak naprawdę kiedy prawie wszystko mi się posypało, a w życiu została mi tylko praca, zrozumiałam, że coś tracę - powiedziała.

Praca nad płytą

- Ten pomysł narodził się jeszcze przed odejściem z korpo, kiedy zastanawiałam się, co będę robić, Wiedziałam, ze nie będę miała siły, żeby iść do kolejnej pracy, że nie dam rady. Chciałam poruszyć temat tabu, jakim jest wypalenie zawodowe poprzez muzykę. Pomyślałam, że mogę wykorzystać to, co potrafię, czyli muzyczne umiejętności, dać sobie głos i przekazać innym, żebym nauczyli się na moich błędach i brnęli takie bagno, w jakie ja zabrnęłam. Może warto się wcześniej ocknąć? – powiedziała.

Zaczął się proces twórczy. Lalu spotkała na swojej drodze ludzi, z którymi szybko poczuła, że łączy ją coś więcej.  To była chemia, od pierwszego dźwięku. Szybko jednak rzeczywistość pokrzyżowała plany muzyków. Pandemia, zalane studio, wypadek. Los ewidentnie testował wokalistkę.

- Wraz z Basią Derlak i Harrym Tomekiem Waldowskim zaczęlismy spotykać się w studiu i nagrywać. Kiedy podejmowałam decyzję o płycie, to jeszcze nikt z nas nie wiedział, że będzie pandemia. Kilka miesięcy później znaleźliśmy się w miejscu, gdzie nie mogliśmy się nawet spotkać, żeby nagrać to, co chcieliśmy. Zalało nam także studio na Saskiej Kępie. Było to traumatyczne przeżycie, bo musieliśmy ratować instrumenty. Najgorsza rzecz, która się stała to wypadek, który skończył się zmiażdżeniem kości i operacją. Kiedy się okazało, że nie wiadomo, czy jeszcze zagram na saksofonie, ukulele czy pianinie, to było zderzenie w moim życiu. To było to tąpnięcie, wiedziałam, że muszę się wyleczyć z perfekcjonizmu.

A skąd nazwa Lalu Slavicka?

- Lalu towarzyszy mi od wielu lat. Jeden z moich braci, który chyba nie potrafił chyba wymówić Ola, przekręcił to na Lalu i rodzina to podłapała. Od tamtej pory byłam lalu. Kiedy doszło do momentu wyboru pseudonimu artystycznego, naturalne było dla mnie właśnie to. Nie chciałam wymyślać nic sztucznego, Jedyne co zmieniłam to pisownie w nazwisku, żeby podkreślić słowiańskość – dodała.

Przeciąganie na siłę – dlaczego warto odpuszczać?

Mimo trudności Lalu wydała swoją debiutancką płytę "ma swoje korpo". Nazwę te należy jednak interpretować szerzej, nie chodzi bowiem o samą pracę.

- Ktoś może być w toksycznym związku, który go ciągnie w dół. Ktoś może mieć trudne relacje z bliskimi, ktoś może mieć jakieś choroby, z którymi się boryka od lat. Każdy ma swoje korpo, tylko my czasami tkwimy w tych korpo z różnych powodów i nie zawsze mamy odwagę, żeby zacząć żyć innym życiem i żeby wiać odpowiedniość za swoje życie. To jest ciężka praca, żeby żyć takim życiem, jakim się chce, a nie wegetować. To nie dotyczy tylko korporacji, ale nas wszystkich i należy przestać zamiatać problemy pod dywan – wytłumaczyła.

Płyta powstała nie tylko z miłości do muzyki, ale również z chęci pomocy.

- Dochód z płyty chce przeznaczyć na pomaganie, czyli realne, materialne pomaganie. Chce przeznaczyć go na fundacje, instytucje, ewentualnie osoby, które zajmują się zdrowiem psychicznym, szczególnie wypaleniem zawodowym. Chciałbym zaprosić także na moje social media, tak będziemy wspólnie decydować, gdzie te pieniądze trafią.

Jesteśmy serwisem kobiecym i tworzymy dla Was treści związane ze stylem życia. Pamiętamy jednak o sytuacji w Ukrainie. Chcesz pomóc? Sprawdź, co możesz zrobić. Pomoc. Informacje. Porady.

Zobacz także:

Autor: Nastazja Bloch

Reporter: Nastazja Bloch

Źródło zdjęcia głównego: Dzień Dobry TVN

podziel się:
Prowadzący:

Pozostałe wiadomości