- Podkreśla się, że są już tak związani z tym miejscem, iż określa się je mianem ich "domu na zawsze".
- Forest Lodge to dom pełen mrocznych sekretów.
- Historia mrocznej posiadłości sięga aż XVIII wieku.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
Mroczna przeszłość posiadłości Kate i Williama
Dzieje tej posiadłości są długie i bynajmniej nie pozbawione ponurych wątków. Forest Lodge skrywa bowiem wiele mrocznych tajemnic. Aby je poznać, należy cofnąć się do schyłku XVIII stulecia, kiedy to Sir Jeffry Wyatville – architekt znany z przebudowy fragmentów zamku w Windsorze za panowania Jerzego IV – wzniósł ten ośrodek wypoczynkowy.
Równie bogatą tradycję mają otaczające go ogrody, które zaprojektował Humphry Repton, uznawany za spadkobiercę Capability Browna, twórcy charakterystycznego angielskiego stylu krajobrazowego.
Wyatville był tak dumny ze swojego dzieła, pierwotnie wzbogaconego o kopułę w stylu indyjskim, że sam rozważał zamieszkanie w rezydencji. Ostatecznie jednak georgiański dom trafił w ręce mniej znanej postaci – Szkota Spencera Mackaya, zamieszkałego w Londynie. W przeciwieństwie do Wyatville’a, który rozwijał swoją karierę w ojczyźnie, Mackay zgromadził majątek w Gujanie, prowadząc pod koniec XVIII i na początku XIX wieku plantacje kawy i rumu w Ameryce Południowej.
Forest Lodge splamiona niewolnictwem
Mackay za najważniejszy cel uznawał maksymalizację dochodów z posiadłości położonych w odległych zakątkach świata. W tym zamiarze nabył setki zniewolonych ludzi.
Podczas wyczerpującej przeprawy morskiej z zachodniej Afryki niewolnicy znosili ogromne cierpienia, a po przybyciu do Gujany spotkały ich jeszcze cięższe doświadczenia.
Na plantacjach często stosowano brutalne kary cielesne, gdyż nadzorcy próbowali wymusić na wycieńczonych pracą ludziach jak największą wydajność.
Tragiczna historia buntu niewolników
W 1823 roku w regionie Demerara w Gujanie wybuchł bunt niewolników. Jego przyczyną było mylne przekonanie, że brytyjski parlament zniósł już niewolnictwo, a lokalne władze kolonialne uniemożliwiają im korzystanie z wolności. Do powstania przystąpiło od 9 do 12 tysięcy osób, w tym również pracujący na plantacjach Mackaya. Rebelia jednak szybko upadła – w ciągu dwóch dni została krwawo stłumiona.
Później zarządca posiadłości Mackaya w liście do swojego zwierzchnika opisał przebieg wydarzeń w sposób niezwykle szczery i wstrząsający. Jak podawał zarządca "od pięćdziesięciu do stu [niewolników] na jakiś czas wyjechało na odludzie, w okolice Mahaica, a szczególnie z posiadłości Beehive i Greenfield, twierdząc, że zarządca nałożył na nich zbyt dużo pracy. Po powrocie [niewolników] z Greenfield pod warunkiem zwolnienia zarządcy i wyznaczenia innych [poganiaczy] niewolników, pozostali [niewolnicy] zajmowali się w nocy przenoszeniem do lasu bananów i dużej ilości bydła".
Młody Van Baerle wraz z innym mieszkańcem posiadłości wielokrotnie próbowali sprowadzić zbiegłych niewolników z powrotem do domu, częściowo odnosząc w tym sukces.
Ostatecznie jednak obaj zostali podstępnie zwabieni przez grupę niewolników, którzy pozostali na terenie majątku. W wyniku tej zasadzki młodzi mężczyźni ponieśli śmierć w wyjątkowo brutalny sposób.
Ich ciała zostały zbezczeszczone – odcięte głowy i kończyny obnoszono triumfalnie po obozie. W odpowiedzi rozpoczęto intensywne przygotowania do wysłania dużego oddziału złożonego z białych osadników i sprzymierzonych Indian, aby zdławić powstanie.
Podczas tłumienia buntu życie straciło około 500 niewolników.
Po stłumieniu rebelii, na rozkaz brytyjskiego gubernatora Johna Murraya stracono jeszcze 27 zniewolonych osób, których ciała przez wiele miesięcy pozostawiono na słońcu, by ich rozkład stał się przestrogą dla innych rozważających bunt. Mimo tej brutalnej pacyfikacji, kiedy w 1834 roku zniesiono niewolnictwo, Mackay otrzymał odszkodowanie za utraconą siłę roboczą – w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze wynoszące około 10 milionów funtów. Nie wiadomo dokładnie, ile istnień ludzkich pochłonęły jego rządy, ale zanim wypłacono mu rekompensatę, zdążył przenieść się z posiadłości Holly Grove House (później znanej jako Forest Lodge) do luksusowej rezydencji przy Harley Street w Londynie.
Dalsze losy posiadłości
To jednak nie koniec tragicznych historii. Dom przebył jeszcze długą i smutną drogę. W 1936 dom wynajęty został koniuszemu, sir Johnowi Airdowi. Odznaczony żołnierz i baronet, Aird został kiedyś opisany przez króla Leopolda Belgów jako "doskonała karykatura angielskiego dżentelmena". Odegrał dużą rolę w życiu księcia Walii, Edwarda. Uważa się, że sir John jest również człowiekiem, o którym można powiedzieć, że nieumyślnie wywołał kryzys abdykacyjny w 1936 roku. W końcu to on zorganizował czarter jachtu Nahlin, którego letni rejs po Adriatyku zwrócił uwagę świata na tajne relacje króla z Wallis Simpson. Ostatecznie popełnił samobójstwo w wieku 75 lat po diagnozie raka pęcherza.
Później Forest Lodge trafił w ręce dworzanina starej daty i szkockiego granda, 14. lorda Napiera. Po służbie w Gwardii Szkockiej, Napier dołączył do dworu królewskiego, a w 1975 roku został prywatnym sekretarzem księżniczki Małgorzaty. To właśnie niepozorny Napier został wezwany, aby rozsądzić konflikt między księżniczką a jej mężem, lordem Snowdonem, gdy ci popadli w alkoholizm, złe zachowanie i wzajemne oskarżenia.
Kiedy pod koniec 1975 roku sytuacja w końcu osiągnęła punkt kulminacyjny, to Napier został wyznaczony do zadania ostatecznego ciosu.
Historia tego dom jest burzliwa i niektórzy obserwatorzy wątpią, żeby Kate i William dosłownie traktowali posiadłość jako swój dom na zawsze.
Zobacz także:
- Książę Harry pojedna się z rodziną królewską? Wykonał cichy gest
- Internauci oburzeni wpisem na profilu brytyjskiej rodziny królewskiej. "Brak szacunku"
- Skandale royalsów, które wstrząsnęły światem. "Reakcja pałacu była stanowcza. Szok i złość"
Autor: Teofila Siewko
Źródło: dailymail.co.uk
Źródło zdjęcia głównego: WPA Pool / Pool/Getty Imgaes